Styczniowe wydawanie zdaje egzamin!
2015-01-13 00:39:17; Aktualizacja: 9 lat temuBadanie przeprowadzone przez bwin i footballtransferstats.com pokazało aktywność transferową każdego klubu Premier League od momentu wprowadzenia zimowego okna.
Dokładniej rzecz biorąc, przyjrzano się ośmiu zespołom,które wydały więcej niż 19,5 miliona funtów w pojedynczym styczniowym okienku,następnie porównując wyniki spotkań z pozostałej części danego sezonu z kwotą przeznaczoną na wzmocnienia.Popularne
W styczniu 2009 roku Manchester City wydał wielkie pieniądze na wzmocnienia - sprowadzono między innymi Craiga Bellamy'ego czy Nigela de Jonga. Wyniki uległy znacznej poprawie. Cztery lata później, po sprzedaży Mario Balotellego do Milanu, forma City spadła i nie udało im się obronić mistrzostwa Anglii. Doszło także do porażki zespołu w finale FA Cup, co ostatecznie skończyło się zwolnieniem Roberto Manciniego.
Harry Redknapp, stary wyjadacz zimowych polowań, w styczniu 2009 roku sprowadził pięciu piłkarzy (w tym Wilsona Palaciosa za 12 milionów funtów) i Tottenham zyskał średnio około jednego punktu na mecz, co było miłą zmianą po koszmarnym starcie rozgrywek. W 2012 roku zysk netto w wysokości 7,5 miliona funtów spowodował spadek w tabeli i miejsce "Kogutów" w Lidze Mistrzów zajął Arsenal, w klasyfikacji ligowej wyprzedzając lokalnych rywali o jeden punkt.
Nowy menedżer West Ham United, otrzymawszy zadanie utrzymania zespołu w Premier League, sprowadził sporo nowych twarzy - między innymi Luisa Boa Morte czy Matthew Upsona, dzięki czemu szkoleniowcowi udało się spełnić oczekiwania włodarzy z Upton Park.
Transakcja z udziałem Darrena Benta, opiewająca na 18 milionów funtów, stanowiła największy wydatek Aston Villi w połowie sezonu 2010-11. Sam zawodnik potwierdził swoją wartość, strzelając dziewięć bramek w 16 występach. Trzy lata wcześniej, w 2008 roku, bardziej oszczędny Randy Lerner wypracował zysk na poziomie ponad siedmiu milionów funtów - głównie dzięki sprzedaży Gary'ego Cahilla - ale forma Villi spadła.
Niecodzienne jak na Arsené'a Wengera wydatki, do których doszło w 2006 roku, sprawiły, że do Arsenalu zawitał Emmanuel Adebayor i 16-letni wówczas Theo Walcott. "Kanonierzy" wygrali wtedy osiem z ostatnich jedenastu meczów Premier League, zapewniając sobie Ligę Mistrzów, zaledwie dwa punktu przez lokalnymi rywalami z Tottenhamu. Dwa sezony później Francuz zimową porą postanowił oszczędzać, przez co jego podopieczni przegrali walkę o mistrzostwo zaledwie czterema punktami.
W styczniu 2011 roku, właściciel Chelsea Roman Abramowicz otworzył książeczkę czekową, co miało skutek w zapewnieniu drużynie miejsca w Lidze Mistrzów, którą zresztą wygrała w kolejnym sezonie. Wyraźnie inaczej sytuacja wyglądała w rozgrywkach na przełomie 2008 i 2009 roku, kiedy na Stamford Bridge zawitał jedynie Ricardo Quaresma, w dodatku na zasadzie wypożyczenia. Forma Chelsea w tym sezonie pozostała jednak stabilna, toteż udało się jej zyskać bezpośredni awans do Ligi Mistrzów.
Kolejnym wyjątkiem od reguły jest Liverpool FC. Zauważalne wydatki poczynione w styczniu 2013 roku - w tym zakup Daniela Sturridge'a za dwanaście milionów funtów - pozwoliły Brendanowi Rodgersowi na solidny finał swojego debiutanckiego sezonu na Anfield. Choć strategia transferowa Rafy Beniteza z 2009 roku była odmienna - powrót Robbiego Keana do Tottenhamu stanowił jedyną transakcję klubu - "The Reds" zdecydowanie nadgonili Manchester United w walce o tytuł.
Biedny David Moyes, w desperackiej próbie wskrzeszenia fatalnie spisującego się Manchesteru United w styczniu ubiegłego roku, zapłacił rekordową sumę 37 milionów funtów za Juana Matę z Chelsea. Hiszpan nie pomógł jednak "Czerwonym Diabłom" podnieść formę i Moyes zmuszony był posadą zapłacić za najgorszy finisz zespołu w długoletniej historii występów w Premier League.
Ogólnie rzecz biorąc - jak styczniowe wydatki wpływają na zespół Premier League? Z ośmiu klubów, których wydatki przeanalizowano powyżej, w większości spore kwoty przeznaczane na zakup nowych zawodników doprowadziły do poprawy wyników zespołu. Z kolei notowanie zysków może i wygląda dobrze w bilansie finansowym, ale ligowa tabela podpowiada, że to nie zawsze najodpowiedniejsze podejście.