Król spoliczkował Cesarza, czyli jak Franz Beckenbauer trafił do Bayernu Monachium?
2024-01-09 18:47:32; Aktualizacja: 10 miesięcy temuFranz Beckenbauer przesiadł się do Sektora Niebo. Wspominając tę niezwykłą postać, przypomnijmy oryginalną historię, która sprawiła, że legenda niemieckiej piłki reprezentowała barwy Bayernu Monachium.
W poniedziałek w wieku 78 lat zmarł Franz Beckenbauer. Postać absolutnie legendarna w świecie piłki nożnej. „Cesarz” był jednym z pierwszych piłkarzy, którzy stali się czymś więcej niż tylko sportowcami. Beckenbauer był globalną marką. Symbolem Niemiec i Bayernu Monachium, ale jak się okazuje, jego dołączenie do „Die Roten” ma bardzo ciekawe kulisy.
Wiosną 1958 roku w Monachium odbywał się lokalny turniej piłkarski. 13-letni Franz reprezentował wtedy barwy SC 1906, ale szykował się do zmiany barw, bo jego drużyna miała zostać rozwiązana.
Planował przenosiny do TSV 1860, jednak wszystko zmienił mecz przeciwko temu zespołowi.Popularne
„Cesarz” na początku swojej kariery grał na ataku i od początku spotkania iskrzyło między nim a stoperem rywali - Gerhardem Königiem. Pierwsze starcie obu chłopaków obrońca skwitował pytaniem „Co Ty tu robisz, idioto?” skierowanym do Franza. Napastnik wiedział, że zemsta najlepiej smakuje na zimno i, gdy chwilę później zdobył bramkę, to rzucił do rywala „To robię, gnojku”.
Te słowa sprawiły, że w Königu się zagotowało i wymierzył przyszłej legendzie futbolu „liścia”, a po meczu jeszcze wykrzyczał do niego „Lepiej daj sobie spokój, idioto. Pójdź pograć w kulki”.
Beckenbauer stwierdził, że nie zamierza dzielić szatni z kimś takim i zamiast przenosin do TSV 1860, postanowił zasilić szeregi Bayernu, którego stał się legendą.
Co ciekawe, początkowo historia uchodziła za miano legendarnej, a postać, która spoliczkowała „Cesarza”, pozostawała anonimowa.
Tę tajemnicę rozwiała bawarska telewizja, która 52 lata po opisywanym zajściu, zorganizowała spotkanie między panami.
- Jakoś się nie lubiliśmy. W czym prawdopodobnie miałem swój udział: byłem bezczelny, bo wiedziałem, że jestem szybki - wspominał sytuację Beckenbauer.
- On już mnie ograł, wykonałem wślizg, a potem jedno słowo pociągnęło za sobą drugie... - podzielił się swoją wersją zdarzeń König.
Beckenbauer został wtedy zapytany, czy z perspektywy czasu, jest wdzięczny za ten incydent:
- Patrząc na to, jak ta historia się rozwinęłą: tak. Ale wtedy nie można było tego przewidzieć - odpowiedziała niemiecka ikona.