Fuera!

2012-03-12 19:31:43; Aktualizacja: 12 lat temu
Fuera! Fot. Transfery.info
Oskar Ogórkiewicz
Oskar Ogórkiewicz Źródło: Transfery.info

Jakiej drużynie kibicujesz? Pewnie oprócz klubu wspierasz też jakąś reprezentację. Jeśli nie jesteś fanem FC Barcelony, to pewnie jesteś przyzwyczajony do porażek swoich pupili, przynajmniej w ostatnich latach.

Porażek według Ciebie często niezasłużonych. Co jest najczęściej ich powodem? Kogo obwiniasz? Trenera? Raczej nie. Nieskutecznego napastnika? Rzadko. Sędziego? Częściej. Jeszcze częściej niesłusznie.

 

Rozmowa głównego arbitra z jednym ze swoich pomocników w przerwie meczu:

- Wszystko ok, stary?

- Tak… Tam chyba był spalony.

- Chyba?

- Stał przed bramkarzem. Nie mogłem powiedzieć na 100% z miejsca, gdzie stałem. Zobaczyłem na telebimie.

- Minimalny ,minimalny.

- Nie podniosłem flagi niestety.

Do szatni wchodzą panowie w bluzach z napisem UEFA, a sędzia główny zaczyna rozmowę:

- Spalony?

- Prawdopodobnie, nie wiem…

- Dla mnie to niemożliwe. To było powtórzone – dodaje drugi z napisem UEFA.

- Jak będziesz wiedział, powiedz mi – odpowiada główny.

Doliczony czas gry. 1-0. Przegrywająca drużyna ma rzut wolny z niebezpiecznego miejsca. W polu karnym dochodzi do przepychanek.

- Zatrzymać, zatrzymać – krzyczy liniowy przez mikrofon.

Gwizdek.

- Ok, gdzie?

- 18 i 6. Zwróć uwagę na nich. Ciągną się za koszulki.

- Nie ciągnąć się za koszulki - rozjemca poucza zawodników. – Ok, zostanę blisko, powtórzę wolnego – zwraca się do drugiego sędziego.

Piłka zmierza w stronę pola karnego, jeden z graczy pada na murawę. Arbiter nie ma wątpliwości i wskazuje na rzut karny. Trener oburzony, kibice wściekli, piłkarze zaciekle protestują.

- Wszystko, kurwa, jasne! Odsunąć się! Jeśli nie przestaniecie, dam żółtą kartkę!

- Proszę – piłkarz próbuje załagodzić sytuację.

- Oh, tak? – zdenerwowany wyciąga „żółtko”.

Do piłki podchodzi zawodnik z numerem 7. Pewnie wykonuje „jedenastkę”, a na tablicy widnieje wynik 1-1. Po kilku sekundach następuje koniec meczu.

- Nikt nie ciągnął się za koszulki! Tam nic nie było! Pierdolona hańba! Angielski sędzia! Wstyd! – te słowa wykrzyczał trener w stronę trójki sędziowskiej, już po zejściu do tunelu.

To również koniec marzeń o czymkolwiek. Nasi wracają do domu. Tak, to prawdziwy zapis rozmów pamiętnego meczu Polska – Austria. Kibice zgotowali prawdziwy horror jednak dopiero po spotkaniu. Wymyślne piosenki, porównania do Hitlera, groźby śmierci – to tylko wierzchołek góry. Ojciec Howarda Webba również nie miał łatwego życia. Wokół jego domu przez cały czas kręcili się Polacy, którzy przecież bardzo licznie zamieszkują Anglię. Policja często patrolowała rejon. A to wszystko przez poprawną decyzję. Co do jej słuszności nie ma żadnych wątpliwości. Działaczom i osobom odpowiedzialnym za pracę arbitrów podczas ME w 2008 nie spodobała się natomiast sytuacja z pierwszej połowy, czyli gol Rogera. Tu również nie powinno być zastrzeżeń – bramka ze spalonego, ewidentnie nieprawidłowa. To właśnie przez to Howard Webb pożegnał się z turniejem i wraz z kilkoma innymi „trójkami sędziowskimi” pojechał do domu już po fazie grupowej.

Takich sytuacji było i jest mnóstwo. Tak tylko wspomnę o nieuznanym golu Anglików w meczu z Niemcami podczas MŚ 2010. „Synowie Albionu” tym trafieniem wyrównaliby stan spotkania na 2-2 jeszcze w pierwszej połowie, a skończyło się 4-1 dla naszych zachodnich sąsiadów.

W meczach Realu z Barceloną aż huczy od kontrowersyjnych decyzji. W zasadzie, to w każdym innym meczu można się dopatrzeć błędu sędziego. Oczywiście, nieodgwizdany faul na środku boiska nie boli prawie wcale, ale wyimaginowany spalony w sytuacji, w której napastnik miałby przed sobą tylko bramkarza, już piecze. Niepodyktowanego karnego również da się z trudem przełknąć, ale gola ręką już nie. Można wymieniać przez kilka minut. Ważna jest też ranga zawodów.

Ktoś powie, że błąd to błąd, a sędziowie są po to, i jest ich tylu, aby ich nie popełniać. Otóż nie.

Wyobraź sobie, że stoisz na samym środku ogromnego placu, a wokół Ciebie jeżdżą samochody, motory i rowery, na pasach przechodzą piesi. Wielki szum i hałas. Nagle dochodzi do zderzenia dwóch aut. Kto jest winny? Nie wiesz, wszyscy jeździli wszędzie, a Ty akurat patrzyłeś na motor, który zdawał się przekroczyć dozwoloną prędkość i zagrażał pieszym. Twoi pomocnicy również byli zaaferowani tą sytuacją. Co teraz? Szybko! Na podjęcie decyzji masz 5 sekund, patrzy na Ciebie kilka milionów osób. Szybciej! Co robisz? Widzisz zbliżający się tłum. No dalej! Została sekunda. Winny kierowca czerwonego pojazdu –stawiasz tezę. Prowadzący ten samochód już jest 3 centymetry obok Twojej twarzy i wykrzykuje przekleństwa w języku, którego nie rozumiesz. Reszta kierowców już biegnie w Twoją stronę, nie chcą się przytulić. Durny przykład? To ustaw się na boisku piłkarskim, oceń pierwszą sytuację. Pepe vs Alves (myślę, że większość wie o co chodzi). Pamiętaj, na podjęcie decyzji masz w tym wypadku niecałe 5 sekund. Co robisz? Faul, ale czy dajesz kartkę? Żółtą, czerwoną? Teraz zmierz się z tymi aktorami i ich przepędź. Otoczyli Cię, zaraz może dojść do bójki, opanuj to! Prawda, że proste?

Teraz Ci nietrudno ocenić, masz już zakodowaną całą sytuację, bo widziałeś to pewnie 1000 razy. Z czego 500 w zwolnionym tempie. A profesjonalni sędziowie nadal się sprzeczają co do słuszności tej kartki. Ja osobiście bym czerwonej nie pokazał, no ale widziałem 1000 powtórek, z każdej kamery. Gdybym jednak  był na boisku zamiast sędziego, a Alves leżał w stanie agonii, piłkarze „Blaugrany” wystawiali akt zgonu… Chyba jednak czerwona.

 No właśnie, powtórki. To jest to, czego niektórzy nie mogą się doczekać, inni zaciekle zabijają pomysł już w zarodku. A jeszcze inni testują system goal-line, dobre i to. Ja jestem z tymi pierwszymi. Wprowadzić będzie jednak niezmiernie ciężko. Jest kilka aspektów, które o tym decydują. Nie chodzi tu o koszt samego monitoringu, bo kamery już przecież są. Wystarczyłby jeden ekran, w który sędziowie mogliby spojrzeć w razie jakiejkolwiek niejasności. No tak, a co z małymi klubami, gdzie brakuje pieniędzy na piłki? Zasady powinny być równe dla wszystkich. Tu sprawa jest ciężka, ale do rozwiązania. Jeden mały rejestrator wideo zamocowany na arbitrze, jeden mały ekran poza boiskiem. Skoro Ronaldo może kosztować prawie 100 milionów euro… Za te pieniądze można by pewnie obdarować co najmniej jeden kraj w te wynalazki. Jasne, Real nie ma najmniejszego obowiązku nikomu nic dawać, ale podejrzewam, że działacze klubu rozważyliby pomoc kilku drużynom w tej walce. Przecież Mourinho nie raz, nie dwa narzekał na pracę arbitrów. Wielkie organizacje piłkarskie dorzucają się do puli, dokłada państwo, sponsorzy. Nawet kilka groszy od kibica byłoby niezwykle pomocne. Dałbyś 10 zł, aby już więcej Twoja miłość nie została oszukana? Razem z Tobą kilku Twoich kolegów, ich przyjaciele? Dałoby się? Według mnie tak. Ktoś powinien rzucić kamień i powiedzieć STOP. Wyobraź sobie, że Polska podczas najbliższych ME musi wygrać z Czechami, aby awansować. Lewandowski w ostatnich minutach strzela na 1-0, ale bramka nie zostaje uznana. Nie, bo nie, innego powodu nie ma. Co czujesz?

Idźmy jednak dalej, bo nie finanse są tu główną przeszkodą. Jest nią po prostu FIFA.

 - Pomoc wideo dla sędziów nie powinna mieć miejsca w futbolu. Moim zdaniem. Z jednego filozoficznego (!) punktu widzenia. Zawodnicy nie mają żadnego technologicznego wsparcia podczas meczów. I my akceptujemy, chociaż niechętnie, ale akceptujemy, że robią oni błędy. Sędziowie główni i asystenci powinni także wychodzić na boisko bez technicznego wsparcia i robić błędy. Musimy uczyć futbolu tak, żeby zaakceptować to, że sędziowie robią błędy – to można było usłyszeć po EURO 2008 z ust osoby zrzeszonej w komitecie sędziowskim.

TERE-FERE. Ehkm, tak, ok. To wyjaśnia kwestię, dlaczego napisałem „Ktoś powie, że błąd to błąd, a sędziowie są po to, i jest ich tylu, aby ich nie popełniać. Otóż nie.”

Dlaczego traktują sędziów na równi z piłkarzami? Przecież to zawodników podziwiamy, dla nich kupujemy bilety, zapominamy o rocznicach, przemierzamy góry, lasy i morza, aby zobaczyć ich w akcji. O arbitrach nie powinno się w ogóle mówić, ani pisać, ten tekst nie powinien powstać.

Do tego dochodzą gadki, że powtórki „zabiją piękno futbolu”. No naprawdę, dramat zawodników ewidentnie pokrzywdzonych jest piękny? Ciekawe, czy Irlandczycy są tego samego zdania. Dla mnie piękno futbolu to finał LM w Stambule i zwycięstwo Liverpoolu, to Real grający w 9 i strzelający 2 bramki Valencii, co daje im zwycięstwo w krajowym Superpucharze , to Villareal w półfinale Ligi Mistrzów, to zwycięstwo FC Porto kilka lat wcześniej, to Borussia zdobywająca mistrzostwo Niemiec, to Hiszpania w wielkim stylu wygrywająca Mistrzostwo Europy w 2008, to Messi mijający kilku graczy i strzelający gola. Mnożyć mogę do rana. Powtórki wydłużą czas gry? Ile sekund zajmie analiza sytuacji, a ile minut zabiera afera po wydaniu wyroku? W innych sportach jest to na porządku dziennym. W tenisie ziemnym, jak zawodnik ma wątpliwość, to bierze „challenge” i po sprawie. Nie ma pretensji do nikogo, gra dalej, bo widzi gdzie upadła piłka.

Boję się myśleć i wierzyć, że największym futbolem rządzi korupcja. Nie, zostawiam to. Sędzia ma kilka sekund na podjęcie decyzji, presja jest ogromna, w grę wchodzi wielka stawka. Popełnia błąd, bo jest człowiekiem i ma do tego prawo. Ma również prawo nie zauważyć spalonego, czy faulu. Gra w tych czasach toczona jest w zastraszająco szybkim tempie, piłka lata z prędkością kilkunastu, kilkudziesięciu kilometrów na godzinę, zawodnicy przemieszczają się jak duchy. W gąszczu nóg może nie dostrzec nieprzepisowego zagrania. Zresztą on sam chce tych powtórek. Zawodnik wychodzi wygrać mecz, a sędzia dobrze poprowadzić zawody. Wątpię, czy Webb chciał wszystkich gróźb skierowanych w stronę swoją i rodziny.

Ludzkość na ogół próbuje uporać się z problemami, a problemem są właśnie pomyłki sędziowskie. System nie chce z tym walczyć, twierdzi, że „sędziowie główni i asystenci powinni także wychodzić na boisko bez technicznego wsparcia i robić błędy.” Ten cały cyrk to wina systemu. Jak zwykle zresztą.

Więcej na ten temat: Fuera!