Patryk Klimala zmuszony do transferu. „Prosiłem o spotkania”

2024-09-27 11:52:34; Aktualizacja: 2 godziny temu
Patryk Klimala zmuszony do transferu. „Prosiłem o spotkania” Fot. Mateusz Sobczak / PressFocus
Norbert Niebudek
Norbert Niebudek Źródło: Kanał Sportowy [YouTube]

Patryk Klimala po nieudanej przygodzie opuścił minionego lata szeregi Śląska Wrocław. W rozmowie na Kanale Sportowym napastnik przyznał, że wcale nie chciał przeprowadzać się ze stolicy Dolnego Śląska, a do transferu zmusiły go wypowiedzi dyrektora sportowego Davida Baldy.

Patryk Klimala dołączył do zespołu Śląska Wrocław pod koniec ubiegłego roku. Wówczas z tym ruchem wiązano spore nadzieje.

W kontekście przydatności dla zespołu czas zweryfikował jednak zawodnika negatywnie. Z tego powodu Jacek Magiera podjął decyzję o przesunięciu go do drużyny rezerw.

Temat potencjalnego odejścia ciągnął się za piłkarzem przez wiele tygodni letniego okna. Wreszcie 26-latek został wypożyczony do australijskiego Sydney FC. W umowie zawarto opcję wykupu.

Klimala w rozmowie na Kanale Sportowym wyjaśnił, że wcale nie chciał opuszczać Wrocławia, a do transferu zmusiły go wywiady udzielane przez dyrektora sportowego Davida Baldę.

- Wywiady dyrektora sportowego Śląska mówiące o tym, że są przepisy, które mówią, że zawodnik musi grać, bo jeśli tak nie jest, to można zerwać kontrakt, zmusiły mnie do tego transferu. [...] Przykro mi, że nie dostałem w Ślasku drugiej szansy, bo wiem, że bym ją wykorzystał. Decyzje zostały podjęte z dnia na dzień na podstawie sparingu z Brzegiem. Do mnie te argumenty nie trafiały i chciałem powalczyć. Pisałem prywatne wiadomości z trenerem Magierą czy dyrektorem Baldą. Prosiłem o spotkania. Mówiłem, że chce zostać we Wrocławiu, żeby udowodnić samemu sobie, że to był bardzo duży wypadek przy pracy - powiedział.

Urodzony w Świdnicy gracz potwierdził także, że latem otrzymał ofertę ze Standardu Liege, wyjaśniając przy tym, dlaczego transakcja nie została sfinalizowana.

- Dyrektor Balda powiedział, że tematu transferu do Standardu Liege nie było. Ja mam oficjalną ofertę i mogę ją Wam podesłać w wiadomości prywatnej. Myślę jednak, że to jest ostatecznie tylko moja wina, bo puściłem niepotrzebnie w eter informację, że taki transfer dojdzie do skutku. W poniedziałek lub wtorek miałem dostać informację, kiedy mam się stawić na testy medyczne. W sobotę chyba Włodarczyk dał newsa i od tamtego momentu nie było kontaktu ze Standardu. W środę lub czwartek odezwali się, że szukają kogoś, kto strzela więcej goli. To było już po tej nagonce internetowej, więc wiedzieliśmy, jak to się skończy [...] - przyznał.