Prezes Jagiellonii Białystok nie ma wątpliwości. „Wtedy pewnie moglibyśmy zarobić na nich dwa razy więcej”
2024-09-26 14:05:22; Aktualizacja: 1 miesiąc temuJagiellonia Białystok w trakcie letniego okna transferowego sprzedała Bartłomieja Wdowika, a także Dominika Marczuka. Prezes klubu Wojciech Pertkiewicz w rozmowie z Interia.pl przyznał, że zainkasowane kwoty z tytułu ich sprzedaży w pewnym przypadku byłyby jeszcze większe. O co dokładniej chodzi?
Jagiellonia Białystok w poprzedniej kampanii zajęła historyczną pierwszą lokatę w tabeli, która zagwarantowała jej tytuł mistrza kraju, a także uprawniła do występów w eliminacjach do europejskich pucharów. Wynik ten jest oczywiście efektem ciężkiej pracy wykonanej przez trenera Adriana Siemieńca, który zdołał odpowiednio przygotować swoich podopiecznych zarówno pod kątem mentalnym jak i czysto piłkarskim.
Po stronie urzędującego mistrza kraju błyszczeli tacy zawodnicy jak między innymi Bartłomiej Wdowik oraz Dominik Marczuk. Świetne występy powyższej dwójki przykuły zainteresowanie innych drużyn, co finalnie w letnim oknie poskutkowało transferami gotówkowymi z ich udziałem.
Ten pierwszy przeniósł się do Bragi za kwotę opiewającą na 1,5 miliona euro, do czego doszły również dodatki zsumowane na bonusowe 200 tysięcy euro. W nowym klubie nie zdołał on jednak jeszcze zapracować na zaufanie, dlatego też obecnie jest wypożyczony do Hannoveru 96. Marczuk natomiast wybrał Stany Zjednoczone, gdzie dołączył do Realu Salt Lake City za taką samą kwotę jak jego kolega, a więc mowa o 1,5 miliona euro.Popularne
Na temat wspomnianej dwójki w rozmowie z Interia.pl wypowiedział się prezes klubu Wojciech Pertkiewicz. Jak przyznał, Jagiellonia z tytułu ich sprzedaży mogłaby liczyć na jeszcze większy zarobek, gdyby posiadali inne narodowości. Jest to oczywiście nawiązanie do sporych kwot, które regularnie płaci się za utalentowanych piłkarzy pochodzących choćby z Chorwacji czy też Portugalii.
- Gdyby Wdowik nazywał się „Vdoviković”, a Marczuk przykładowo „Marczukinho”, to pewnie moglibyśmy zarobić na nich dwa razy więcej. Jagiellonia nie ma aż takiej historii sprzedażowej, jak Dinamo Zagrzeb czy Lech Poznań, ale wyrabiamy pozycję na rynku, w ostatnich latach za przyzwoite kwoty odchodzili od nas nie tylko Marczuk i Wdowik, ale też Mateusz Kowalski, który niedawno zadebiutował w Serie A, czy Miłosz Matysik, który zaczyna częściej grać w lidze cypryjskiej. Widać, że w Jadze coraz lepiej pracujemy z młodzieżą. Powoli do pierwszej drużyny wchodzić będą Szymon Stypułkowski, Oskar Pietuszewski czy Alan Rybak. W bramce już jest Sławek Abramowicz, a Miłosz Piekutowski czeka na swój moment. Kolejni młodzi zawodnicy stoją w blokach. Zmieniła się też sytuacja finansowa klubu, gdzie nie jesteśmy już na „musiku” i możemy z większą cierpliwością podchodzić do transferów wychodzących - powiedział.
Cała rozmowa z prezesem Wojciechem Pertkiewiczem jest dostępna tutaj.