Sławomir Peszko wskazał swój najgorszy moment w karierze. „Ta blizna pozostanie na zawsze”

2022-10-26 12:08:56; Aktualizacja: 2 lata temu
Sławomir Peszko wskazał swój najgorszy moment w karierze. „Ta blizna pozostanie na zawsze” Fot. MaciejGillert / Shutterstock.com
Piotr Różalski
Piotr Różalski Źródło: Sportowefakty.wp.pl

W ramach promocji „Peszkografii” Sławomir Peszko odniósł się do swojej krytycznej chwili w piłkarskiej karierze.

Trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że 44-krotny reprezentant Polski, bardziej niż z występów w kadrze, kojarzy się z „memicznymi” wstawkami. Skłonność do towarzyskich spotkań przy alkoholu oraz innych wybryków spowodowała, że jego postać w przestrzeni publicznej co i rusz staje się obiektem zainteresowania.

We współpracy z Sebastianem Staszewskim, zawodnik Wieczystej Kraków postanowił wydać autobiografię. Skrzydłowy aktualnie wraca do pełni sprawności po operacji kolana, więc okres rekonwalescencji wykorzystuje na popularyzacji swojego dzieła.

***

Sławomir Peszko napisał książkę. „Będzie się działo”

***

Piotr Koźmiński, dziennikarz Wirtualnej Polski, porozmawiał z piłkarzem na Stadionie Narodowym. Ten zwierzył się z pewnych rzeczy z przeszłości. Nawiązał także do feralnego zdarzenia sprzed ponad dziesięciu lat, kiedy swoim zachowaniem zaprzepaścił życiową szansę na udział w EURO 2012, rozgrywanym w Polsce i Ukrainie.

Chodzi o „incydent taksówkarski”. Wtedy, jako piłkarz 1. FC Köln, Peszko i Marcin Wasilewski pokłócili się z kierowcą. Obaj panowie byli pod wpływem alkoholu.

– On tłumaczył, że pomylił trasę, że nie wiedział, jak jechać, ale ewidentnie kręcił. A do tego w pewnej chwili warknął pod nosem: "Je**ne Polaki"! O ty ch**u złamany. Ze złości wychyliłem się do kierowcy i zacząłem wyrywać taksometr, który rozpadł się na kawałki – tak opisał to zdarzenie „Peszkin”.

Ówcześni reprezentanci „Biało-Czerwonych” próbowali zbiec z miejsca zdarzenia. Kolońscy funkcjonariusze zdołali ich złapać, a u Peszko na alkomacie stwierdzono półtora promila w wydychanym powietrzu.

– To blizna na zawsze. Gdybym dostał bilet na lot wehikułem czasu albo szansę od złotej rybki na jedno życzenie, to bez zastanowienia cofnąłbym się do 6 kwietnia 2012 roku. Wiecie co bym wtedy zrobił? Po prostu nie odebrałbym telefonu. Ale odebrałem. A wszystko co wydarzyło się później, to wielkie g*wno, o którym chciałbym zapomnieć – wspomniał.

– Kiedy zadzwonił do mnie Tomek Rząsa, wiedziałem, że to już koniec. Widząc przychodzący numer, zjechałem natychmiast na pobocze. Po tej rozmowie przez jakiś czas nie byłem w stanie prowadzić. Trząsłem się, płakałem – dodał.

Później kapitan Wieczystej dwukrotnie został powołany na wielkie imprezy przez Adama Nawałkę - Mistrzostwa Europy (2016) i Mistrzostwa Świata (2018). W obu przypadkach pełnił rolę rezerwowego.