Juraj Vrdoljak poinformował, że przed kilkoma dniami przedstawiciele Dinama Zagrzeb pozyskali na zasadzie transferu definitywnego Mario Vasilja z... Legionovii Legionowo.
Środkowy napastnik reprezentował barwy polskiego zespołu przez ostatnie pół roku i w tym czasie nie wyróżnił się niczym szczególnym. 23-letni zawodnik strzelił cztery bramki w jedenastu rozegranych spotkaniach i nie pomógł drużynie utrzymać się w drugiej lidze.
Mimo wszystko znalazł się on w „kręgu zainteresowania” czołowego chorwackiego klubu i nawet podpisał z nim kontrakt. W rozpoczętym już sezonie nie będzie on jednak reprezentował jego barw, ponieważ od razu powędrował na wypożyczenie do partnerskiej ekipy występujące na zapleczu tamtejszej ekstraklasy - NK Sesvete.
Wspomniany dziennikarz nie potrafił zrozumieć tego ruchu Dinama Zagrzeb i rozpoczął małe śledztwo, które wykazało, że za transferem Vasilja stoi najprawdopodobniej jego ojciec i Zdravko Mamić, były prezes utytułowanego klubu, który został skazany na 6,5 roku więzienia za przestępstwa finansowe na niekorzyść zespołu oraz państwa.
Działacz po wydaniu wyroku w tej sprawie zbiegł z Chorwacji i podobno ukrywa się w Bośni i Hercegowinie, gdzie bywa częstym gościem hotelu „Villa Regina” w Međugorje, którego właścicielem jest... ojciec piłkarza. I to właśnie on miał załatwić synowi podpisanie umowy z Dinamem, która ma mu gwarantować nawet 130 tysięcy euro na sezon.
Prezes Legionovii, Dariusz Ziąbski, zapytany o całą sprawę przez „WP SportoweFakty” nie ukrywał zadowolenia z faktu, że udało mu się pozbyć tak beznadziejnego zawodnika.
- To słaby piłkarz. On był na boisku. Po prostu. Nerwus
straszny, czerwone kartki w sparingach dostawał. Na ostatni mecz w
sezonie odmówił wyjazdu, bo przyjechał do niego kolega. Nie byliśmy z
niego zadowoleni. Chcieliśmy się go pozbyć, dlatego umowa, którą miał z
nami do grudnia tego roku została rozwiązana po sezonie - powiedział działacz.