Sá Pinto szczerze o relacjach z Mączyńskim i spięciu z Probierzem
2019-02-23 10:22:43; Aktualizacja: 5 lat temuRicardo Sá Pinto odniósł się w wywiadzie udzielonymi Tomaszowi Włodarczykowi z „Przeglądu Sportowego” do ostatnich wydarzeń związanych z jego osobą.
Szkoleniowiec Legii Warszawa nie cieszy się pochlebną opinią w mediach. Ostatnio dużo pisało i mówiło się o jego zachowaniu w stosunku do Michała Probierza po przegranym meczu z Cracovią (0:2), kiedy to Portugalczyk po zakończonym spotkaniu nie podał ręki trenerowi „Pasów”.
46-latek przyznał, że postąpił w ten sposób z uwagi na prowokacyjne zachowanie sternika drużyny przeciwnej.
- To było przed pierwszym gwizdkiem. Mecz był opóźniony przez zadymienie na stadionie. Rozgrzewaliśmy się. Jedna z piłek wyleciała poza linię. Nieco bardziej na lewo. W stronę ławki Cracovii. Ruszyłem po nią, aby oddać ją moim piłkarzom. Tymczasem trener Probierz wyprzedził mnie i odkopał ją tuż przed moim nosem. Byłem w szoku. Zapytałem: „Co pan robi?”. Spojrzał w dół i odwrócił się na pięcie. To była jawna prowokacja. Po chwili znów zapytałem: „O co chodzi?”. Podszedł do mnie chcąc znów zabrać mi piłkę. To niepoważne - powiedział Sá Pinto.Popularne
- Sytuację z Probierzem przekręca się na moją niekorzyść? Że to ja się źle zachowałem? To on zachował się niesportowo na początku meczu. Przy następnej okazji, niech podejdzie i przeprosi za prowokację, a wszystko wróci do normy - dodał szkoleniowiec Legii.
Kwestia podawania sobie rąk została nie tak dawno poruszona przez Krzysztofa Mączyńskiego. Wielokrotny reprezentant Polski został dość szybko odstawiony na boczny tor przez Portugalczyka i po rozwiązaniu umową z ekipą z Warszawy stwierdził otwarcie, że 46-latek nie jest godzien uścisnięcia z nim dłoni (więcej - TUTAJ).
Ricardo Sá Pinto przy tej sytuacji także nie ma sobie zbyt wiele do zarzucenia, ponieważ uważa, ze był całkowicie szczery z doświadczonym pomocnikiem, który nie zaakceptował jednak jego decyzji i w efekcie sam pozbawił się szansy na grę w „Wojskowych” pod jego wodzą.
- Nigdy nie zaakceptował, że usunąłem go z drużyny. Ważny jest też sposób zachowania. On miał z tym problem. Uważałem, że w danym momencie nie był lepszy od zawodników, których posiadałem. Zakomunikowałem mu to, a jego nieodpowiednie zachowanie postępowało. Najpierw nie podobała mu się ławka rezerwowych, a potem fakt, że musiał walczyć o miejsce w składzie poza meczową osiemnastką. Zaczął opuszczać się na treningach. Pewne rzeczy wyczuwasz na odległość – podejście do zajęć, głupie uśmieszki, burknięcia pod nosem. W tym momencie uznałem, że nie potrzebuję takich toksycznych zachowań w zespole. Zatruwały innych. Odesłałem go do rezerw - przyznał Portugalczyk, który dodał, że czarę goryczy w jego stosunku do Mączyńskiego przelało jedno z wydarzeń mających miejsce w klubie.
- Doszło do sytuacji, która wiele o nim świadczyła. Wychodząc z gabinetu lekarskiego chciałem się przywitać, wyciągnąłem do niego rękę. Przeszedł obojętnie. Nie podał dłoni ani mi, ani mojemu sztabowi. Dlaczego? Nigdy go nie obraziłem. Nigdy go nie okłamałem. Nigdy niczego mu nie obiecałem. Zawsze rozmawialiśmy w cztery oczy. Jeśli nie szanuje normalnej, profesjonalnej decyzji, do której trener ma prawo, to jego problem - powiedział 46-latek.
W podobnym położeniu znalazł się również Arkadiusz Malarz. On jednak pogodził się z faktem odsunięcia od pierwszego zespołu i zamierza wypełnić obowiązujący go kontrakt z Legią do końca sezonu i wiele na to wskazuje, że później rozpocznie nowy etap w swojej karierze w strukturach „Wojskowych”.
- Arek dowiedział się ode mnie w grudniu, że może szukać sobie nowego klubu i nie ma go w moich planach na wiosnę. Jest legendą, świetnym człowiekiem – inteligentnym, elokwentnym – takich powinno się tu zatrzymywać. Ale pod względem sportowym przestałem wiązać z nim plany. I tak jak Mączyńskiemu – powiedziałem mu to w cztery oczy. W grudniu. Gdybym był piłkarzem w jego wieku i nie grał, wolałbym jak najszybciej usłyszeć taką deklarację. Postawiłem się w jego sytuacji. Z szacunku, o którym tyle debatujemy. Dostał możliwość wyboru – zostajesz i trenujesz z rezerwami, odchodzisz do innego klubu lub może wkrótce będziesz miał w Legii inne obowiązki - zdradził szkoleniowiec.
Cały wywiad z Ricardo Sá Pinto można przeczytać - TUTAJ.