Piekło w Podgoricy, czyli remis z Czarnogórą na początek eliminacji

Piekło w Podgoricy, czyli remis z Czarnogórą na początek eliminacji fot. Transfery.info
Redakcja
Redakcja
Źródło: Transfery.info | Fot. Sport.pl

Wielu sympatykom, zwykłym szarym polskim kibicom, oraz rzeszy obojętnych na rezultat wieczornego spotkania osobom, mecz reprezentacji Polski prowadzonej przez Waldemara Fornalika w Podgoricy w Czarnogórą przysporzył - co by nie było - wielu emocji.

Jako przedstawiciel jednej z wyżej wymienionych grup (nie przyznam się do której ze względu na późniejsze potencjalne zlinczowanie na łamach strony) muszę przyznać, iż spodziewałem się zgoła innego końcowego rezultatu, aniżeli ten, który w tym momencie od dobrych dwóch godzin krąży od jednego serwisu internetowego do drugiego. Za Polakami, przed spotkaniem nie przemawiał nawet fakt wzmocnienia wyjściowej jedenastki kosztem obecności na ławce rezerwowych polskiego Xaviego czyt. Rafała Murawskiego, który tylko w wiadomy sobie sposób nie znalazł uznania u następcy Franciszka Smudy. Za taką, a nie inną decyzję rodowitego Myśleniczanina trzeba tylko chwalić i chwalić. 

Szybko strzelona bramka z rzutu karnego przez Jakuba Błaszczykowskiego była tylko zasłoną dymną dla kibiców i setek tysięcy naiwnych optymistów, którym po strzelonym golu uroiło się w głowach, iż tak wybitny - nie boję się użyć tego słowa - początek spotkania musiał jednak zwiastować coś złego. Nie mogło być inaczej i polscy piłkarze zaczęli niemal identyczną grę jak w spotkaniu kończącym ich przygodę z europejskim czempionatem z Czechami. Tuż po spotkaniu jeden z moich znajomych zadał mi/sobie bardzo fajne i trafne pytanie: - "Zastanawiam się co się dzieje z piłką przy strzale Polaków. Co się z nią dzieje w momencie kopnięcia, a raczej od tego momentu, w którym piłka już leci?" Jakże to adekwatne i zarazem zastanawiające, że fizyka, która raz po raz zakasuje nas swoimi oddziaływaniami, tak bezczelnie pogrywała sobie z naszymi boiskowymi rzemieślnikami. Nie mające żadnego sensu i racji bytu strzały z dalszej odległości, które miały uleczyć naszą bezproduktywna grę drugiej linii, były tak naprawdę jedyną opcją i szansą by poradzić sobie twardo grającymi przeciwnikami. Każde inne próby sforsowania obrony dyrygowanej przez Stevana Savicia, który okazał się najwartościowszym wzmocnieniem Manchesteru City w niedawno zakończonym oknie transferowym poprzez swoje odejście do Fiorentiny, kończyły się tam, gdzie się zaczęły, czyli na środku boiska lub w okolicach 16 metra od bramki Czarnogóry.  
 
Ową grę drugiej linii miał napędzać i ożywiać "Polak z krwi i kości" (tak został przedstawiony przez reportera Telewizji Polskiej, Piotra Sobczyńskiego w trakcie ogłaszania kadry na EURO przyp. red.), czyli Ludovic Obraniak. Ilość rzuconych mickiewiczowskich epitetów w jego stronę do momentu otrzymania czerwonej kartki sięgała sumy większej, aniżeli kumulacja dużego lotka i poziom IQ miejscowych "nie kibiców, a bandytów, bo tak trzeba nazwać tych dżentelmenów". Asysta przy bramce strzelonej głową przez Adriana Mierzejewskiego niech nie zamydli wam/nam oczu, gdyż ogólna gra piłkarza Bordeaux pozostawiała bardzo wiele do życzenia. Jego nieobecność w spotkaniu z Mołdawią to szansa dla któregoś z piłkarzy ofensywnych, by na stałe wygryźć z wyjściowej "11" na październikowe spotkanie z Anglią piłkarza kompletnie bezproduktywnego i snującego się tylko po boisku. Czerwona kartkę dla "Ludo" przemilczę i pozostawię innym do oceny, gdyż mogę wyjść na kogoś kto niezwykle mocno i niesłusznie uczepił się rozgrywającego rodem z Longeville-lès-Metz., a  to, czy rzeczywiście był kontakt pomiędzy teatralnie upadającym Czarnogórcem, a Polakiem niech rozstrzygnie najnowsza technologia rodem z Houston.
 
Z wyniku, w obliczu słabej gry można być zadowolonym. Postęp od meczu z Estonią z pewnością jest, a ręka "Waldka Kinga" pomalutku odciska swoje piętno na grze naszej reprezentacji. Wtorkowe spotkanie z Mołdawią to świetna okazja by to co nie wychodziło w spotkaniu z Czarnogórą, udało się ze 141 ekipą w rankingu FIFA. Serghei Alexeev, Denis Calincov czy Eugeniu Cebotaru zapewne notorycznie będą nękać nasz zespół stwarzając sobie coraz to groźniejsze sytuacje, więc na deklasacje i pogrom większy aniżeli w pamiętnym spotkaniu z San Marino nie ma co liczyć. Nie od razu Rzym zbudowano i nie od razu języka angielskiego się nauczono, więc jak mawia klasyk "we will say, what timewe will tell".

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Marek Papszun ze wzmocnieniem z Lecha Poznań?! Marek Papszun ze wzmocnieniem z Lecha Poznań?! W 2030 roku chce zostać prezydentem! Zdobył z Wisłą Kraków mistrzostwo Polski W 2030 roku chce zostać prezydentem! Zdobył z Wisłą Kraków mistrzostwo Polski Borussia Dortmund bliżej upragnionego finału Ligi Mistrzów. PSG zmuszone odrobić straty w rewanżu [WIDEO] Borussia Dortmund bliżej upragnionego finału Ligi Mistrzów. PSG zmuszone odrobić straty w rewanżu [WIDEO] „Xabi Alonso chciałby poprowadzić te kluby” „Xabi Alonso chciałby poprowadzić te kluby” Kosztował 15 milionów euro, teraz PSG nie wie, co z nim zrobić Kosztował 15 milionów euro, teraz PSG nie wie, co z nim zrobić „Wrócę do FC Barcelony po sezonie” „Wrócę do FC Barcelony po sezonie” Liga Mistrzów: Składy na Borussia Dortmund - PSG [OFICJALNIE] Liga Mistrzów: Składy na Borussia Dortmund - PSG [OFICJALNIE]

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy