Jeszcze kilka dni temu chyba nikt nie zakładał, że Adam Matysek zrezygnuje z posady prezesa Górnika Zabrze.
Działacz miał być jednym z odpowiedzialnych za prywatyzację wielokrotnego mistrza Polski.
W ostatnim czasie jednak spadła na niego fala hejtu, co ewidentnie poruszyło 55-latka. Do tego stopnia, że Matysek postanowił odejść.
Teraz postanowił uchylić rąbek tajemnicy, co przekonało go do tej szokującej decyzji. Udzielił wywiadu dla „Dziennika Zachodniego”.
- Decydującym był jeden czynnik: postawa moich współpracowników z zarządu, czyli Tomasza Masonia i Małgorzaty Miller-Gogolińskiej. Nie miałem już chęci z nimi współpracować - stwierdził.
- Ich działanie było szokujące. Mówiąc kolokwialnie nieustannie kopali pode mną dołki i rozpowszechniali nieprawdziwe informacje. Walczyli ze mną plotkami korytarzowymi. Nie mogłem tego dłużej akceptować. Dojrzewałem do tej decyzji od dawna, data nie miała żadnego znaczenia. Po prostu w czwartek stwierdziłem, że już nie chcę tkwić w takim układzie - dodał.
Matysek nie gryzł się w język...
- Przykłady? Jest ich dużo. To oni na przykład opowiadali, że pracownicy klubu odchodzą przeze mnie. Że to ja ich skłócam, że ja prowadzę do konfliktów.
Okazuje się, że 55-latek może wrócić do klubu, ale pod jednym warunkiem.
- Wrócę, jeśli w klubie nie będzie pana Tomasza i pani Małgorzaty. Chcę jeszcze dodać, że jest mi naprawdę bardzo przykro, że tak się to wszystko potoczyło. Przez te kilka miesięcy pracy poznałem świetnych ludzi w tym klubie i zobaczyłem jakie serce ma Górnik - zakończył.