TOP 10 najgorszych transferów w Primera Division w sezonie 2014/15

TOP 10 najgorszych transferów w Primera Division w sezonie 2014/15 fot. Transfery.info
Krzysztof Gońka
Krzysztof Gońka
Źródło: Transfery.info

Rozgrywki w Hiszpanii zakończyły się już prawie trzy tygodnie temu – nadszedł więc czas podsumowania transakcji dokonanych przez kluby z Primera Division.

Do tej pory pokusiliśmy się o wyróżnienie dziesięciu najgorszych transakcji na rynku angielskim. Nietrudno jest zgadnąć, że w tamtym rankingu królował nieobliczalny Mario Balotelli, który zamiast zbawić drużynę Liverpoolu, przysporzył jej tylko ogromnych problemów ze zdobywaniem goli. Całe zestawienie możecie znaleźć pod tym linkiem: http://transfery.info/75629,top-10-najgorszych-transferow-w-premier-league-w-sezonie-20142015.

Tym razem pod lupę wzięliśmy rozgrywki ligowe w Hiszpanii. Nie da się ukryć, że większość ruchów na rynku w kraju z Półwyspu Iberyjskiego okazała się być trafiona, tym niemniej nie brakowało totalnych niewypałów transferowych, które negatywnie odbiły się na kondycji poszczególnych drużyn w perspektywie całego sezonu oraz mogą zaważyć na przyszłości poszczególnych jednostek.

10. Esteban Granero (Real Sociedad)

Były zawodnik Realu Madryt miał wszelkie zadatki ku temu, by stanowić o sile drugiej linii ekipy prowadzonej przez Davida Moyesa. I rzeczywiście – na boisku pojawił się 38 razy w ciągu całego sezonu, ale goli i asyst w jego przypadku można ze świecą szukać. Zaledwie jedno trafienie w Pucharze Króla i dwie asysty w lidze to za mało, jak na środkowego pomocnika, który miał być liderem. Czy Granero w końcu obudzi się ze snu zimowego i zacznie grać na miarę swojego talentu?

9. Rubén Rochina (Granada)

Wychowanek Barcelony wspaniale prezentował się w starszych edycjach „Football Managera”, w których to po transferze do słabszego zespołu zdobywał gole jak na zawołanie. Rzeczywistość została zweryfikowana jednak przez prawdziwe boisko. Hiszpan w trakcie dwóch ostatnich lat zwiedził cztery kluby, a w barwach Granady zdobył aż dwa gole. Marny dorobek strzelecki nie zwiastuje mu transferu do lepszej drużyny, chyba, że powróci do rezerw Barcelony. Tylko one z kolei będą występować w trzeciej lidze…

8. Pablo Hernández (Celta Vigo)

Mimo 28 lat na karku Celta jest jego pierwszym klubem na Starym Kontynencie. Niewykluczone natomiast, że ostatnim. Do Hiszpanii przybył, by pomóc ekipie z Estadio Balaidos w rywalizacji o europejskie puchary. Skończyło się na ósmej pozycji w tabeli i dwóch golach w lidze. Dobrze, że kosztował raptem półtorej miliona euro, w przeciwnym razie kibice sami pokazaliby mu drogę na lotnisko na odprawę do Chile.

7. Eric Bailly (Villarreal)

W przypadku 21-latka z Wybrzeża Kości Słoniowej nie jest już tak kolorowo. Villarreal wydał na jego pozyskanie prawie sześć milionów euro, co znacznie nadwyrężyło budżet „Żółtej łodzi podwodnej”. Bailly miał stać się dyrygentem defensywnych poczynań tej drużyny, a czas spędzał głównie sp na trybunach i ławce rezerwowych. Zainwestowane w niego pieniądze klub mógł spożytkować na w pozyskanie wartościowego partnera do ataku dla Luciano Vietto. Albo najlepiej na drugiego Luciano Vietto.

6. Álvaro Negredo (Valencia)

Mimo wszystko - rozczarowanie. Pięć ligowych trafień, jak napastnika, który jeszcze niedawno miał podbić Anglię, to wynik żenujący. Poprzeczkę podnieśli mu rewelacyjnie spisujący się koledzy, których tempa nie mógł dotrzymać raptem przeciętny Hiszpan. Jeśli ktoś przychodzi z zamiarem strzelenia ponad 10 goli, a strzela ich mniej od środkowo obrońcy zespołu, to coś tu jest nie tak. Negredo powinien martwić się o przyszłość - miał zapracować na transfer, tymczasem musi wracać tam, gdzie nikt na niego nie czeka.

5. Douglas (Barcelona)
O Brazylijczyku można by nakręcić film dokumentalny z serii „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”. Niewiadomo dlaczego, niewiadomo skąd i niewiadomo po co w sierpniu poprzedniego roku pojawił się w Barcelonie. Być może był to splot niewyjaśnionych zdarzeń, a może chciał zobaczyć Europę, bo za oceanem słyszał o niej wiele dobrego.  I to na tyle. 

4. Lucas Silva (Real Madryt)

22-latek trafił do Realu później niż początkowo planowano, choć nie powinien wcale. Gdyby nie kontuzja Luki Modricia, zostałby zapewne w ojczyźnie, a tak na Santiago Bernabeu wyrzucono w błoto około 13 milionów. Opisanie jego pobytu w Madrycie nie wymaga wielkiego wysiłku - zniknął jeszcze szybciej, niż zadebiutował. Zdążył jednak pokazać, że ma zadatki na pierwszego od czasów Gravesena tak odważnie podejmującego decyzje kreatywnego pomocnika. Przy Brazylijczyku nawet Illarramendiego można podejrzewać o wirtuozerię. 

3. Thomas Vermaelen (Barcelona)

Równie dobrze za sprowadzenie Belga można by nałożyć na Barcelonę kolejny zakaz transferowy, którego widmo zresztą wydaje się jej służyć. To jak kupowanie kota w worku, ale bez kota. A po co komu sam worek? Swoją drogą to niebywale drogi niewypał – kosztował niemalże dwadzieścia milionów euro, które można by rozdać biednym, zainwestować w bilet powrotny do Brazylii dla Douglasa, albo po prostu przekazać na pozyskanie innego obrońcy… Za spełnienie marzeń Veramelen odwdzięczył się jednym występem ligowym w ciągu całego roku. I jeszcze połasił się na medal za zwycięstwo w Lidze Mistrzów…

2. Alessio Cerci (Atlético Madryt)

Dwa dobre sezony w Serie A zaowocowały transferem życia do będącego na fali Atlético Madryt. Nie spodziewano się, że wypełni lukę po odejściu Diego Costy, ale też nie sądzono, że zamiast piłki, kopał będzie tyczki i przeszkody na treningach. Delikatnie mówiąc nie podołał. No dobrze, nie owijając w bawełnę – ośmieszył się na niewyobrażalną skalę i aż niewiarygodne, że z pomocną dłonią wyszedł mu Milan. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło - jego odejście do Mediolanu dało możliwość powrotu na Vicente Calderón Fernando Torresowi. I to na zawsze pozostanie największą zasługą Alessio Cerciego dla hiszpańskiej piłki.


1. Alfreð Finnbogason (Real Sociedad)

Może nie wydano na niego fortuny, ale w przeciwieństwie do konkurencji z podium, sprowadzony był z myślą do zostania liderem drużyny i zastąpienia Antoine Griezmanna. Islandczyk pokazał jednak, że z tymi super-strzelcami z Heerenveen jest coś nie tak. Pamiętacie Afonso Alvesa? Facet miał niesamowite liczby, a przepadł gdzieś pod Middlesbrough. Finnbogason ewidentnie poszedł w jego ślady, przyprawiając działaczom bólu głowy. Teraz wszyscy głowią się, jak go sprzedać, a przecież prognozowano, że w w perspektywie dwóch sezonów z poważną ofertą zgłosi się ktoś z czołówki. Póki co, ciężko nawet o chętnych z samego dołu.

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Liga Mistrzów: Real Madryt lepszy w konkursie jedenastek od Manchesteru City. Pozostaje w grze o piętnasty tytuł [WIDEO] Liga Mistrzów: Real Madryt lepszy w konkursie jedenastek od Manchesteru City. Pozostaje w grze o piętnasty tytuł [WIDEO] OFICJALNIE: Poznaliśmy ostatniego europejskiego uczestnika Klubowych Mistrzostw Świata OFICJALNIE: Poznaliśmy ostatniego europejskiego uczestnika Klubowych Mistrzostw Świata Bayern Monachium zameldował się w półfinale Ligi Mistrzów! To koniec marzeń Arsenalu [WIDEO] Bayern Monachium zameldował się w półfinale Ligi Mistrzów! To koniec marzeń Arsenalu [WIDEO] Dawid Szulczek odchodzi z Warty Poznań Dawid Szulczek odchodzi z Warty Poznań OFICJALNIE: Cristiano Ronaldo wygrywa spór z Juventusem. Otrzyma 9,77 miliona euro OFICJALNIE: Cristiano Ronaldo wygrywa spór z Juventusem. Otrzyma 9,77 miliona euro Odrzucił ofertę Realu Madryt, teraz jest gwiazdą Manchesteru City Odrzucił ofertę Realu Madryt, teraz jest gwiazdą Manchesteru City „Jeśli Maciej Skorża wróci, to moim zdaniem do tego klubu” „Jeśli Maciej Skorża wróci, to moim zdaniem do tego klubu”

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy