To będzie długa noc w Niecieczy. Legia boleśnie sprowadzona na ziemię!

2016-03-02 18:57:22; Aktualizacja: 8 lat temu
To będzie długa noc w Niecieczy. Legia boleśnie sprowadzona na ziemię! Fot. Transfery.info
Źródło: transfery.info

W słowniku języka polskiego możemy znaleźć masę wyrazów będących synonimami sensacji, jednak żaden z nich nie odda tego, co wydarzyło się dzisiaj w pewnej malutkiej wsi w województwie małopolskim. Termalica wygrywa 3:0 z Legią Warszawa.

31,9 lat. Dokładnie tyle wynosiła dzisiaj średnia wieku wyjściowej jedenastki gospodarzy. W Niecieczy stawiają na doświadczenie, złośliwi powiedzieliby, że niekoniecznie poparte umiejętnościami. Potrzeba by godzinami wertować CV zawodników „Słoni”, by znaleźć choć jedną rubrykę, w której rzeczywiście byliby lepsi od swoich dzisiejszych rywali, ale z drugiej strony – to że podopieczni Mandrysza nie są pierwszej młodości, w żadnym wypadku nie zabrania im marzyć. Pokonanie stołecznego giganta, który w dodatku wydaje się obecnie być bez żadnej skazy byłoby dużym wydarzeniem, a zrealizowanie tego przez beniaminka ze wsi mającej nieco ponad 700 mieszkańców, nabrałoby bezprecedensowego wymiaru. Pomimo swojego doświadczenia i ogrania zawodnicy Termaliki mieli obowiązek zdawać sobie sprawę, że stoją dzisiaj przed wielką szansą, by zapisać swoje nazwiska na kartach historii.

Z powodu nadmiaru żółtych kartek zespół trenera Mandrysza musiał sobie radzić bez dwóch absolutnie fundamentalnych postaci. Mateusz Kupczak od ósmej kolejki spędził na boisku 1530 z 1535 możliwych minut i do spółki z Babiarzem tworzył całkiem solidny duet w środku pola. Szkoleniowiec z Niecieczy postanowił zastąpić 24-letniego pomocnika Daliborem Plevą, który nominalnie gra na prawej obronie. Jego pozycję zajął Ziajka. Drugim nieobecnym był Dawid Sołdecki, w którego miejsce wskoczył nieśmiertelny Stano.

Od pierwszych minut widać było jednak, że dzisiejszy mecz dla rosłego, 38-letniego Słoweńca będzie twardym orzechem do zgryzienia. Już w pierwszej minucie dał mu się we znaki Nemanja Nikolić, który przy bocznej chorągiewce boiska z niebywałą łatwością go przepchał.

Trener Czerczesow od momentu przyjścia do Legii stara się zaszczepić swoim piłkarzom to, żeby zawsze grali swoje i nie przejmowali się tym, z kim aktualnie grają. Filozofia doskonale znana na trybunach w Niecieczy, bo dokładnie tak od początku sezonu zachowuje się ekipa „Słoni”. Pomimo, iż nie zawsze udawało się im dzisiaj wychodzić spod pressingu "Wojskowych", to i tak konsekwentnie starali się rozgrywać piłkę od bramkarza.

Przez zdecydowaną większość pierwszej połowy aktualny lider tabeli był drużyną, która bez wątpienia ma więcej jakości w swoich szeregach, ale za bardzo nie wie co z tym fantem zrobić. Legia dochodziła do sytuacji strzeleckich, ale zachowywała się w nich jak dziecko we mgle. Natomiast Termalica nie stwarzała praktycznie żadnego zagrożenia, ale w 35. minucie pomocną dłoń postanowił wyciągnąć do nich Michał Pazdan. Po jego kuriozalnym nieporozumieniu z Arakdiuszem Malarzem, Kędziorze pozostało tylko wpakować piłkę do pustej bramki, co też uczynił.

Do przerwy utrzymał się bardzo korzystny rezultat dla gospodarzy, a „Wojskowi” nie sprawiali wrażenia ludzi, dla których taki stan rzeczy jest niekomfortowy. Wszystko wskazywało na to, że w szatni ich charakterny szkoleniowiec pomoże im dojść do siebie, ale okazało się, iż zrobił to bezskutecznie. Tuż po rozpoczęciu drugiej części gry wynik podwyższył Patrik Misak. Pomimo że pokonanie Legii przez Termalicę nie było już marzeniem ściętej głowy, tylko czymś wielce prawdopodobnym, to piłkarze „Słoni” nie spoczęli na laurach. Legia stawała na głowie, by uniknąć kompromitacji, jednak ich dzisiejsza gra była jednym, wielkim popisem bezradności. Warszawska drużyna z każdą minutą coraz bardziej się otwierała i dzięki temu gospodarze mięli niejedną dogodną okazję, by podwyższyć swój dobytek bramkowy i udało im się to w doliczonym czasie gry, gdy Dawid Plizga ostatecznie ustalił wynik.

Na murawie od pierwszego gwizdka sędziego zameldował się Ondrej Duda. Swoim niedzielnym występem z  Ruchem dał wiele argumentów, by to na niego zaczął stawiać rosyjski szkoleniowiec, ale głównego powodu takiej, a nie innej decyzji trzeba poszukiwać gdzie indziej. Przed meczem na drobny uraz kolana narzekał Prijovic i to dlatego usiadł dzisiaj tylko na ławce rezerwowych. Wydawało się, że dzięki szansie, którą dostał dzisiaj od losu Duda, sporo namiesza w hierarchii warszawskiej drużyny, jednak rzeczywistość okazała się zgoła inna. Słowacki piłkarz był dzisiaj powolny i bezradny, a obserwując jego poczynania naprawdę trudno uwierzyć, że ta wielka rywalizacja w Legii odnosi pożądane skutki.

Jedyną osobą, która mogłaby skutecznie odzwierciedlić skalę kompromitacji, jaką ponosi dzisiaj lider Ekstraklasy jest Edward Potok. Przed „Wojskowymi” naprawdę długi powrót do Warszawy, a przed nami wszystkimi naprawdę długie godziny, dni, tygodnie, a pewnie i miesiące rozmyślania nad tym, o co tak właściwie chodzi w tej polskiej piłce.