Janczyk: Chelsea chciała, żebym został, ale byłem w szoku po śmierci Jana Pawła II
2020-05-08 07:32:01; Aktualizacja: 4 lata temuDawid Janczyk przyznał w wywiadzie udzielonym „Sport-Expressowi”, że swego czasu odrzucił możliwość pozostania w Chelsea ze względu na śmierć Jana Pawła II. Ponadto zdradził, że najlepszy moment w karierze zaliczył na Mistrzostwach Świata U-20 w 2007 roku.
Doświadczony zawodnik był swego czasu uważany za olbrzymi talent i z tego też powodu jeszcze jako obiecujący gracz Sandecji Nowy Sącz został zaproszony na testy do Chelsea. Środkowy napastnik zaprezentował się na nich z całkiem dobrej strony, ale mimo to odrzucił możliwość pozostania w Londynie na dłużej.
- Bardzo dobrze je pamiętam i obawiałem się nich. Miałem wielką nadzieję, że zaimponuję José Mourinho. Spotkałem go, zrobiliśmy sobie nawet wspólne zdjęcie, które mam do dziś. Potem zjadłem śniadanie z Romanem Abramowiczem. Bardzo przyjemnie mi się z nim rozmawiało. Wszyscy wypowiadali się o mnie dobrze i byli bardzo mili. Chelsea chciała, abym został w Londynie dłużej. W tym czasie zmarł jednak papież Jan Paweł II. Byłem w szoku i chciałem wtedy wrócić do domu - powiedział Dawid Janczyk.
Niedługo później młodzieżowy reprezentant kraju podpisał kontrakt z Legią Warszawa i po dwóch latach stanowił jeden z najjaśniejszych punktów w drużynie narodowej U-20, która była jedną z rewelacji turnieju rangi mistrzowskiej organizowanego przez Kanadę. A sam napastnik należał do najlepszych graczy imprezy, co później zaowocowało transferem do CSKA Moskwa.Popularne
- To był najlepszy czas w mojej karierze. Teraz gdy wracam myślami do tych czasów, chcę płakać, bo moje życie jest teraz gównem. Nie chcę wspominać tego, co wydarzyło się po tamtych mistrzostwach - stwierdza 32-latek.
- W pewnym momencie uznałem, że wybiorę ofertę, która będzie odpowiadała Legii Warszawa. Dlatego wybrałem CSKA, ponieważ Rosjanie dawali za mnie 4,2 miliona euro. Dzięki tej kwocie zostałem najdroższym piłkarzem w historii Ekstraklasy. Dlaczego dostałem ofertę? Wydaje mi się, że przypominałem im Vágnera Love'a - dodał Janczyk.
Środkowy napastnik po przeprowadzce do Moskwy otrzymał olbrzymią podwyżkę. Pieniądze nie potrafiły mu jednak w pełni zrekompensować faktu, że nie może regularnie pojawiać się na boisku i dlatego zawodnik zaczął coraz częściej sięgać po alkohol, co w konsekwencji spowodowało zniszczenie dobrze zapowiadającej się kariery.
- To zaczęło się w 2008 roku. Wtedy myślałem tylko o piłce i byłem zły, że pomimo sprzedaży Jô wciąż gram mało. Nie mogłem skontaktować się z trenerem Walerijem Gazzajewem, więc poszedłem do prezesa Romana Babajewa. Poprosiłem go, aby zgodził się mnie wypożyczyć. Odpowiedział, że to niemożliwe, bo w klubie wciąż na mnie liczą. Wtedy coś we mnie pękło. W drodze do domu kupiłem butelkę, a potem kolejną i cała złość mi przeszła - przyznał napastnik.
Obecnie 32-latek jest związany z MKS-em Ciechanów i stara się wyjść na prostą pomimo wielu problemów życiowych.
- Mieszkam sam, wkrótce będę po rozwodzie. Moja żona żąda ode mnie 500 tysycięcy euro. Pół miliona euro. Za co? Nie wiem. Teraz mamy pandemię koronawirusa, a ja i bez niej miałem mnóstwo problemów w życiu. Obecnie nie mogę nawet wejść do własnego domu. Pewnego razu przyszedłem do niego, ale żona nie pozwoliła mi wejść do środka i całą noc spędziłem pod drzwiami. Taka jest moja żona, ale to jest mój dom, zarobiłem na niego grając w CSKA, a teraz nie mogę do niego wejść. Mam zakaz wchodzenia do własnego domu i zbliżania się do żony bliżej niż na 50 metrów - zdradził Janczyk.
- Córki chcą robić ze mną wszystko: rysować, śpiewać, nawet grać w piłkę nożną. Nie mam z nimi żadnych kłopotów, ale nie mogę ich widywać bez nieznajomych. Nie mogę ich zaprosić do swojego mieszkania - dodał piłkarz, który niedługo później dość niespodziewanie zakończył rozmowę z dziennikarzem i nie odbierał od niego już telefonu.
Cały wywiad z Dawidem Janczykiem jest dostępny w języku rosyjskim na stronie Sport-Express.ru.