Śląsk wciąż bez koncepcji na ofensywę, ale ma Paixão
2015-10-04 21:29:45; Aktualizacja: 9 lat temuBrak kibiców gości na trybunach, mało ciekawych akcji i sporo niedokładności - w natłoku dzisiejszych hitów mecz Zagłębia Lubin ze Śląskiem Wrocław, pomimo derbowego charakteru nie przyciągnął zbyt wielkiej uwagi. Sprawiedliwy remis to dobr
Naszą analizę dzisiejszego pojedynku skupiła się na dwóch aspektach. Przypatrzyliśmy się grze rewelacyjnego ostatnio Krzysztofa Janusa, którego wiele osób widziałoby na liście powołanych do kadry oraz na ofensywie Śląska, która pomimo swojego potencjału nie radzi sobie z budowaniem składnych akcji.
Dlaczego Krzysztof Janus nie powinien dostać powołania?Popularne
29-latek ma za sobą bardzo udany początek sezonu. 13 meczów, pięć goli i sześć asyst pokazują, że były gracz Cracovii nadaje ton grze drużyny Piotra Stokowca. Pojawiły się nawet głosy, zachęcające Adama Nawałkę do powołania Janusa do kadry. Zwolennikiem takiego pomysłu był m. in. Bogusław Kaczmarek.
Teoretycznie selekcjoner może mieć rację. Kandydatów do gry wielu nie ma. Czy powoła Sławomira Peszkę, czy Krzysztofa Janusa - wielkiej różnicy prawdopodobnie nie ma. Obaj zapewne nie mieli żadnych szans na grę w pierwszej jedenastce reprezentacji. Janus przegrał tylko tym, że nie zna Roberta Lewandowskiego, nie jest kolegą Roberta Lewandowskiego i pewnie nie porozmawiałby z Robertem Lewandowskim. Czyli głównie mógłby zepsuć atmosferę.*
Przy oglądaniu dzisiejszego meczu skupiłem się na obserwowaniu gry Janusa. Skrzydłowy nie był dziś zbyt widoczną postacią, ale pokazał, że potrafi dobrze dośrodkować ze stałego fragmentu gry, potrafi przyspieszyć by dojść do piłki i szuka gry na lewym skrzydle. Jednak te przebłyski nie wystarczyły na pokonanie wrocławian, a bardziej aktywni byli Janoszka i Piątek. Mało widzieliśmy też jego współpracy z Aleksandarem Todorowskim. Jeżeli ktoś ze sztabu Adama Nawałki obserwował dziś Janusa, ten raczej nie przekonał do tego, by dać mu szansę na uczestnictwo w wielkiej przygodzie, jaką jest udział w zgrupowaniu reprezentacji. Nie należy jednak skreślać tego zawodnika (patrz Sebastian Mila), bo nadal jest to piłkarz wysokiej klasy ligowej. Czy jednak ratunkiem na problemy ze skrzydłowymi może być 29-letni piłkarz, który po paru latach przerwy znów gra w Ekstraklasie?
“Laga” wciąż najlepszym sposobem na grę Śląska.
W meczu z Piastem można było zauważyć osamotnionego Kamila Bilińskiego, który rzadko otrzymywał podania od swoich kolegów. “Bila” zdobył bramkę dzięki indywidualnym umiejętnościom Jacka Kiełba. Były piłkarz Korony w derbach usiadł jednak na ławce, gdyż trener Pawłowski postanowił dać szansę Mateuszowi Machajowi, a za Bilińskim ustawił Marcela Gecova.
Śląsk od początku próbował zdominować środek pola, lecz defensywa gospodarzy dowodzona przez Dąbrowskiego i Guldana skutecznie powstrzymywała zapędy wrocławian. Po 10 minutach gry inicjatywę przejęli gracze Zagłębia. Trener Pawłowski postanowił więc zmienić system gry. Za jej kreowanie wziął się Adam Kokoszka, występujący na pozycji defensywnego pomocnika. Tomasz Hołota skupiał się za to na walce w defensywie, ale jego poświęcenie kosztowało go rozcięcie łuku brwiowego. Oboje otrzymali jednak zadanie, by jak najdłużej utrzymać się przy piłce.
Śląsk skupił się przede wszystkim na posiadaniu piłki i powolnym budowaniu ataku pozycyjnego. Wielokrotnie mogliśmy zobaczyć, jak para stoperów Celeban - Pawelec wymieniali między sobą podania. W konstruowaniu akcji brał też udział Mariusz Pawełek (dziś nie popełnił klasycznego “Pawełka” i bronił niezwykle pewnie), a także boczni obrońcy Dudu i Paweł Zieliński. Ten ostatni był jednym z najjaśniejszych punktów ofensywy Śląska - często podłączał się do akcji, schodził do środka, świetnie podał do Kamila Bilińskiego. Brat Piotra Zielińskiego słynie też z dobrych dośrodkowań. W tym sezonie jest jednym z najlepszych zawodników wrocławian.
Kamil Biliński chciał dziś pełnić rolę rozgrywającego, często cofał się po piłkę i starał się ją utrzymać. W większości przypadków jego holowanie czy robienie “kółeczek” spowalniało akcję i powodowało, że defensywa “Miedziowych” mogła szybko się odbudować i odebrać mu piłkę.
Pomimo starań “Bili” i Zielińskiego Śląsk nie wyglądał na drużynę, która ma jakąkolwiek koncepcję na grę w ataku. W takich sytuacjach konieczny jest błysk jednego zawodnika. Próbował trzy razy - w 44. minucie świetnie przyjął piłkę, założył siatkę Đorđe Čotrze, ale zamiast do siatki trafił kilka centymetrów obok. W 66. minucie, po świetniej wrzutce Petera Grajciara, zamiast podać do lepiej ustawionego Jacka Kiełba (trzeba przyznać, że jego wejście wniosło nieco ożywienia) strzelił ponad bramką. W 79. minucie, w akcji sam na sam z Forencem, w końcu się udało. Flaxio Paxiao - bo o nim mowa - wciąż jest najważniejszą postacią w ataku Śląska, gdyż potrafi pokazać swoje umiejętności i wykorzystuje takie podania jak to od Celebana.
Śląskowi udało się wywalczyć remis, lecz nadal nie ma on patentu na rywala. Budowanie ataku pozycyjnego to też forma powstrzymywania rywala. Jest skuteczna, ale też mało widowiskowa dla kibiców. Drużyna Pawłowskiego potrafi pograć “klepką”, nadać ton grze, ale wciąż są to kilkumintowe zrywy, a nie całkowita dominacja. Kamil Biliński za często próbuje brać się za rozegranie, neipotrzebnie cofa się na 20-30 metr, ale z drugiej strony “Wojskowi” nie mają w drużynie klasycznej “10”. Skoro najbardziej kreatywnym piłkarzem tej drużyny staje się Kokoszka, a najlepsze akcję są efektem długich zagrań od obrońców... Na plus wyróżnia się Paweł Zieliński, który przy odpowiednim rozwoju może stać się czołowym zawodnikiem ligi i zapracować na transfer, a może i kiedyś zapuka do drzwi kadry…