28.12: Zdejmowanie najładniejszych ozdób, czyli potencjalne bomby (i bombki) styczniowego okienka
2013-12-28 11:01:38; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
Nie wiemy, jak długo Wy trzymacie swoje przystrojone choinki, wiemy natomiast, że w styczniu zacznie się zdejmowanie ozdób z wielu europejskich klubów.
Na nadchodzące okienko transferowe czekamy z niecierpliwością, bo wiemy, że będzie się w jego trakcie sporo działo. Jest bowiem kilka klubów bez porządnego napastnika, kilka będzie szukać wzmocnień w linii pomocy, a przecież w trakcie sezonu wypadło także parę kontuzji, których wpływ można będzie dobrym transferem zminimalizować.
A kto może być bohaterem ciekawego ruchu już w styczniu? Spróbowaliśmy swoich sił i wybraliśmy potencjalne bomby i bombki stycznia. Pod uwagę nie braliśmy jednak już wcześniej zatwierdzonych transferów, jak na przykład Hondy do Milanu.
FREDY GUARIN
Ostatnio modnie jest mieć w składzie Belga - bo to świetnie prosperująca reprezentacja, a cena za zawodnika skacze w górę, gdy ten jest medalistą mistrzostw świata czy Europy. Coraz bardziej na czasie jest też posiadanie Kolumbijczyka. O Falcao nie wspominamy, jego nawet gdyby był z Zimbabwe czy Sri Lanki, chciałoby pół piłkarskiego świata (chociaż wtedy historia z jego domniemanymi "przebijanymi blachami" ciążyłaby znacznie mocniej). Ale zaglądając do kadry José Néstora Pékermana można się natknąć na znacznie więcej gorących nazwisk.
Taki Guarin na przykład. Wszechstronny - co do tego nie ma wątpliwości. W środku pola zagra i na "szóstce", i na "ósemce", a jak trzeba - to nawet na "dziesiątce". Siedem asyst w tym sezonie Serie A nie wzięło się z niczego, Kolumbijczyk to bowiem jeden z najlepszych zawodników Interu (konkretnie - czwarty najlepszy) pod względem kluczowych podań na mecz.
Nic dziwnego, że chcialaby mieć go u siebie londyńska Chelsea. Co prawda jeśli mielibyśmy coś delikatnie zasugerować Jose Mourinho, to że kupując kolejnego pomocnika, dalej ma problem w napadzie. A że do transakcji może zostać włączony Demba Ba (Mazzari ma ocenić jego przydatność dla zespołu, co miałoby nieco obniżyć kwotę, którą trzeba będzie przelać w rozliczeniu za Guarina), to w Londynie zostanie Torres i Eto'o. Ze swoimi zawrotnymi czterema bramkami w lidze w tym sezonie.
MOHAMED SALAH
To bodaj najbardziej przebojowy skrzydłowy, który wciąż czeka na transfer do topowej ligi europejskiej. W przypadku Salaha możliwe są już w zasadzie tylko dwa kierunki - Niemcy albo Anglia. Z jednej strony perspektywą bycia gwiazdą "od zaraz" kusi VfL Wolfsburg, z drugiej - wizją walki o mistrzostwo Anglii Liverpool.
Salaha trzeba będzie jednak zaraz po transferze nieco utemperować, bo o ile na boisku potrafi wyczyniać rzeczy niesamowite (obrońcy Tottenhamu do dziś pewnie widzą go w swoich koszmarach), o tyle czasami przez głupotę wyłącza się z ważnych spotkań. Jak w tegorocznych eliminacjach Ligi Mistrzów, kiedy sprytnie chciał uniknąć podawania ręki piłkarzom Maccabi Tel Aviv.
HAKAN CALHANOGLU
Jeśli 19-latek jest jednym z głównym kreatorów gry zespołu z Bundesligi i na ławce sadza znacznie bardziej doświadczonych i ogranych kolegów, to wiedz, że... zaraz na jego punkcie oszaleje większość obserwujących go skautów. Calhanoglu wyskoczył znikąd, bo Hamburg jeszcze w zeszłym sezonie oddał go na wypożyczenie aż do 3. Bundesligi, ale jak odpalił, tak ciężko go zatrzymać. Niby dwie klasy rozgrywkowe w Niemczech to spora przepaść, jednak akurat młody Turek szczególnie tego nie odczuł. W Karlsruher SC zaliczył 17 goli i 12 asyst w 36 występach, w HSV ma już 5 goli i 2 asysty w 16 grach.
Prawdopodobnie już zimą będzie mógł przebierać w ofertach, z których na pierwszy plan wysuwają się te Arsenalu i Liverpoolu. W tym pierwszym klubie mógłby pobierać nauki od Mesuta Özila, w drugim - od Philippe Coutinho. Żyć nie umierać.
SHINJI KAGAWA
Kagawa ani u Alexa Fergusona, ani u Davida Moyesa nie znaczy tyle, ile pewnie by chciał. Czyli mniej więcej tyle, ile dawał Borussii Dortmund, kiedy jeszcze robił sushi z obrońców w Bundeslidze. Facet ma dopiero 24 lata, także najlepsze sezony prawdopodobnie jeszcze przed nim, najwyższa pora więc, by wstać z ławki na Old Trafford, bukować sobie lot w jedną stronę do Niemiec i tam raz jeszcze zachwycić kibiców. A chętnych na przygarnięcie Japończyka paru by się znalazło.
Oczywiście najchętniej Japończyk wróciłby do Dortmundu, który odkrył go dla wielkiej piłki. Wobec prawdopodobnego odejścia Marco Reusa (nie ma się co oszukiwać, nie będzie grał w Dortmundzie przez długie lata, ciągnie go do Premier League), dobry, sprawdzony Kagawa mógłby stanowić wartościowe wypełnienie tej luki. A jeśli nie BVB? Cóż, w Wolfsburgu, a także w kilku klubach tureckich Japończyk również byłby mile widziany.
KEVIN VOLLAND
Młody Niemiec od mniej więcej trzech lat co chwilę robi krok w przód. W sezonie 2011/12 w TSV 1860 Monachium zdobył 13 bramek w 2. Bundeslidze, dokładając do tego 11 asyst. To zaowocowało transferem do Hoffenheim, gdzie w swoim pierwszym sezonie pokonał bramkarzy rywali sześciokrotnie, aż dwanaście razy pomagając w tym kolegom, a obecnie ma na swoim koncie już siedem trafień i cztery asysty. Wraz z Roberto Firmino i Anthonym Modeste tworzy jedną z najlepszych linii ofensywnych ligi.
Naturalnym więc będzie transfer do jeszcze silniejszego klubu, by przypadkiem nie stanąć w miejscu. A chrapkę na Niemca ma kilka znaczących firm, od których może się 21-latkowi zakręcić w głowie. Bayern, Arsenal, Chelsea. W dodatku właściwie wszędzie miałby zagwarantowane w miarę regularne granie i znakomitego fachowca na fotelu menedżera, który byłby gwarantem dalszego rozwoju. Guardiola, Wenger, Mourinho...
KEVIN DE BRUYNE
Rywalizacja w Chelsea nieco przerosła utalentowanego Belga, w dodatku w obliczu sprowadzenia wspomianego wcześniej Guarina, De Bruyne byłby skazany na granie ochłapów. A jego ambicje sięgają znacznie, znacznie wyżej. Przesiadując na ławce u boku Jose Mourinho pewnie nie raz i nie dwa wspominał, jak w ubiegłym sezonie w Werderze był o jedną asystę od zaliczenia - używając terminologii koszykarskiej - double-double.
Wielce prawdopodobne, że właśnie w Niemczech spróbuje znów potwierdzić skalę swojego talentu. Transfer doradza mu nawet Eden Hazard, jako nadrzędny powód podając konieczność ogrania w obliczu nadchodzącego mundialu. Zainteresowanych oczywiście nie brakuje - na czele z Wolfsburgiem, Borussią Dortmund i Gladbach.
JACKSON MARTINEZ
Porto szybko zrobiło się za ciasne dla Kolumbijczyka, który ze względu na swoje wyczyny strzeleckie nie ma powodu do kompleksów względem Falcao. Dla Porto w lidze zdobył 38 goli w 44 meczach, ale czas, by spróbował się w znacznie silniejszym klubie. Szczególnie, że trafił na moment, kiedy w wielu czołowych markach szuka się napastnika co się zowie. Tottenham ma ten problem od dawna, bo ani Defoe, ani Adebayor, ani teraz Soldado nie zachwycają, w Arsenalu jest Giroud i długo, długo nic, potem jeszcze kawałek dalej nic, a później Nicklas Bendtner. Problemy Chelsea (5 goli napastników póki co) wszystkim są doskonale znane, Dortmund pogodzony z odejściem Roberta Lewandowskiego także musi coraz gruntowniej przeszukiwać rynek...
SEBASTIAN RODE
Takiego piłkarza każdy chciałby mieć u siebie. Pełen energii, entuzjazmu, wszędzie na boisku go pełno. Słowa Heriberta Bruchhagena, dyrektora wykonawczego Eintrachtu brzmią tyle stanowczo...
- Nie oddamy go w żadnym wypadku, aż do momentu zakończenia jego kontraktu w 2014 roku. Nieważne ile pieniędzy ktokolwiek nam zaoferuje.
... co nierozważnie. Na Rode można jeszcze kilka milionów zarobić, a nadchodzące okienko jest ku temu najlepszą i ostatnią okazją. A kolejka po zawodnika, na czele której stoi sam Bayern jest na tyle długa, że pewnie ktoś mógłby się zdecydować na rzucenie pieniędzy na stół teraz, by zapewnić sobie jednego z najlepszych wszechstronnych pomocników Bundesligi.
QUINCY PROMES
Jeden z najlepszych obecnie piłkarzy Eredivisie, która co roku wypuszcza w świat wielu gotowych do gry na najwyższym poziomie zawodników, to właśnie 21-letni Holender, który dopiero w tym sezonie dostał swoją szansę w Twente. Wcześniej musiał udowadniać swoją wartość w Go Ahead Eagles. I zrobił to. Wprowadził klub z Deventer do Eredivisie, w samych barażach zaliczając trzy gole i asystę. I o ile mówi się, że zaplecze holenderskiej ekstraklasy nie jest żadną miarą klasy zawodnika (patrz: Koen van der Biezen czy Johan Voskamp), to Promes tą tezę obala.
Prawoskrzydłowy jest jednym z najczęściej strzelających na bramkę rywali zawodnikiem z 49 strzałami w 15 meczach ligowych. W dodatku aż osiem z nich znalazło drogę do siatki. Skuteczność podań? Na bardzo wysokim, ponad 82-procentowym poziomie. Do tego wiele udanych dryblingów i wywalczonych fauli. Może i Quincy nie jest gotowym produktem, który z miejsca wskoczy do pierwszej jedenastki Realu, Barcelony czy Chelsea, ale w średniaku ligi angielskiej czy niemieckiej spokojnie by sobie poradził. Jego kontrakt wygasa za półtora roku, dlatego - jeśli Twente chce na nim zarobić poważne pieniądze - najpóźniej latem trzeba będzie pożegnać się ze swoim prawoskrzydłowym.
MEMPHIS DEPAY
Inna perełka z Eredivisie, w dodatku dopiero 19-letnia. Depay już w ubiegłym sezonie zachwycał obserwatorów swoją dojrzałą grą, a w obecnym stał się ważną częścią jedenastki PSV. Urodzonego w Moordrecht Holendra z paszportem Ghany ukształtowały nie tylko ciężkie treningi, ale też jeszcze cięższa sytuacja rodzinna - wychowywała go sama matka, ojca natomiast nie widział od wczesnego dzieciństwa.
Dojrzałość, jaką musiał się wykazać, będąc jedynym mężczyzną w domu, przekłada się na tą na boisku - Depay jest co i rusz włączany do różnego rodzaju rankingów na największy talent biegający po europejskich boiskach. Sporo mówiło się o nim w kontekście Newcastle United, Arsenalu czy Tottenhamu. Jedynym problemem jest jego długi kontrakt, który z pewnością nie pomoże w zbiciu ceny podczas negocjacji.
ALFRED FINNBOGASON I ARON JÓHANNSSON
Dwie strzelby rodem z Islandii, które mocno zgłaszają swój akces do gry w mocniejszej lidze, niż Eredivisie. Występujący w Heerenveen Finnbogason strzela, jak swego czasu Klaas-Jan Huntelaar czy Afonso Alves, dla których klub ten był odskocznią do zespołów znacznie silniejszych - na razie ma 17 goli w 15 meczach.
Jóhannsson natomiast aż tak wyśrubowanych rekordów na swoim koncie nie ma, jednak 11 goli w pierwszym rozpoczętym od pierwszej kolejki sezonie Eredivisie robi wrażenie. Urodzony w Stanach Zjednoczonych zawodnik regularnie strzelał i w Islandii (13 bramek w 34 meczach w wieku 18 lat), i w Danii (23 gole w 65 występach) i obecnie w Alkmaar (14 goli w 23 meczach).
A że piłkarze z Islandii coraz śmielej poczynają sobie na Starym Kontynencie (baraże MŚ), to pewnie na swoich kupców ci dwaj długo nie będą musieli czekać.
RADJA NAINGGOLAN
Latem pasowałby nam do wzmocnień Borussii Dortmund, ze względu na... nazwisko. Do Aubameyango-Mkhitaryano-Papasthatopoulosowego połamańca językowego doszedłby kolejny pasujący element. Żarty jednak się skończyły, a zimą to czołówka Serie A będzie się biła o gwiazdę Cagliari.
Najbliżej ściągnięcia Nainggolana ma być AC Milan, na gwałt chcący odbić się od dna. Ale rywali do zapewnienia sobie podpisu Belga będzie miał naprawdę mocnych - zarówno Inter, jak i Juventus także mają chrapkę na defensywego pomocnika. Cena to około 16 milionów euro.
MAXI LOPEZ
- Mój czas w Catanii dobiega końca, w styczniu chcę poszukać nowego klubu. Ale nie mam zamiaru uciekać z Europy - zapowiedział niedawno Argentyńczyk. Ze znalezieniem pracodawcy raczej nie powinien mieć problemu, bo choć na Barcelonę czy Milan był za słaby, to jednak w średniakach typu Catania czy FK Moskwa spisywał się dobrze, za każdym razem dając swoim klubom trochę radości (czytaj: bramek).
Jego usługami mają być zainteresowane między innymi: Eintracht Frankfurt oraz Kayserispor.