Reprezentant Polski w trwającym sezonie przeżywał bardzo trudne momenty w Hull City. Skrzydłowy przez długi czas prezentował się poniżej oczekiwań menadżera oraz kibiców i na dodatek nabawił się kontuzji, która wyeliminowała go z gry na dłuższy czas.
29-letni zawodnik po powrocie do zdrowia miał spore problemy z wywalczeniem miejsca w składzie angielskiej drużyny, ale na szczęście te złe chwile ma już za sobą, ponieważ jego pozycja w klubie uległa znacznej poprawie po tym, jak piłkarz wrócił naładowany pozytywną energią ze zgrupowania kadry, gdzie w trakcie meczu towarzyskiego przeciwko Korei Południowej (3:2) zdobył gola oraz zanotował asystę.
- Najgorsze za mną. Miałem zły okres. Złamany palec i nie grałem dwa miesiące. Nie czułem się swobodnie. Straciłem moc, brakowało przyspieszenia i odejścia na pierwszych metrach. A to przecież moja siła. Widziałem, że będę potrzebował czasu, żeby to odbudować. Martwiło mnie to. Musiałem poradzić sobie z głową. Dochodziły mnie głosy, że w kadrze martwią się o moją formę. Pojawiły się negatywne myśli. To wszystko się nawarstwiło i mi nie pomagało - powiedział Grosicki.
- Wszyscy mi gratulowali, ale klub i kadra to inne sprawy. Wieść o moim dobrym występie szybko przeniosła się do Anglii. Gol, asysta, pół godziny z opaską kapitana. Dałem trenerowi sygnał. Bardziej otworzył oczy na to, że miałem trudny okres na początku roku, ale wracam do formy. Wiedział, że ciężko pracuję, nie chodzę obrażony, tylko haruję, żeby grać. Od marca wszystko zaczęło lepiej funkcjonować. Dałem bardzo dobrą zmianę z Wolverhampton, a potem dorzuciłem ważne gole. Ostatnie spotkanie z Shieffield Wednesday przegraliśmy. Niby znów spadła na mnie krytyka ze strony lokalnych dziennikarzy, ale się przyzwyczaiłem. Wszyscy w Hull skupiają się na mnie. Piszą albo bardzo dobrze, albo bardzo źle. Niech piszą, nie mam z tym problemu. Tylko niech trzymają się boiska, a nie wymyślają, że koledzy nie akceptują mnie w szatni, co jest bzdurą i nie fair. Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że potrafię się dogadać z każdym. Jestem pierwszy do integracji. Może ta niechęć do mnie wynika z faktu, że w Anglii nie udzielam wywiadów? Dwa razy byłem na konferencji z tłumaczem, ale taka forma komunikacji mi nie odpowiada. Wolę mówić na boisku - dodał reprezentant Polski.
29-latek przyznał także, że większość czasu poświęca dodatkowym treningom, aby być w jak najwyższej formie na nadchodzących Mistrzostwach Świata.
- Samą pracą przez godzinę w klubie daleko nie zajadę. Kiedyś myślałem, że
wystarczy tylko talent. OK, dzięki temu można grać na jakimś poziomie,
ale nie w reprezentacji czy za granicą. W tym tygodniu przyjechałem na
dwa dni do Polski wypełnić obowiązki reklamowe. Klub dał mi wolne, ale
ja nie odpuszczam mojego dodatkowego planu. W Warszawie pracowałem z
Remigiuszem Rzepką. Do Hull, na trzy dni w tygodniu, przyjeżdża fizjoterapeuta Paweł
Choduń polecony mi przez Rzepkę i fizjoterapeutę kadry Bartłomieja
Spałka. Selekcjoner też go zna i dał zielone światło na tę współpracę - powiedział Grosicki.
- Wszyscy dookoła są
zaangażowani. Może dla niektórych to dziwne, ale przestałem jeść
pieczywo i pić colę. Powiedzą, że wariat i co to za wyrzeczenia, ale
nigdy nie twierdziłem, że jestem chodzącym ideałem. Nagle nie zmienię
się o 180 stopni. Nie mam zamiaru nikogo udawać. Wprowadziłem dobrą
dietę, ale nie taką, że nagle wywraca mi świat do góry nogami. Mam mówić
kibicom, że jestem chodzącym perfekcyjny, jeśli chodzi o sprawy
żywieniowe? Nie będę pozerem. Wiem, co mogę, a czego nie. W rozsądnych
ramach. W ten sposób robię krok po kroku. Inaczej by nie wyszło - stwierdził 29-letni skrzydłowy.
- Czuję się lepiej. Lżejszy, ale nie pod kątem samej wagi, bo ją i tkankę tłuszczową zawsze miałem w porządku ze względu na bardzo szybką przemianę materii. Po prostu odzyskałem moc, lekkość i energię - dodał zawodnik Hull City.
Grosicki nie ukrywa, że duży wpływ na rozwój jego kariery ma osoba Adama Nawałki.
- U trenera stałem się prawdziwym reprezentantem, a nie gościem, który
jest bywalcem na zgrupowaniach. Za to będę mu wdzięczny do końca życia.
Daje mi dużą pewność siebie. Nie muszę myśleć, czy za dwa miesiące
znajdzie się dla mnie miejsce w kadrze, bo to wywołuje w głowie
negatywne emocje. Z drugiej strony nie mam miejsca w zespole za piękne
oczy. Trener dzwoni przynajmniej raz w tygodniu. Mówi, że mam dobry moment,
ale właśnie teraz trzeba dokręcić śrubę. Pójść za ciosem. Pełna
koncentracja. W piłce jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz. Ludzie
szybko zapominają, że kiedyś zrobiłeś coś fajnego. Oceniają
powierzchownie, nie szukają głębiej przyczyn słabszej formy, np.
trudnego powrotu po kontuzji. Dla mnie najbardziej liczy się zdanie
selekcjonera. Rozmawialiśmy w czasie zgrupowania. Powiedział mi jedno
ważne słowo, po którym zszedł ze mnie stres, ale nie pytaj, co to było.
Wiem, że jestem jego ważnym zawodnikiem. Ufa mi - zakończył reprezentant Polski.
Cały wywiad z Kamilem Grosickim możecie przeczytać - TUTAJ.