FC Barcelona grała z Manchesterem City, ale gwiazdą był Juan Carlos Unzué. „My chcemy po prostu żyć”
2022-08-25 00:24:44; Aktualizacja: 2 lata temuFC Barcelona zmierzyła się w meczu charytatywnym z Manchesterem City, a zawody zakończyły się wynikiem 3:3. Celem było zebranie środków na leczenie chorych na stwardnienie zanikowe boczne (ALS), z którą zmaga się Juan Carlos Unzué. To on był dziś gwiazdą wieczoru.
Były bramkarz FC Barcelony, Sevilli czy Osasuny zakończył karierę piłkarską w 2003 roku. Zaraz potem wstąpił na drogę trenerską, co umożliwiła mu „Blaugrana”.
Hiszpan był trenerem bramkarzy w stolicy Katalonii przez siedem lat, pracując w tym czasie z Frankiem Rijkaardem oraz Pepem Guardiolą.
Juan Carlos Unzué próbował również swoich sił jako pierwszy szkoleniowiec, prowadząc Numancię, Racing Santander, Celtę Vigo oraz Gironę. Kiedy opiekunem ekipy z Camp Nou był Luis Enrique, pełnił on również rolę jego asystenta.Popularne
55-latek w pewnej chwili musiał odłożyć na bok sportowe aspiracje czy plany. Dowiedział się, że choruje na stwardnienie zanikowe boczne (ALS), wobec którego lekarze są w tej chwili bezsilni.
Na jego cześć, a także innych osób zmagających się z tą chorobą zorganizowany został mecz charytatywny. Zmierzyły się ze sobą FC Barcelona oraz Manchester City.
Nim do tego doszło, Unzué zjawił się w szatni „Dumy Katalonii”.
– Dzięki wspólnemu wsparciu ze strony was oraz klubu, jak również waszej wrażliwości możemy zebrać niezłą sumę, która pomoże w badaniach nad chorobą ALS – powiedział.
Mikrofon należał do ex-golkipera także przed samymi zawodami.
– Chcę podziękować FC Barcelonie i Manchesterowi City. Chciałbym również podziękować wszystkim, którzy kupili bilet. Członkowie zespołu ALS – w tym ci zebrani na boisku – my chcemy po prostu żyć i cieszyć się życiem – oświadczył.
Zawody, które obfitowały w sporo błędów indywidualnych, zakończyły się wynikiem 3:3. Gole dla gospodarzy strzelali Pierre-Emerick Aubameyang, Frenkie de Jong oraz Memphis Depay. Gościom bramki zapewnili Julián Álvarez, Cole Palmer i Riyad Mahrez.
Robert Lewandowski w ogóle nie pojawił się na boisku.
Gdy mecz dobiegł końca, Unzué wyznał, że nie spodziewał się tak wielu kibiców na stadionie.
– Myślałem, że osiągnięcie 80 tysięcy fanów będzie spełnieniem marzeń, ale ludzie w klubie powiedzieli mi, że przez ostatnie 15 dni sprzedawali dużo biletów, a w ostatnich trzech dniach było jeszcze lepiej. Wiedzieli, co mówią – oznajmił, wysyłając komunikat do hiszpańskich polityków.
– Już teraz robimy dużo szumu. Potrzebujemy jednak szybszych terminów, bo ta choroba nie czeka. Codziennie zabiera trzech z zespołu ALS i trzech kolejnych dołącza na ich miejsce. Chcemy żyć, mimo naszych ograniczeń, i być szczęśliwi. Potrzebujemy pomocy i tego, aby władze o nas pomyślały – zakończył.