Belgijska afera transferowa. Balikwisha idzie w ślady Bosmana i chce wykorzystać prawo cywilne, by zmienić klub
2021-07-01 12:29:21; Aktualizacja: 3 lata temuBelgia po raz kolejny może być świadkiem ciekawej batalii transferowej. Wszystko za sprawą Michela-Ange Balikwishy.
Zakończony sezon był debiutanckim w najwyższej klasie rozgrywkowej dla belgijskiego napastnika z kongijskimi korzeniami. Był on całkiem udany, bowiem 20-latek pokazał dużą wszechstronność w przedniej formacji, zdobywając siedem goli i dokładając dwie asysty w 26 meczach. I choć jego nazwisko nie jest jeszcze szczególnie rozpoznawalne dla postronnego kibica, w Belgii może ono wkrótce skojarzyć się z niemałymi kontrowersjami.
Portal „Voetbal Nieuws” informuje, że gracz chce odejść ze Standardu Liège, ponieważ uważa, że zarabia tam zdecydowanie za mało jak na prezentowaną przez siebie formę. Klub nic sobie z tego jednak nie robi, bowiem umowa gracza wygasa dopiero w połowie 2023 roku, zatem zdaniem dyrekcji piłkarz musi uszanować warunki, na które sam niegdyś się zgodził.
W grę wchodzi sprzedaż, lecz właśnie tutaj pojawiają się komplikacje, które mogą doprowadzić do prawnej batalii. Gracz otrzymał kuszącą propozycję ze strony Royal Antwerp i to właśnie tam chciałby grać. Z układy z tym klubem niekoniecznie chce wchodzić jednak Standard, który uważa, iż oferta w wysokości 4,5 miliona euro jest niewystarczająca.Popularne
Inaczej „Les Rouches” patrzą na ofertę Club Brugge, które jest gotowe na wyłożenie nawet sześciu-siedmiu milionów. Gdyby piłkarz przyjął propozycję z Brugii, byłoby po problemie, jednak tam nie otrzyma takiej umowy jak w Antwerpii i gracz zwyczajnie wolałby zagrać gdzie indziej. Zrodził się impas, który może zostać rozwiązany przed... sądem pracy.
Agent piłkarza, Didier Frenay, jest przekonany, że klub nie ma prawa wpływać na to, gdzie piłkarz ma grać. Dlatego też w akcie desperacji wysłano do klubu pismo z informacją, iż Balikwisha rozwiązuje umowę na mocy „Prawa 78”.
Jest to przepis z belgijskiego prawa pracy, który umożliwia pracownikowi rozwiązanie umowy z obecnym pracodawcą pod warunkiem wypłacenia mu wynagrodzenia, które miałby otrzymać do końca porozumienia. Dla Balikwishy nie byłby to szczególnie duży wydatek, o ile otrzymałby pomoc od Antwerpu, ponieważ jego zarobki są niskie. Standard mógłby za to stracić wschodzącą gwiazdkę praktycznie za bezcen, otrzymując w ramach rekompensaty jedynie równowartość wypłacanej w przyszłości pensji.
W belgijskiej piłce panuje niepisane porozumienie, by nie korzystać z tego przepisu prawnego, Balikwisha uznał jednak, że w obecnej sytuacji nie ma innego wyjścia i może wytworzyć precedens, który wstrząśnie krajowym rynkiem transferowym. Dyrekcja Standardu została postawiona pod ścianą. Jeśli klubowi prawnicy nie znajdą prawnego wyjścia z sytuacji, klub będzie musiał sprzedać zawodnika tam, gdzie ten sobie zażyczy, nawet za niższą kwotę, lub będzie musiał pogodzić się z utratą gracza w dość nietypowy sposób.
Przypomnijmy, że to właśnie z Belgii wywodzi się słynne Prawo Bosmana. Za sprawą Jean-Marca Bosmana piłkarze mogą obecnie zmieniać bezproblemowo klub, kiedy tylko wygaśnie ich kontrakt. Przed kilkuletnią batalią w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej kluby musiały płacić sumę odstępnego nawet w sytuacji, gdy zawodnik pozostawał już bez kontraktu.