ANALIZA TAKTYCZNA: van Gaal przegrywa w debiucie
2014-08-18 01:02:59; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
Transfery.info startują z nowym, taktycznym cyklem. Co tydzień będziemy publikować analizę najciekawszego, naszym zdaniem, meczu czołowych lig europejskich.
W przypadku weekendów obfitujących w hity, Wasze sugestie co do wyboru będą mile widziane W ubiegły weekend wzięliśmy pod lupę spotkanie o Tarczę Wspólnoty pomiędzy Manchesterem City a Arsenalem (http://www.transfery.info/68826,analiza-taktyczna-arsenal-zdobywa-tarcze-wspolnoty).
---------------------------------------------------------------------------------
W długo wyczekiwanym debiucie Louisa van Gaala jako menadżera Manchesteru United, jego podopieczni ulegli na Old Trafford Swansea City 1:2.
USTAWIENIE
United rozpoczęli mecz w ustawieniu 3-5-2 (a jeśli chcemy być do bólu precyzyjni: 3-4-1-2), z którego Louis van Gaal konsekwentnie korzystał w przedsezonowych sparingach. W brame De Gea.Tercet środkowych obrońców stworzyli Blackett (lewy półśrodkowy), Smalling (środkowy) oraz Jones (prawy półśrodkowy). Na pozycjach wahadłowych (wing-backs) – czyli na pozycjach absolutnie kluczowych w taktyce stosowanej przez holenderskiego menadżera – van Gaal postawił na Younga oraz Lingarda, przyzwyczajonych do gry zdecydowanie wyżej, na skrzydłach, z istotnie mniejszym zakresem zadań defensywnych. Gdy w posiadaniu piłki byli rywale, obaj mieli dostosowywać swoje ustawienie do fazy ataku – wraz ze zdobywaniem terenu przez gości, Young i Lingard mieli stopniowo się wycofywać, ostatecznie formując pięcioosobowy blok obronny i odpowiadając za krycie skrzydłowych rywali. Natomiast gdy to United mieli futbolówkę przy nodze, obaj mieli operować de facto jako skrzydłowi, wysoko na połowie przeciwników, rozciągając pole gry i stwarzając graczom formacji ofensywnej możliwości rozegrania obiema flankami.
Przed linią obrony ustawieni byli Fletcher (defensywny pomocnik) wraz Herrerą (regista), z kolei przed nimi Mata. Obaj hiszpańscy pomocnicy często wymieniali się pozycjami. W ataku van Gaal postawił na Rooney'a i najbardziej wysuniętego Hernandeza.
Garry Monk ustawił swój zespół w bodaj najpopularniejszej obecnie formacji 4-2-3-1. W bramce Fabiański. Nieco przemeblowaną linię defensywną tworzyli Taylor (za Daviesa), Williams, Amat (za Floresa) oraz Rangel. Przed nimi duet KI-Shelvey, przy czym ten pierwszy raczej z przewagą obowiązków defensywnych, tj. wspomagania środkowych obrońców i „czyszczenia” przedpola. Shelvey zaś w większym stopniu angażował się w poczynania ofensywne i – co istotne – dostarczał piłkę od obrońców do graczy ofensywnych, a w szczególności do Sigurdssona. Zresztą były Liverpoolczyk to rzadkie połączenie gracza świetnego technicznie, z doskonałym podaniem i przeglądem pola, oraz typowego „walczaka”. Jego uniwersalność cenił już Michael Laudrup, za sprawą którego wszak został ściągnięty na Liberty Stadium. Dzięki temu Shelvey może być ustawiony głębiej, by rozdzielać piłki z własnej połowy, jak również wyżej, nawet tuż za napastnikiem. Reżyserem poczynań ofensywnych Swansea był wspomniany Sigurdsson, przy czym Islandczyk nie trzymał się kurczowo pasa środkowego. Na skrzydłach szybcy i dynamiczni Routledge i Dyer, w ataku zaś osamotniony Bony.
3-5-2, CZYLI PROBLEMY...
Choć wyniki notowane przez United w okresie przygotowawczym mogły dawać powody do optymizmu, wśród kibiców i obserwatorów panowała zgodność co do tego, że dopiero mecze Premier League zweryfikują przeniesione przez van Gaala z reprezentacji Holandii ustawienie 3-5-2. I tak też się stało – potyczka ze Swansea obnażyła trudności, jakie jego podopieczni mają z przystosowaniem się doń i wynikających zeń założeń taktycznych.
W ATAKU...
Manchester Sir Alexa Fergusona przyzwyczaił do tego, że w meczach rozgrywanych na Old Trafford – co do zasady – przejmował inicjatywę i był stroną proaktywną, spychając rywali do defensywy. Warto jednak przypomnieć, iż podczas mundialu Holandia van Gaala radziła sobie najlepiej nie w ataku pozycyjnym, ale gdy mogła przyjąć rolę strony reaktywnej i po odbiorze błyskawicznie, dwoma-trzema podaniami, uruchomić Robbena lub van Persiego. United przyjmujący rywali głęboko na własnej połowie, grający z kontry? Nie przejdzie.
Przez całe spotkanie to gospodarze byli częściej w posiadaniu piłki. Nie przekładało to się jednak na sytuacje bramkowe – jedyną do przerwy był „centrostrzał” Jonesa, po którym znakomitą interwencją popisał się Fabiański.
Pierwszej z przyczyn można upatrywać w tzw. wahadłowych (wing-backs). I Young, i Lingard (a później Januzaj) mieli problem ze znalezieniem optymalnego dla siebie miejsca na boisku. Young skupiał się na pilnowaniu tyłów, z rzadka podłączając się do akcji ofensywnych, przez co lewe skrzydło United do przerwy praktycznie nie istniało. Lingard zaś operował znacznie wyżej niż kolega z przeciwnej flanki, częściej oskrzydlał ataki gospodarzy, ale jednocześnie nie na tyle, by zabiegać Taylora. Januzaj, dla którego jest to absolutnie nowa pozycja, grał jeszcze wyżej, ale sprawiał wrażenie, jakby miał zaciągnięty hamulec ręczny. Momentami chciał zrobić jeszcze więcej, podejść jeszcze wyżej, częściej szarżować skrzydłem, ale zwyczajnie nie wiedział, czy może – z tyłu głowy siedziało zapewne to, że po stracie powinien natychmiast zająć miejsce obok Jonesa. Wyszło zatem coś pomiędzy skrzydłowym a wing-backiem. Słowem – nie wiadomo co. Momentami, gdy United mieli piłkę, dało się zaobserwować ustawienie 4-2-1-1-2, z Youngiem na lewej obronie, Jonesem na prawej i Januzajem na prawej stronie na pozycji bliżej nieokreślonej. Oczywiście bez lewego pomocnika.
Pozycje wahadłowych – kluczowe w ustawieniu 3-5-2 ze względu na oskrzydlanie ataków i tym samym rozciąganie pola gry/obrony rywali – zatem kompletnie nie funkcjonowały.
Jako drugą przyczynę wskazać można postawę graczy środka pola. Porównania Herrery do Paula Scholesa okazały się, hm, nie na miejscu. Hiszpan, owszem, odbierał piłkę od obrońców i starał się przekazywać ją dalej, ale jednocześnie był kompletnie bezużyteczny bliżej bramki Swansea (o ile w ogóle się tam znalazł). Tym samym United tracili dwóch zawodników w środku pola (Fletcher), którzy mogliby wspomóc napastników oraz Matę w rozmontowywaniu defensywy rywali. Tyle że Szkot, odpowiedzialny za asekurację obrońców i odbiór piłki, operował mniej więcej w tym samych strefach, co Herrera, i również starał się wyprowadzać piłkę otrzymaną od obrońców. United miało zatem dwóch zawodników od tej samej roboty, podczas gdy wystarczył jeden; żaden też nie uczestniczył aktywnie w atakach gospodarzy. Herrera ograniczał się wyłącznie do „swojej” strefy środkowej, podając najczęściej do tyłu (12/12), w poprzek (10/11), oraz przede wszystkim – krótko (36/40), Mało konkretny był również Mata (podania do tyłu 16/16, w poprzek 13/14, ledwie jedna okazja stworzona kolegom z gry). Występ reprezentanta Hiszpanii najlepiej obrazuje grafika z podaniami w strefie ataku.
...I W OBRONIE
W teorii, im bliżej bramki znajdują się rywale, tym głębiej cofają się wahadłowi, docelowo formując pięcioosobowy blok obronny. Wahadłowi kryją wówczas skrzydłowych, środkowy i jeden z półśrodkowych obrońców mają na oku napastnika. Jeżeli operuje on raczej w środku, wówczas nadwyżkę w osobie jednego obrońcy można z łatwością skorygować przesuwając go nieco wyżej i desygnując do krycia graczy operujących w sektorach za napastnikiem. W praktyce jest to zatem ustawienie z czterema obrońcami i dodatkowym ad hoc defensywnym pomocnikiem.
Bony i Routledge tylko zamienili się miejscami; środkowi obrońcy United byli w przewadze 3 na 1, więc Smalling mógł opuścić strefę i wyjść za Bonym do drugiej linii.
United piątką w linii bronili rzadko, ale w żadnym razie formacja ta nie była spójna. Konfiguracjami najczęściej dającymi się zaobserwować były ustawienia z Jonesem jako prawym obrońcą i Lingardem/Januzajem jako „skrzydłowym” oraz z szeroko ustawionymi, rozciągniętymi środkowymi obrońcami.
Tutaj United bronią piątką, ale nie trzymają linii.
Powtarzającym się problem gospodarzy były sytuacje, w których w ataku Swansea brali udział jednocześnie boczny obrońca oraz skrzydłowy. Pierwszy wyciągał wahadłowego z linii defensywnej, jak najbliżej linii środkowej, podczas gdy skrzydłowy, ustawiony praktycznie przy samej linii bocznej, nie pozwalał półśrodkowemu obrońcy na przesunięcie się osi boiska, by stworzyć czteroosobowy blok obronny. W efekcie powstawała luka – dystans pomiędzy Smallingiem a Jonesem lub Blackettem wynosił dobre 20 metrów – w którą po szybkiej wymianie podań wbiegł pomocnik Swansea.
W tej sytuacji Herrera ostatecznie dogonił Shelvey'a i wymusił na rywalu niedokładne dośrodkowanie.
Na tym ujęciu mamy sytuację kilka sekund przed zdobyciem bramki przez KI. Dyer „trzyma” Younga znacznie wyżej niż w sytuacji z poprzedniego ujęcia. Blackett kryje Rangela. Obaj defensorzy United opuścili swoje strefy, wobec czego powstała luka. Smalling wprawdzie mógł zaasekurować te sektory zdecydowanie wcześniej, ale zwróćmy uwagę, że zostawiłby Jonesa 1 na 1 z Bonym. Byłoby to więc jedynie „gaszenia pożaru” (które i tak nie przyniosło skutku). W tej sytuacji Blackett – a w poprzedniej Lingard – nie powinien opuszczać swojej strefy, a „wyciągającego” zawodnika winien przejąć jeden z defensywnych pomocników, co wymagałoby również zaangażowania się w krycie przez Matę (nie kryje nikogo). Zauważmy, że pomimo przewagi liczebnej graczy United, obie sytuacje przyjezdni byli w stanie „rozklepać”.
Po wejściu na murawę, Januzaj angażował się w grę w destrukcji jeszcze mniej niż Lingard. Stąd wspomniane ustawienie z czterema obrońcami, Jonesem i Youngiem jako skrajnymi. Jeśli problemy z ustawieniem w defensywie połączymy z brakiem efektywności wahadłowych w ofensywie, co przekładało się na kłopoty w ofensywie, zwłaszcza ze stwarzaniem sytuacji bramkowych, nie może dziwić, że skądinąd z elastycznością van Gaala w kwestii doboru ustawienia, nic dziwnego, że po przewie zobaczyliśmy inaczej zestawione United.
SWANSEA
Problemy United z nową formacją nie mogą nam jednak przesłonić dobrego występu gości. Bardziej pragmatyczne podejście, zwłaszcza w meczach wyjazdowych, pozostające w kontraście do „romantycznej” Swansea Brendana Rodgersa, zaczął wdrażać Laudrup. Wydaje się, że w tym kierunku podąża również Monk. „Łabędzie” nie przyjechały na Old Trafford, aby prowadzić grę, ale – z drugiej strony – nie przyjechały także po to, by ataki konstruować jedynie długimi piłkami na Bony'ego. Monk zdołał wyważyć zwartą, szczelną defensywę, w którą angażowała się długimi fragmentami cała jedenastka, oraz ofensywę opartą i na cierpliwym budowaniu akcji od obrony, i na szybkich atakach.
Zacznijmy od obrony. Problemy United ze stwarzaniem zagrożenia pod bramką Fabiańskiego zostały już zasygnalizowane. Jednak taktyka Monka miała w tym wydatny udział. Pierwszą linię obrony, ustawioną w okolicach linii środkowej lub wyżej, tworzyli Bony, Sigurdsson Routledge i Dyer (4-2-4, ale również 4-4-2, 4-2-1-3 i 4-2-3-1). Swansea pozwalała, by środkowi obrońcy United rozgrywali piłkę między sobą, lecz gdy któryś z nich zbliżał się do linii środkowej, miał nader ograniczone pole manewru. Wybierał więc albo długie podanie (które Blackettowi wychodziły całkiem nieźle), albo próbował rozegrania ze ściśle krytymi partnerami z drugiej linii. A tutaj Swansea wymuszała straty.
De Gea musi zdecydować się na dalsze wybicie. Wszystkie opcje krótkiego rozegrania są zablokowane.
Blackett musi wybrać opcję długiego podania. Atakujący gości odcinają mu możliwość krótkiego rozegrania (Young, Herrera i Fletcher).
W tej sytuacji Jones dociera niemal do połowy boiska, ale przed sobą ma „mur” złożony z czterech rywali. Herrera jest zbyt blisko Sigurdssona, co sprawia, że zagranie do Hiszpana jest zbyt ryzykowne. Routledge i Bony nie zostawiają wiele miejsce na zagranie do Fletchera, a nawet jeśli to podanie uda się Jonesowi, do Szkota momentalnie mogą doskoczyć KI i Bony (tak samo Shelvey w przypadku trudniejszego podania do Maty). Zarazem widzimy, że choć Young ma sporo miejsca, to jedynie bardzo dokładne, podanie krosowe „do przodu” pozwoliłoby Anglikowi zdobyć teren i zostać 1 na 1 z Rangelem. Ostatecznie Jones podaje do Fletchera, ale ten ma na plecach Bony'ego i pod presją Iworyjczyka podaje niedokładnie do Lingarda. Aut dla gości. United tracą piłkę.
Herrera – lub Mata, kiedy zamieniał się z rodakiem pozycjami – nie mieli zbyt dużo miejsca w okolicach koła środkowego. Doskakujący w kryciu zawodnicy gości uniemożliwiali rozegranie przez zagęszczony środek. Wspomniany „centrostrzał” Jonesa zwieńczył akcję, w której podopiecznym van Gaala środkiem udało się przedrzeć, budując płynną akcję przez wszystkie formacje. Był to jednak wyjątek potwierdzający regułę.
W każdym razie, Swansea nie miała żadnych oporów przed bronieniem całą jedenastką. Gdy rywal tworzy trzy szczelne linie, taką defensywę jest naprawdę trudno sforsować. Zwłaszcza gdy United wciąż uczą się nowego systemu.
W ofensywie podopieczni Monka zrobili dokładnie tyle, ile było trzeba, aby wywieźć trzy punkty. Ani więcej, ani mniej. Stworzyli dwie sytuacje, obie wykorzystali, przy czym drugą przy sporej pomocy De Gei. Nie był to zatem mecz, po którym można powiedzieć, że goście wzięli szturmem Old Trafford (jak np. Manchester City w ubiegłym sezonie). Inna sprawa, że dorobek United w ofensywie był podobny, w bramkach to jednak goście okazali się lepsi.
Ważną rolę w drużynie gości spełniali skrzydłowi – Routledge, Dyer oraz Montero (zmienił Dyera). To oni, w pierwszej połowie, pomagali wyciągać wahadłowych i półśrodkowych obrońców United, a także szukali miejsa pomiędzy nimi, by wyjść do prostopadłego podania z głębi pola. Po przerwie, gdy United przeszli na ustawienie z czterema obrońcami i ze skrzydłowymi, skrzydłowi Swansea mieli na to już zdecydowanie mnie okazji. De facto zostali zneutralizowani, bowiem niewiele było z ich strony gry 1 na 1. Niewiele, lecz wystarczająco, aby Swansea zdobyło zwycięską bramkę. Poza akcją bramkową, gdy Montero zakręcił Blackettem, a z kiksu Routledge'a wyszła asysta do Sigurdssona, Montero nie zaliczył żadnego dośrodkowania (1/3 w dryblingach), Routledge i Dyer żadnego (ogółem goście mieli ich ledwie 9, w tym ledwie dwa celne).
Jak wspomniano, Swansea próbowała zarówno gry w ataku pozycyjnym, jak i błyskawicznego przechodzenia z obrony do ataku. Pierwszą bramkę poprzedziła seria 24 podań, w akcji brali udział graczy wszystkich formacji (Fabiański również); druga – po szybkim wznowieniu z rzutu wolnego i ledwie trzech podaniach. Cały atak, od zagrania Bony'ego ze stojącej piłki, trwał natomiast niespełna 14 sekund.
ZMIANA USTAWIENIA PRZEZ VAN GAALA
Na reakcję van Gaala nie trzeba było długo czekać. W przerwie Nani zmienił Hernandeza i gospodarze przystąpili do odrabiania strat w ustawieniu 4-2-3-1, z Youngiem i Jonesem na bokach obrony, Nanim i Januzajem na skrzydłach oraz Matą operujących tuż za najbardziej wysuniętym Rooney'em.
Dzięki temu manewrowi van Gaalowi udało się uruchomić skrzydła, na których w pierwszej połowie w ogóle brakowało ruchu (wahadłowi). Skrzydłowi Swansea zostali zmuszeni, by w większym stopniu angażować się w defensywę. Skrzydłowi United z kolei, już bez zaciągniętego hamulca ręcznego, skupili się na nękaniu bocznych obrońców gości. Nieźle spisujący się w pierwszej połowie Taylor już trzy minuty po przerwie złapał żółtą kartkę za ostry faul na Januzaju. W 53' minucie zastąpił go Tiendalli. Szybka i właściwa reakcja Monka.
United po przerwie wyglądali lepiej – byli szybsi, atakowali z większą dynamiką, jakby bardziej zmotywowani. Bezpośrednie przełożenie na grę było jednak niewielkie. „Odmiana” wystarczyła bowiem na ok. 10 minut w miarę płynnej i poukładanej gry. Dośrodkowania, choć na skrzydłach było „sporo” szumu, nie przynosiły skutku. Mata i Herrera nie byli w stanie przeprowadzić piłki przez środek i w ten sposób tworzyć sytuacje (zresztą tego drugiego zmienił Fellaini, co już świadczy o tym, jak występ Hiszpana ocenił van Gaal...). Szarpanie Rooney'a wystarczyło na jedną, w sumie dosyć przypadkową bramkę.
WNIOSKI
Debiut, spore oczekiwania, balon podpompowany wynikami sparingów, i wszystko skończyło się jak za Davida Moyesa. Van Gaal przygodę z Premier League rozpoczął od porażki, ale niewykluczone, że to jedna z lepszych rzeczy, jaka mogła mu się na tym etapie przydarzyć. Dlaczego?
Po pierwsze, wzmocnienia. Holender może odbudować morale zespoły, zaszczepić zwycięską mentalność, ale to wszystko z grupą graczy w większości przeciętnych. Lider defensywy – Smalling. Wahadłowi – Young i, nawet, Valencia? Defensywny pomocnik – Fletcher? Teraz, gdy doszło jeszcze kilka kontuzji, widać, że kołdra jest krótka, a pod nią brakuje jakości. Na konieczność dokonania kilku wartościowych transferów, po porażce ze Swansea, zwracał uwagę m.in. Alan Shearer (czytaj TUTAJ). Po drugie, system. Ta akurat łączy się z uwagą poprzednią – jeśli van Gaal chce grać w 3-5-2, ewentualnie 4-3-3, to potrzebuje zawodników, którzy w tym ustawieniu potrafią grać. Zawodników – znów wracamy do tego, o czym wyżej – klasowych, podnoszących poziom i gwarantujących jakość.
Porażka ze Swansea uwidacznia potrzebę tych zmian. Van Gaal po spotkaniu stwierdził, że jego zawodnicy „dokonywali złych wyborów”. Ale skąd te złe wybory się biorą? Z kombinacji niedoboru umiejętności i z wciąż trwającej, niełatwej nauki nowego systemu. Trudno spekulować, czy van Gaal odejdzie od gry trzema obrońcami. Jeśli jednak zwyczajnie zabraknie mu zawodników potrzebnych do tego systemu (środkowi obrońcy + wahadłowi), raczej nie będzie miał wyboru. Kontuzja Lingarda i zmiana dokonana w przerwie sugerują, że szanse na odejście od 3-5-2 są spore. Zresztą, jak sam wielkokrotnie podkreślał van Gaal, istotna i niezmiena jest jego wizja, filozofia futbolu, nie zaś ustawienie (chociaż, nieco żartobliwie, można zapytać, czy jest w stanie grać jeszcze 4-3-3 bez Strootmana?).
Co się tyczy Swansea, podopiecznym Monka należą się słowa uznania za wysoki poziom dyscypliny taktycznej oraz skuteczną i konsekwentną grę w obronie. Wygrana na Old Trafford powinna tylko utwierdzić menadżera „Łabędzi” w przekonaniu, że bardziej pragmatyczny, wyrachowany futbol może być kluczem do zakończenia sezonu na pozycjach 8-10. Niewykluczone też, że Swansea częściej będzie decydowało się na tę taktykę również w meczach na Liberty Stadium.
MATEUSZ JAWORSKI