Szczery wywiad Ryana Masona. „Mam 14 metalowych płytek w czaszce z 28 śrubami”

2018-09-26 12:44:08; Aktualizacja: 6 lat temu
Szczery wywiad Ryana Masona. „Mam 14 metalowych płytek w czaszce z 28 śrubami” Fot. Transfery.info
Norbert Bożejewicz
Norbert Bożejewicz Źródło: FourFourTwo

Ryan Mason przyznał na łamach „FourFourTwo”, że do samego końca wierzył w swój powrót na boisko po koszmarnej kontuzji odniesionej w trakcie spotkania przeciwko Chelsea.

Wychowanek Tottenhamu został przed dwoma latami bohaterem rekordowego transferu do Hull City. Przedstawiciele „Tygrysów” zapłacili wówczas za niego dziesięć milionów funtów.

Pomocnik zdecydował się na opuszczenie londyńskiego klubu w poszukiwaniu regularnej gry, która pozwoliłaby mu w niedalekiej przyszłości przenieść się do mocniejszego zespołu oraz ponownie otrzymać powołanie do reprezentacji Anglii.

- Na początku lata zgłosiło się do mnie kilka ekip, ale odrzuciłem wszystkie oferty, ponieważ byłem zdecydowany powalczyć o miejsce w składzie Tottenhamu. Przed startem sezonu w klubie wydarzyło się jednak kilka rzeczy, których nie mogłem zaakceptować. Kiedy nie zagrałem w pierwszych trzech meczach postanowiłem porozmawiać z moim agentem i ustaliliśmy, że muszę grać regularnie. Liczyłem na to, że pojadę do Hull na rok i potem przeniosę się gdzie indziej. Kto wie... może wróciłbym nawet do Tottenhamu. Tak wtedy myślałem - przyznał 27-latek.

Ryan Mason nie mógł narzekać na swoją indywidualną dyspozycję w szeregach „Tygrysów”. Niestety jego dobra gra nie przekładała się na dobre wyniki osiągane przez zespół, który na półmetku rywalizacji odniósł zaledwie jedno zwycięstwo w lidze.

Anglik nie zamierzał jednak w trakcie zimowego okienka transferowego uciec z KCOM Stadium i bardzo chciał pomóc drużynie utrzymać się w Premier League.

Niestety 22 stycznia 2017 roku w trakcie spotkania przeciwko Chelsea doszło do makabrycznego zderzenia pomocnika z Garym Cahillem, które doprowadziło do pęknięcia czaszki wychowanka Tottenhamu.

- To miał być normalny niedzielny popołudniowy mecz. Wyruszyliśmy na niego jak zawsze w sobotę i spędziliśmy noc w hotelu niedaleko stadionu. Rano poszliśmy na spacer wzdłuż Tamizy, żeby się trochę rozluźnić. Potem mieliśmy trochę czasu wolnego, więc postanowiłem upewnić się, że zostawiłem bilety dla mamy i taty w kasie. Pamiętam, że mieli siedzieć w pierwszym rzędzie. Pomyślałem wtedy, że fajnie byłoby zdobyć gola na Stamford Bridge - powiedział Mason.

- Spotkanie zaczęło się dla nas dobrze. Grałem przeciwko N'Golo Kanté i toczyliśmy wyrównany bój. Następnie po 13 minutach stało się... Chelsea miała rożny. Piłka leciała w moim kierunku i wyskoczyłem do niej i nagle poczułem potężne uderzenie rozbijające moją czaszkę. To był najgorszy z możliwych bólów - przyznał jednokrotny reprezentant Anglii.

- Ludzie zakładają, że nic z tego wydarzenia nie pamiętam. Ja jednak wszystko pamiętam. Widziałem jak lekarz do mnie biegnie i czułem ten ogromny ból. Jakby bomba wybuchła mi w głowie. Nasz lekarz, Mark Waller, podjął kilka ważnych decyzji, które miałby wpływ na moje życie i powrót do zdrowia. Od razu stwierdził, że mam pękniętą czaszkę i może dojść do uszkodzenia mózgu, ponieważ cała prawa strona mojej twarzy zapadła się i została sparaliżowana. Kierowca karetki chciał mnie zawieźć do najbliższego szpitala, ale Waller nalegał, abyśmy udali się do St. Mary's. Przejechaliśmy obok dwóch innych placówek i to najprawdopodobniej uratowało mi życie, bo w innych szpitalach przeszedłbym tylko badania i został wysłany właśnie do St. Mary's - powiedział 27-latek.

Ryan Mason zaledwie godzinę po tym katastrofalnym w skutkach zdarzeniu wylądował na stole operacyjnym i następnie przez kilka kolejnych tygodni leżał w szpitalnym łóżku.

- Prawdopodobnie spałem po 20-22 godziny dziennie. Lekarze budzili mnie tylko do testów i sprawdzania ciśnienia krwi. Odzyskiwanie sprawności po tego rodzaju urazie jest związane z bardzo ciężką pracą dla ciała. Wiedziałem, że mam różne rzeczy w głowie, ale dopiero po około sześciu miesiącach lekarze usiedli i wyjaśnili mi wszystko. W sumie mam 14 metalowych płytek w czaszce z 28 śrubami. Do tego miałem też 45 szwów, po których została sześciocalowa blizna - przyznał wychowanek Tottenhamu, który w pierwszych tygodniach po operacji nie mógł samodzielnie się poruszać czy jeść oraz odczuwał olbrzymi ból głowy.

- Pierwsze trzy miesiące po urazie były zdecydowanie najgorsze. Musiałem mierzyć się z ciągłymi wyzwaniami - „Czy mogę usiąść w łóżku?” albo „Czy mogę znów chodzić?”. To było wielkie wyzwanie emocjonalne nie tylko dla mnie, ale także dla mojej rodziny. Moja żona musiała siedzieć ze mną w domu bez świateł i telewizora przez około osiem lub dziewięć tygodni w niemal całkowitej ciszy przez większą część dnia. To było dla mnie trudne zwłaszcza, że byłem przyzwyczajony do aktywnego życia, ale myślę, że gorzej mieli moi bliscy, ponieważ musieli oglądać mnie w tym stanie - dodał 27-latek.

Anglik po wielu miesiącach walki zaczął odzyskiwać pewną sprawność i zaczął wierzyć w swój powrót do zawodowego uprawiania futbolu.

- Pod koniec maja myślałem o grze. Pojechałem do Hull spotkać się z kolegami. Wtedy fizjoterapeuta kazał mi kopnąć piłkę o ścianę tak jak on. Poczułem się wówczas jak dziecko, kiedy pierwszy raz dotknąłem futbolówki. Powrót na boisko był odległy, ale wydawał się możliwy. W czerwcu spędziłem dwa tygodnie w Portugalii i pracowałem z kilkoma fizjoterapeutami z Hull. Każdego dnia uprawiałem jogging i chociaż miałem trochę zawrotów głowy, to później zacząłem już biegać i wykonywać 70 lub 80% zadań. To dało mi wiarę - stwierdził Mason.

Na początku 2018 roku marzenia wychowanka Tottenhamu jednak prysły po tym, jak przeszedł szczegółowe badania, które wykluczyły jego powrót do gry na profesjonalnym poziomie.

- Poszedłem na skanowanie w lutym i wszystko się zmieniło. Wykazał on pewne zmiany w moim mózgu. Spotkałem się z kilkoma neurochirurgami i specjalistami, którzy stwierdzili, że przy mocniejszym zderzeniu z przeciwnikiem mogę doznać demencji lub padaczki. Powiedzieli mi też, że to cud, że zdołałem odzyskać taką sprawność po pęknięciu czaszki. Piłka nożna jest jednak nadal czymś, co mi się podoba i cieszę się, że mogę ją kopać. Nadal trudno mi myśleć o przyszłości. Zacząłem ćwiczyć z młodymi chłopakami w Tottenhamie i pracuję nad tym, aby zostać menedżerem, ale przede wszystkim dobrze się bawię. Fizycznie mogę zrobić większość rzeczy - nadal mogę biegać czy grać w tenisa. Jestem naprawdę szczęśliwym chłopcem. Mam nadzieję, że znajdę to, co będzie mnie pasjonować w futbolu i będę mógł temu poświecić się w 100% - zakończył Mason.