Najlepsze szkółki piłkarskie świata - cz. 1 [La Masia - Barcelona]
2010-04-19 14:43:07; Aktualizacja: 4 lata temuFenomen Barcelony jest wielowymiarowy. By jednak w pełni zrozumieć jego istotę, należy wziąć pod lupę miejsce stanowiące przyczółek dla kolejnych zastępów futbolowych sztukmistrzów.
Tam właśnie początek miał dream team Johana Cruyffa, tam również należy upatrywać czynnika w sporym stopniu determinującego Barcelonę obecną. La Masia, bo tak katalońska maszynka do produkcji super talentów się zwie, rozpoczyna cykl poświęcony czołowym szkółkom piłkarskim świata.
Położona tuż nieopodal Camp Nou, La Masia to swoista forteca, w której okopane są tuziny gołowąsów żądnych świetlanych piłkarskich karier. Budynek jeszcze osiemnastowieczny, otoczony zjawiskową wręcz fauną, staje się dla młodych chłopców domem. Ci, odseparowani od rodziców, w mig zyskują jednak nową rodzinę. Poszczególne roczniki – siłą rzeczy – zmuszone są stworzenia wewnętrznej więzi, opartej na solidarności i braterstwie, pozwalającej im przetrwać pierwszy i zarazem najtrudniejszy w kontekście zaburzonego dzieciństwa okres.
To zdanie na łaskę Barcelony wcale takie złe jednak nie jest. Chłopcy utrzymywani są oczywiście przez klub, który najzdolniejszym z całego globu funduje specjalne stypendia. W ten sposób zapewnione zostają idealne warunki do rozwoju ukierunkowanego dwojako. Na pierwszym miejscu niepodważalnie tkwi futbol. La Masia bowiem służy realizacji celu pełnego ukształtowania, od samiuśkich podstaw, piłkarza kompletnego – odznaczającego się nieprzeciętną boiskową inteligencją, rozumiejącego zawiłe meandry taktyki, technicznie perfekcyjnego i w żaden sposób nie ustępującego fizycznie kolegom po fachu z innych krajów. Wszystko po to, by pewnego dnia wejść do drużyny seniorskiej i regularnie przywdziewać trykot Barcelony.Popularne
„Duma Katalonii” dąży do wytworzenia modelu idealnego, ewoluując w organizację samowystarczalną. Inwestując w edukację młokosów, klub regularnie zyskuje gotowych natychmiast ruszyć w bój wychowanków, którzy z kolei przeznaczone na siebie pieniądze zwracają z ogromną nawiązką, wygrywając kolejne trofea i powodując potężne zastrzyki gotówki dla barcelońskiej kasy. Finansowa harmonia pozwala uczynić drużynę jeszcze silniejszą przez rozważnie dokonywane transfery. Nie na wszystkie pozycje da się wszak wyszkolić graczy klasy światowej. Roczne utrzymanie akademii pochłania „zaledwie” pięć milionów euro, co przy otrzymywanych rezultatach jest kwotą śmiesznie małą. – To drobne, gdy spojrzy się na efekt finalny – uśmiecha się Carles Folgera, dyrektor szkółki.
A co, jeżeli ktoś w La Masii piłkarsko zawiedzie? Otóż Barcelona dba również o rozwój intelektualnej sfery swych przyszłych gwiazd. Te najpierw muszą odsiedzieć swoje w szkołach, a ich naukowe poczynania są na bieżąco monitorowane. Nikt nie wymaga celujących ocen i wymuskanych świadectw końcowych, jednak zejście poniżej pewnego poziomu jest najzwyczajniej zabronione. Musi młokos wbić co nieco do głowy, zyskać ciut ogłady, poszerzyć horyzonty, ponieważ te elementy mają później istotny wpływ na jego ukształtowaną już osobowość.
Ogólnie rzecz biorąc, aspekt psychologiczny wydaje się w przypadku La Masii niezmiernie ważny. Do codziennych treningów pcha chłopców marzenie zyskania miana barcelońskiego bożyszcza. Pomiędzy kolejnymi zajęciami muszą jednak jakoś egzystować, wyrwani wszak z ciepła rodzinnego domu. Tym samym tworzy się grupa kumpli, konsekwentnie polegających na sobie, ufających jeden drugiemu, co już jest namiastką kolektywu obecnego wśród zawodników pierwszej drużyny. Te więzi trwają nawet w przypadku pójścia przyjaciół w różnych kierunkach – Mikel Arteta, rozgrywający Evertonu, spał w piętrowym łóżku tuż nad Pepe Reiną, golkiperem Liverpoolu. Animozje międzyklubowe nie mają znaczenia wobec przyjaźni, której początek dała La Masia.
Jedną, wielką rodzinę tworzą nie tylko przyszli adepci. Akademia zatrudnia personel liczący w okolicach 70 osób, który odpowiada za zajęcie się maksimum 75 futbolistami w wieku od 11 do 18 lat. Trenerzy, lekarze, dietetycy, kucharze, fizjoterapeuci i psychologowie – oni co dzień są do dyspozycji nastolatków, pilnując, by nikomu niczego nie zabrakło w tak ważnym czasie dojrzewania sensu largo, i przy okazji w pocie czoła pracując nad szlifowaniem niedoskonałych jeszcze piłkarskich prodigies. 13-letni Leo Messi miał poważne problemy z hormonami kości, które przekładały się na sytuujący się znacznie poniżej normy wzrost Argentyńczyka. Miejscowi specjaliści – pozostający na usługach klubu – głowili się i głowili, aż doprowadzili jego organizm do wewnętrznej równowagi. Wszyscy wszak zdawali sobie sprawę z tego, jakim potencjałem dysponuje Messi. Chłopaka po prostu trzeba było postawić doprowadzić do stanu, w którym mógł w pełni pielęgnować swój ogromny talent. I było warto.
– Mający za sobą pobyt w La Masii piłkarze, mają w sobie to „coś”, co ich znacząco odróżnia od reszty – tłumaczy fenomen barcelońskiej szkółki Pep Guardiola. Obecny coach mistrzów Hiszpanii przeszedł tą samą drogą, którą podążyli niektórzy jego podopieczni, jak choćby Messi, Xavi czy Andres Iniesta. Dlatego ogląd na filozofię piłki kopanej mają tą samą, są bowiem ulepieni z tej samej gliny. A swój ze swoim dogadają się zawsze.
– Ci chłopcy mogli zostać wytypowani, by w przyszłości grać dla Barcelony, ale chodzi o coś innego. Mianowicie, to pokora uczy ich szacunku dla klubu, dla siebie nawzajem. Nie chcemy, by opowiadali na lewo i prawo o wielkich pieniądzach, by właśnie to stanowiło dla nich sedno sprawy. Jeśli całe środowisko wykazuje się pokorą, ty też tak możesz. Choć, fakt, to niełatwe. Weźmy takiego Iniestę. On nie jest typem aroganckiego gościa, a raczej trzymającego się gdzieś z boku, wyważonego człowieka – mówi Folguera. Próżno szukać wśród wychowanków aktualnie grających dla Barcelony, wyżej przedstawionego anty-wzorca. Kamraci Guadioli to pełni profesjonaliści w barcelońskim ujęciu – pod względem warsztatu zawodowego zakrawający o ideał, osobowościowo – ułożeni i ukierunkowani na przykładne wykonywanie swojej roboty.
La Masia nie znosi próżni, szkółka nigdy nie popada w euforie powodującą obniżenie intensywności funkcjonowania. Tam wszystko toczy się non stop. Thiago Alcantara, Gai Assulin, Marc Muniesa czy Marc Bartra to tylko najnowsze cacka wypuszczone z barcelońskiej taśmy produkcyjnej. Oni mają sprawić, że ciągłość napływu wychowanków zostanie podtrzymana, a po schodzących pewnego dnia ze sceny wielkich mistrzach płaczu nie będzie. Jeśli już, pewien smutek wywołany personalnym stosunkiem do poszczególnych zawodników. W ich miejsce wejdą wszak różniący się pewnymi oczywistymi cechami, ale hołubiący tą samą wizję piłkarstwa klony. Bezkrólewia nie będzie.
„Rozkład jazdy” w La Masii:
07:00 – pobudka
07:30 – wspólne śniadanie
08:00 – specjalnie podstawiony minibus rozwozi chłopców do okolicznych szkół
14:00 – powrót do ośrodka treningowego i wspólny obiad
14:30 – 16:00 – czas wolny; niektórzy przeznaczają go na siestę po posiłku, inni odrabiają zadaną pracę domową
16:00 – 18:00 – sesje treningowe (na marginesie należy dodać, że nacechowane wyjątkową intensywnością)
18:30 – ci, którzy po odbytych zajęciach na nic się nie uskarżają, udają się na siłownię, ci narzekający natomiast na problemy maści zdrowotnej spędzają czas z fizjoterapeutami
21:00 – wspólna kolacja
22:00 – posługując się rodzimą nomenklaturą, cisza nocna; można od razu iść spać, można też czytać, słuchać muzyki (nie za głośno) czy odrabiać lekcje – wszystko do momentu, w którym światła zostają zgaszone
Najlepsi grający obecnie wychowankowie La Masii: Leo Messi, Xavi, Andres Iniesta, Carles Puyol, Victor Valdes, Sergio Busquets, Jeffren, Bojan Krkić, Gerard Pique (wszyscy – FC Barcelona), Cesc Fabregas (Arsenal), Jose Manuel Reina (FC Liverpool), Mikel Arteta (Everton), Oleguer (Ajax Amsterdam), Ivan de la Pena (Espanyol Barcelona), Thiago Motta (Inter Mediolan), Fernando Nawarro (Valencia CF)
PS. Nie myślcie sobie, że La Masia to tylko futbol. Barcelona dba w podobnym stopniu o swoje drużyny hokejową, koszykarską i piłkarzy ręcznych.
Mateusz Jaworski