Trudno przypuszczać, aby do zakończenia letniego okienka transferowego doszło do głośniejszej transakcji zawartej pomiędzy dwoma polskim klubami, a za taką należy uznać przenosiny Krzysztofa Mączyńskiego z Wisły Kraków do Legii Warszawa.
Doświadczony pomocnik od dłuższego czasu był łączony z opuszczeniem szeregów „Białej Gwiazdy”, ale sam wielokrotnie podkreślał, że nie planuje odchodzić z ekipy z województwa małopolskiego.
Gdyby tego było mało, to w programie „Liga+ Extra” jasno zadeklarował, że atrakcyjna oferta ze strony „Wojskowych” nie skusi go do przeprowadzki do zespołu aktualnego mistrza kraju. Ta sytuacja uległa jednak zmienie i dziś reprezentant Polski jest już oficjalnie piłkarzem Legii.
- To, co napisałem na Twitterze odnośnie pozostania w klubie, było spontaniczną odpowiedzią w dyskusji o zaległościach finansowych. Miałem tego dość i chciałem się już od tego odciąć. Żeby nie było, że się tłumaczę albo zaprzeczam pewnym faktom. Chciałem zakończyć karierę w Wiśle. Wróciłem z Chin i związałem się z zespołem, którego jestem wychowankiem, wybudowałem dom. Wszystko zmierzało do tego, że to właśnie w Wiśle będę grał do końca. Okazało się jednak, że trzeba było zmienić plany. Rzeczywistość napisała inny scenariusz. Miałem ważny kontrakt z drużyną, a to oznacza, że moje odejście jest efektem porozumienia, dojściem do wspólnego stanowiska. Z drugiej strony piłka to nasz zawód, każdy ma swoje ambicje. Każdy piłkarz myśli o tym, żeby się rozwijać, iść do góry, grać w coraz lepszych zespołach, zapewniających możliwość rozwoju i walki o coraz większe sukcesy. Legia zapewnia mi przede wszystkim sportowe wyzwania, choćby w postaci europejskich pucharów. Przecież ja jeszcze, mimo że mam 30 lat, nigdy nie zagrałem choćby jednego meczu w Lidze Europy albo Lidze Mistrzów. To jedno z moich niespełnionych marzeń. Tutaj będę miał szansę o nie powalczyć - powiedział Mączyński.
Doświadczony pomocnik w ostatnich dniach musiał się zmierzyć z olbrzymią falą krytyki, ale jak sam przyznaje, nie zamierza się nią przejmować.
- To, co się teraz dzieje, to po prostu internetowy hejt. Kibice w Krakowie normalnie do mnie podchodzili, kulturalnie rozmawiali, dopytywali o powody decyzji. Nikt nie zachowywał się wobec mnie chamsko czy wulgarnie. A już na pewno nie agresywnie. Chcę już zamknąć temat kibicowski, chcę się skupić w końcu na tym, co mam do zrobienia na boisku. Za chwilę startuje liga, zaczyna się walka o fazę grupową pucharów. To jest teraz najważniejsze, a nie szarpanie się na Twitterze - uważa reprezentant Polski.
- Twittera założyłem, bo chciałem być bliżej kibiców, wchodzić z nimi w dyskusje, ewentualnie dementować nieprawdziwe informacje na mój temat. To był jednak błąd i nauczka, bo konto w serwisie społecznościowym trzeba umieć prowadzić, a ja tego nie czułem. Nie umiesz - nie rób, prosta zasada. Postanowiłem, że w najbliższym czasie nie będę się udzielał w takim stopniu, jak miało to miejsce ostatnio - dodał 30-letni zawodnik.
- Krytykowano mnie i za transfer do Chin, i za występy w reprezentacji.
Spływa to po mnie. Skupiam się na tym, co jest dla mnie najistotniejsze.
Mam wspaniałą rodzinę, dzieci, które są dla mnie wszystkim. To dla nich
gram w piłkę, staram się im zapewnić dobre życie. A to, co się o mnie
pisze? Co o mnie pisano jeszcze dwa czy trzy lata
temu. Swoją wartość udowadniam na boisku - powiedział Mączyński.