SZEŚCIU nieoczywistych bohaterów pierwszej kolejki Ligi Mistrzów
2021-09-16 12:23:27; Aktualizacja: 3 lata temuZa nami pierwsza seria gier w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Nie brakowało w niej zaskakujących rezultatów i zwrotów akcji. W związku z tym postanowiliśmy wyróżnić jej sześciu nieoczywistych bohaterów, którzy na pierwszy rzut oka mogli nie zapaść nam w pamięć.
Antony (Ajax Amsterdam)
W starciach otwierających rywalizację w najbardziej prestiżowych rozgrywkach zobaczyliśmy łącznie 46 bramek. Sześć z nich padło w pojedynku Sportingu z Ajaksem Amsterdam, gdzie aż cztery były autorstwa Sébastiena Hallera, który w ten sposób w kapitalnym stylu zadebiutował w Lidze Mistrzów. Iworyjczyk nie mógłby jednak pochwalić się taką liczbą trafień, gdyby nie świetny występ jego klubowego kolegi - Antony'ego.
Brazylijczyk był bez wątpienia głównym motorem napędowym ofensywnych akcji aktualnego mistrza Holandii. Co prawda on sam nie zdołał ani razu wpisać się na listę strzelców, ale odegrał kluczową rolę przy trzech trafieniach wspomnianego Iworyjczyka. Popularne
21-latek oddał w początkowej fazie meczu na bramkę ekipy z Lizbony strzał, który zatrzymał się na słupku, co umożliwiło snajperowi Ajaksu wpakowanie futbolówki do pustej bramki. A później obsłużył Hallera dwoma precyzyjnymi podaniami, pozbawiającymi defensorów Sportingu podjęcia próby skutecznej interwencji, które zapobiegłyby utracie przez ich zespół gola numer dwa i cztery.
Karim Adeyemi (Red Bull Salzburg)
We wtorkowe popołudnie próbkę swoich ponadprzeciętnych umiejętności zaprezentował z kolei Karim Adeyemi. Obiecujący reprezentant Niemiec sprawiał olbrzymie problemy generalnie solidnej i zgranej defensywie Sevilli (chociaż tego dnia wybitnie chaotycznej!), która nie potrafiła znaleźć zgodnych z przepisami sposobów na jego zatrzymanie.
Efekty tego były szczególnie widoczne w pierwszej połowie za sprawą aż trzech rzutów karnych podyktowanych dla Red Bulla Salzburg na faulach popełnionych właśnie na młodym napastniku.
On sam podszedł do pierwszego z nich, ale fatalnie się pomylił. Dlatego do następnych został wyznaczony już jego partner z linii ataku - Benjamin Šeško. Słoweniec wykorzystał jednak tylko jednego z nich, dlatego też drużyna z Austrii nie mogła w końcowym rozrachunku cieszyć się z pokonania faworyzowanego przeciwnika i wróciła do domu z tylko jednym zdobytym punktem.
Jack Hendry, Noa Lang, Charles De Ketelaere (Club Brugge)
Natomiast w środowy wieczór z bardzo dobrej strony na tle Paris Saint-Germain zaprezentował się cały zespół Club Brugge. Belgowie byli przez praktycznie wszystkich ekspertów skazywani na poniesienie sromotnej klęski w związku z wystawieniem przez Mauricio Pochettino po raz pierwszy zabójczego tercetu - Neymar, Kylian Mbappé i Leo Messi.
Brazylijczyk, Francuz oraz Argentyńczyk nie pokazali się jednak ze swojej najlepszej strony i duża w tym wszystkim zasługa Jacka Hendry'ego. Szkot przez decydowaną większą część spotkania radził sobie z powstrzymywaniem ataków wymienionej trójki i pokazał, że cztery miliony euro w końcówce letniego okna transferowego zostały zainwestowane idealnie.
Klub prowadzony przez Philippe'a Clementa wyglądał bardzo dobrze nie tylko w defensywie, ale i ofensywie, gdzie pierwszoplanowe role odgrywali Noa Lang i Charles De Ketelaere. Pierwszy został wykupiony latem z Ajaksu Amsterdam za drobne w tym przypadku sześć milionów euro. Z kolei drugi jest wychowankiem „Niebiesko-Czarnych”.
Obaj, o ile zdrowie pozwoli, powinni wkrótce zapewnić belgijskiej drużynie spory zastrzyk gotówki z późniejszych transferów do europejskiej czołówki, bo już pokazali, że są w stanie podjąć rywalizację na równym poziomie z gwiazdorami PSG.
Christopher Nkunku (RB Lipsk)
Z grona przegranych na pierwszy plan wysuwa się natomiast osoba Christophera Nkunku. Francuz solidnie napracował się się nad tym, aby RB Lipsk wywiózł korzystny dla siebie rezultat z Manchesteru. Trzy bramki zdobyte przez 23-letniego pomocnika okazały się jednak niewystarczające, ponieważ „The Citizens” wpakowali futbolówkę dwa razy więcej razy do siatki klubu z Niemiec.
Podopiecznemu Jesse'ego Marscha pozostało na pocieszenie dołączenie do Cristiano Ronaldo, Garetha Bale'a oraz İrfana Cana Kahveciego, którzy w przeszłości też mogli pochwalić się zdobyciem trzech bramek w jednym meczu Ligi Mistrzów zakończonym porażką ich drużyny.