Szanse „Dumy Katalonii” na odrobienie strat z pierwszego spotkania z paryżanami były niemal zerowe. Francuski klub pewnie wygrał w nim 4:0 i był o krok od awansu do ćwierćfinału. Barcelona jednak się nie poddała i w środę przeszła do historii piłki, zwyciężając 6:1. Jak uważa Mathieu, za awansem jego drużyny stoi nie tylko jej świetna gra, ale i złe podejście paryżan.
- To w większości młodzi zawodnicy i myślę, że zabrakło im pokory. W futbolu wszystko zmienia się bardzo szybko. Zawsze trzeba czekać do końca obu 90-minutowych spotkań.
- Można cieszyć się z wygranej 4:0,
ale trzeba pozostać czujnym i pokornym. Oni tymczasem okazali nam
brak szacunku. Mogę zdradzić, że cała nasza drużyna była nich
bardzo zła.
- W to wszystko włączyły się nawet żony
piłkarzy. Chociażby partnerka Marquinhosa, która wrzuciła do
sieci zdjęcie z psem, na którym pokazuje wynik spotkania. To są
małe rzeczy, ale potrafią naprawdę mocno rozzłościć szatnię.
Właśnie dlatego strasznie zależało nam na tym, żeby odrobić
straty - przyznał kontuzjowany obecnie francuski defensor.