„To wirus polskiej piłki”. Rafał Gikiewicz zobrazował skandal, którego ofiarami stali się nie tylko kibice Widzewa Łódź

2024-11-26 10:56:48; Aktualizacja: 42 minuty temu
„To wirus polskiej piłki”. Rafał Gikiewicz zobrazował skandal, którego ofiarami stali się nie tylko kibice Widzewa Łódź Fot. Kanał Sportowy [YouTube]
Piotr Różalski
Piotr Różalski Źródło: Canal+ Sport

Do nietypowej sytuacji doszło w poniedziałkowy wieczór na zamknięcie 16. kolejki Ekstraklasy. Zorganizowana grupa kibiców Widzewa Łódź nie mogła wejść na wynajmowany przez Puszczę Niepołomice w roli gospodarza stadion Cracovii. Całą sytuację mocno skrytykował bramkarz gości Rafał Gikiewicz.

Jeszcze na ponad tydzień przed zaplanowanym meczem ekipa, która w swojej historii rozgrywa drugi sezon w najwyższej klasie rozgrywek, za pośrednictwem swojej strony internetowej zastrzegła, że w wydarzeniu mogą wziąć udziały tylko te osoby, które przynajmniej raz były obecne na trybunach w meczu domowym w trakcie tego sezonu.

Taki zapis storpedował plany zagorzałych fanów Widzewa, którzy zawsze tłumnie podążają za swoimi ulubieńcami po całej Polsce.

Doświadczony bramkarz Rafał Gikiewicz nie popuścił tego płazem i w rozmowie dla Canal+ Sport zaraz po końcowym gwizdku odniósł się do – w jego mniemaniu – patologicznej sytuacji, w której mocno ogranicza się dostęp do obejrzenia meczu piłki nożnej z wysokości trybun.

– Kibice, moi znajomi nie mogli wejść. Nigdy nie byli na meczu Puszczy, ale chcieli przyjść dla mnie. Bez rzucania nazwiskami, jeden z drugim wymyśla jakiś chory przepis. Kibic, który spędza poniedziałkowy wieczór w Krakowie, nie może sobie kupić biletu, bo nigdy nie był na meczu Puszczy – załamywał ręce golkiper.

– To jest wirus polskiej piłki. Następny przykład to kibice Wisły (Kraków), którzy nie są wpuszczani. Pokazywanie meczu na pustym stadionie, gdzie zasiada jakieś tysiąc osób, to moim zdanie chore. Ktoś w PZPN-ie niech podejmie działania, żeby wyciągać konsekwencje za takie zachowania – zaapelował.

– Zwykli ludzie, którzy chcą popatrzeć na widowisko lub nawet „kopaninę”... Niech każdy sobie oceni. Nigdzie na świecie nie ma takiego przepisu, że musisz być na danej liczbie meczów danej drużyny, aby potem móc wejść na stadion. Na Real Madryt czy FC Barcelonę latają ludzie z całego świata. Tutaj nagle coś ktoś sobie wymyślił i nie można kupić biletu. Dla mnie to niewytłumaczalne – podsumował.

„Giki”, grający w przeszłości w kilku klubach Bundesligi, wracał z drużyną do Łodzi w podwójnie zepsutym humorze, bo po porażce 0-2. Gole jeszcze do przerwy zdążyli strzelić Dawid Abramowicz i Michalis Kosidis.