Mihai Neşu walczy o odzyskanie samodzielności. Przed dziesięcioma laty złamał kręgi szyjne
2021-01-06 11:55:56; Aktualizacja: 3 lata temuMihai Neşu toczy zażartą walkę o odzyskanie możliwości do samodzielnego funkcjonowania po tym, jak przed dziesięcioma laty doznał złamania kręgów szyjnych na treningu Utrechtu.
Rumun uchodził swego czasu za obiecującego zawodnika i po udanym okresie spędzony w Steaule Bukareszt (dziś FCSB) postanowił przenieść się do Utrechtu w sierpniu 2008 roku. Wykonanie przez niego tego ruchu pozwoliło mu uzyskać kilkukrotnie zaproszenie na zgrupowanie reprezentacji narodowej, w której udało mu się rozegrać osiem spotkań.
Być może 37-latek miałby ich więcej na swoim koncie, gdyby 10 maja 2011 roku nie doznał bardzo skomplikowanej kontuzji. Wówczas boczny obrońca starł się na treningu holenderskiego zespołu z Alje Schutem, co doprowadziło u niego do złamania kręgów szyjnych i całkowitego paraliżu.
Lekarze nie dawali mu wtedy większych szans na to, aby w przyszłości mógłby chociaż samodzielnie siedzieć, nie mówiąc już o chodzeniu. Mihai Neşu wierzył jednak bardzo mocno na początku rehabilitacji, że uda mu się wrócić do w miarę normalnego życia.Popularne
Niedługo później Rumun zdał sobie sprawę, że będzie mu o to niezwykle trudno i w efekcie przeszedł załamanie nerwowe, popadł w depresję i nie chciał już żyć.
Ten okres trwał przez blisko cztery lata i zakończył się przemianą ducha defensora po tym, jak na Świętej Górze Athos w Grecji otworzył się na nowe perspektywy po wielu rozmowach odbytych z tamtejszymi mnichami.
37-latek wróci do rodzimego kraju naładowany wolą walki i od tego momentu wykonał olbrzymie postępy, które pozwalają mu przyjąć pozycję umożliwiającą samodzielne spożywanie posiłków.
Neşu nie zamierza jednak na tym poprzestać i chce uzyskać stan, który pozwoli mu być niezależnym od innych osób.
- Funkcjonuję zgodnie z rozpisanym harmonogramem od czterech lat. Można więc powiedzieć, że jestem na ciągłym obozie treningowym. W ostatnim miesiącu mój dzień składach się z dwóch zajęć. Najpierw od rana do lunchu mam do czynienia z rowerem, na którym poruszam się przy użyciu rąk oraz stóp po pół godziny na każdą partię. Potem jeszcze na ekranie dotykowym muszę wykonywać zadania jak dzieci w szkole - rysować kółka i kreski, aby móc się lepiej poruszać. Po obiedzie pracuję od półtorej do dwóch godzin z fizjoterapeutą. Poruszam rękami, a on moimi nogami i masuje mi mięśnie - przyznał Rumun w rozmowie z DIGI Sport.
- Od dwóch lat mam dostosowany do siebie kubek, który mogę wziąć ze stołu, aby z niego się napić. Jest pełny tylko w połowie, ponieważ nie jestem w stanie unieść go zalanego w całości, bo jest za ciężki. Dla mnie to i tak olbrzymi postęp - dodał 37-latek.
- Teraz staramy się jak najbardziej wzmocnić moją rękę, aby z Bożą pomocą móc napić się z pełnego kubka. Jestem zadowolony z tego, jak się rozwijam. Przy użyciu kija piszę też na Whatsapp. Poruszam się już na nim szybko, dlatego mam tak wiele skurczów mięśni karku i pleców. Mam dobrych terapeutów, którzy się mną opiekują - zakończył Neşu.