Dramatyczna historia gracza Pescary. „Ryzykowałem życie, by grać we Włoszech!”

2017-04-05 13:44:01; Aktualizacja: 7 lat temu
Dramatyczna historia gracza Pescary. „Ryzykowałem życie, by grać we Włoszech!” Fot. Transfery.info
Rafał Bajer
Rafał Bajer Źródło: La Gazzetta dello Sport

Pomocnik Pescary, Mamadou Coulibaly, opowiedział swoją historię w wywiadzie dla „La Gazzetta dello Sport”.

18-latek niedawno został włączony do pierwszej drużyny Pescary i dość szybko otrzymał szansę na debiut. Pomocnik pojawił się na boisku w drugiej połowie meczu z Atalantą, a pierwsze pełne 90 minut rozegrał w zeszły weekend, kiedy jego drużyna niespodziewanie zremisowała z Milanem 1:1. W ostatnim wywiadzie Coulibaly przyznał, że wiele przeszedł, by móc to osiągnąć.

Piłkarz szybko opuścił rodzinny dom nie informując o tym swojej rodziny. Mimo trudności dostał się do Europy, gdzie realizuje swoje marzenie - zostać profesjonalnym piłkarzem.

- Wyjechałem tylko z plecakiem. Powiedziałem o tym jedynie Mamadou, mojemu najlepszemu przyjacielowi. Moi rodzice myśleli, że jestem w szkole. Wyłączyłem telefon i nie odzywałem się przez trzy-cztery miesiące, myśleli, że umarłem - opowiada Coulibaly.

- Miałem w domu co jeść, byłem tam ja i moje dwie siostry. Mój ojciec nie chciał, żebym grał w piłkę. Dla niego liczyła się nauka, w naszej rodzinie jest wielu nauczycieli. Ojciec jest nauczycielem wf-u, moje ciotki uczą innych przedmiotów. Powiedział mi, że weźmie mnie do kilku europejskich klubów, ale mówił to, żebym był cicho. Ryzykowałem życie, by grać w piłkę, ale zrobiłem to dla nich. Wkrótce będę mógł im pomóc.

Następnie zawodnik mówi jak udało mu się dostać do Europy.

- Kupiłem bilet na autobus z Dakaru do Maroko, ale to nie było niebezpieczne. Najgorsze przyszło później. W Maroko spałem w porcie, nie miałem pieniędzy na łódź. Pewien człowiek widział mnie tam przez kilka dni i zapytał dlaczego śpię na ulicy. Powiedziałem, że chcę się dostać do Europy.

- Po kilku dniach wrócił, pracował na łodzi, która płynęła do Francji i stwierdził, że mogę popłynąć. To nie była łódź, którą można zobaczyć w telewizji, ta była większa, transportowała żywność. Było ze mną 20 chłopaków. Byłem tam dla futbolu, ale nie wiem, jakie były ich marzenia. Czasem we Włoszech nazywają mnie "człowiekiem z łodzi", by mnie obrazić, ale nie reaguję. Tak właśnie się tu dostałem, nie jestem lepszy od innych, którzy przypłynęli do Włoch na łodziach. Sama podróż nie była niebezpieczna, problem w tym, że nie umiem pływać. Gdyby łódź zatonęła, byłbym martwy.

- Najtrudniejszy był początek w Livorno. Pewien człowiek miał mnie przedstawić kilku drużynom, lecz następnego ranka obudziłem się w hotelu i już go nie było. Nie miałem pieniędzy, nie znałem nikogo, nie mówiłem po włosku. Widział mnie jak gram na plaży, zabrał mnie na testy w Livorno, których chciałem, ale nie miałem potrzebnych dokumentów.

- Spałem na ulicy, miałem szczęście, jeśli dostałem od kogoś kanapkę. Byłem w Rzymie, później ktoś mi powiedział, że dużo Senegalczyków jest w Pescarze, wsiadłem więc do pociągu bez biletu. Wysiadłem w Roseto, na złej stacji, musiałem spać na boisku. Znalazła mnie policja i zabrała mnie do noclegowni w Montepagano.

- Miałem testy w Cesenie, Sassuolo, Romie i Ascoli, ale nikt mnie nie wziął. Grałem trochę w piłkę w szkole, jako dziecko w Senegalu grałem na ulicy. Reszty uczyłem się z telewizji, oglądałem dużo meczów i uczyłem się ruchów.

Coulibaly z pewnością będzie długo wspominał swój debiut w pierwszym składzie przeciwko Milanowi, ponieważ, jak przyznaje, jest to jedna z jego ulubionych drużyn. Senegalczyk przyznaje również, że nie zapomina o swoich bliskich, którzy zostali w ojczyźnie.

- Czego nauczył mnie mecz z Milanem? Że pewnego dnia będę mógł grać na tym poziomie. Jestem tego pewien, ponieważ przychodzi mi to naturalnie. Milan to jeden z klubów, którym kibicuję. Zawsze wspieram Milan, Francję i Manchester United.

- Mój ojciec jest restrykcyjny, dwa lata temu nie mógłbym mu powiedzieć, że jestem we Francji, kazałby mi wrócić. Teraz rozmawiamy codziennie, mówi, że jest szczęśliwy, a ja przeprosiłem. Nie widziałem jego ani mojej mamy od dwóch lat, tęsknię za mamą. Gdy odszedłem, płakała, myślała, że już nie żyję. Teraz? Czuję się szczęśliwy.