To największy wygrany zgrupowania reprezentacji Polski. Swoimi występami odzyska zaufanie w klubie?!
2025-03-25 08:32:34; Aktualizacja: 1 dzień temu
Można podważać wiele decyzji Michała Probierza, ale na pewno zaplusował wśród kibiców daniem szansy na lewej flance Jakubowi Kamińskiemu. Trudno polemizować z argumentem, że to właśnie ten piłkarz okazał się najjaśniejszą postacią reprezentacji Polski w marcu.
Po czteromiesięcznej przerwie od kadry doczekaliśmy się kolejnego rozdania od selekcjonera. Napotkał on na drodze pewne przeszkody, bo nie mógł skorzystać ze wszystkich etatowych kadrowiczów. Między innymi zabrakło postaci z Włoch – strzegących barw Interu Mediolan Piotra Zielińskiego i Nicoli Zalewskiego.
Z góry można było się obawiać, że na absencji pomocnika i wahadłowego, tudzież skrzydłowego zespół może ucierpieć na kreacji, choć z drugiej strony czekały nas pojedynki „tylko” z Litwą oraz Maltą. Rzeczywistość okazała się jednak trudniejsza do przeżycia.
Bolączki od oglądania naszej reprezentacji zaczęły ustępować wraz z wejściem do gry Jakuba Kamińskiego. To właśnie po jego szarży między zawodnikami Litwy w piątkowym meczu na Stadionie Narodowym Robert Lewandowski otrzymał piłkę, którą trochę szczęśliwie umieścił w siatce, zapewniając cenne trzy punkty na start eliminacji do Mistrzostw Świata 2026.
Popularne
„Kamyk” nie bał się też brać odpowiedzialności za rozrywanie formacji obronnej w meczu z Maltą. W statystykach naliczono 22-latkowi aż pięć udanych prób dryblingu z sześciu podjętych. Do tego dochodzi pięć kluczowych podań w ostatnią tercję rywala. Do tego sam pokusił się o kilka strzałów, choć akurat ten aspekt był u niego piętą achillesową, bo tylko jeden z pięciu okazał się celny.
Podsumowując ogólnie jego poczynania, należy stwierdzić, że Kamiński przeobraził się w postać Zalewskiego. Odwaga, zryw, szybkość, determinacja, poszukiwanie podaniami dobrze ustawionych partnerów – w marcu to właśnie ten reprezentant Polski zasługuje na największe uznanie, tym bardziej w świetle niezadowalającej sytuacji w klubie.
Wychowanek Lecha Poznań od połowy stycznia zaliczył w Wolfsburgu tylko 33 minuty. Przed przerwą na kadrę wszedł z ławki w dwóch meczach. Czy błysk wahadłowego zmieni postrzeganie trenera „Wilków”?
– Mam nadzieję, że w tych ostatnich ośmiu meczach w Wolfsburgu wycisnę z siebie maksa. Wierzę, że trener oglądał te mecze. To pozytywny akcent przed powrotem do klubu – zaakcentował Kamiński w rozmowie dla TVP Sport, autor czterech asyst na przestrzeni 19 spotkań w bieżącej kampanii.