Podopieczni Didiera Deschampsa wykonali już plan minimum i zapewnili sobie po dwóch spotkaniach awans do dalszej fazy turnieju. Sukces ten, bacząc na liczne absencje w drużynie, nie był wcale taki pewny.
„Trójkolorowi” już w najbliższą środę, a dokładniej 30 listopada, rozegrają ostatni mecz w grupie, stając naprzeciwko Tunezji. W teorii zespół prowadzony przez Jalela Kadriego ma jeszcze szansę na awans, lecz taki obrót spraw wydaje się wielce nieprawdopodobny.
Obrońcy trofeum mogą więc w starciu z „Orłami Kartaginy” postawić na zapasowy garnitur, dając pograć mniej istotnym postaciom. Didier Deschamps myśli o przyszłości i nie zamierza niepotrzebnie ryzykować zdrowia swoich podopiecznych. 54-latek drży szczególnie o pozycję lewego obrońcy, na której pewniakiem jest obecnie Theo Hernández.
Ewentualny uraz piłkarza AC Milanu sprowadziłby na Francuzów spore kłopoty. Dlatego, w meczu z Tunezją obsadzić newralgiczną rolę będzie mógł Eduardo Camavinga.
Perełka Realu Madryt nie zadebiutowała jeszcze na mundialu, przyglądając się poczynaniom kolegów z ławki. Nowa pozycja powinna to ułatwić.
- Zapytaj mnie, czy zagra jutro, ale i tak ci nie powiem. Adrien Rabiot był już wykorzystywany w defensywie, Jules Koundé również potrafi wypełniać luki, a Eduardo dawał radę na boku obrony, w swojej historii grał nawet na stoperze. Nie są to specjaliści na tej pozycji, ale dają alternatywę - oznajmił opiekun „Les Bleus” na konferencji.
Camavinga w swej zawodowej karierze jeszcze nigdy nie pełnił docelowo pozycji bocznego defensora. Oczywiście, takie epizody się zdarzały, lecz nie od pierwszych minut.