46-latek w marcu tego roku objął Lechię Gdańsk. Najlepszy
strzelec zespołu, Marco Paixão, rozegrał pod jego wodzą dwa
spotkania, po czym został odsunięty od drużyny. Jak poinformował
klub, dość zaskakująca decyzja była efektem samowolnego wyjazdu
Portugalczyka do ojczyzny w momencie, gdy miał dochodzić do pełni
sił po kontuzji. Lechia potwierdziła jednocześnie, że wygasający
kontrakt napastnika nie zostanie przedłużony i wraz z początkiem
lipca strony faktycznie zakończyły współpracę.
33-latek,
który obecnie jest zawodnikiem tureckiego Altayu, wrócił do całej
sprawy w rozmowie ze Sport.pl.
- Musiałem odejść. Choć
nie chciałem. Przez jednego człowieka. Osoba, która jest za to
odpowiedzialna, to Piotr Stokowiec. W sumie dalej nie wiem, co tak
naprawdę się wydarzyło. Stokowiec podjął decyzję, że ma mnie w
Lechii nie być. Myślę, że nie lubił mnie od początku i szukał
powodu, aby odsunąć mnie od zespołu - powiedział zawodnik.
Paixão potwierdził, że wyjechał do Portugalii, ale -
podobnie jak inni piłkarze - miał wtedy trzy dni wolnego. Jak mówi,
nie ma pojęcia, dlaczego Stokowcowi zależało na pozbyciu
się go z zespołu.
- To zły człowiek. Od razu patrzył na
mnie krzywo. W końcu w Gdańsku doszło do spotkania. Byłem tam ja,
Stokowiec, prezes Adam Mandziara i dyrektor Janusz Melaniuk. I zanim
padło pierwsze słowo, Stokowiec powiedział „nie chcę ciebie,
znajdź inny klub, daj nam spokój”. A to i tak pół biedy.
Jeszcze gorsze rzeczy Stokowiec mówił mi w szatni - przyznał
Portugalczyk (cała rozmowa TUTAJ).
Paixão zakończył
przygodę z Lechią z bilansem 68 spotkań, 34 goli i sześciu asyst.
Były podopieczny atakuje Stokowca. „To zły człowiek”
fot. Transfery.info
Piotr Stokowiec uchodzi na rodzimym podwórku za rzetelnego fachowca. Jak się jednak okazuje, nie każdy zawodnik dobrze wspomina współpracę ze szkoleniowcem.