Urodziny bez tortu

2014-06-18 02:05:43; Aktualizacja: 10 lat temu
Urodziny bez tortu Fot. Transfery.info
Karol Wojnarowski
Karol Wojnarowski Źródło: Transfery.info

Podwójnie mogli świętować dziś Rosjanie w meczu z Koreą Południową. W dniu meczu 24.urodziny obchodził pomocnik Alan Dżagojew, a już w środę 68 lat kończy selekcjoner Fabio Capello. Żaden z nich nie wspomni swojego święta zbyt dobrze.

Drugie spotkanie grupy H pomiędzy Rosją a Koreą Południową zapowiadało się na dobre widowisko i niekoniecznie jednostronne. Co prawda, kiedyś obie reprezentacje zagrały ze sobą i zwycięstwo przypadło "Sbornej" (mecz towarzyski z listopada 2013 roku), ale "Taegeuk Jeonsa" turnieje zawsze zaczyna z wysokiego C.

Nie są to tylko zwykłe, suche słowa, gdyż Korea Południowa wygrywała każde swoje pierwsze spotkanie na trzech ostatnich mundialach. Tak było w 2002 roku, o czym boleśnie przekonała się nasza reprezentacja. Historia powtórzyła się w 2006 (zwycięstwo nad Togo) i w 2010 roku, kiedy to pozostawili w pokonanym polu Greków. Jednak w tej beczce miodu była łyżka dziegciu. Ostatnie dziesięć mundialowych spotkań to tylko dwa zwycięstwa, właśnie te z pierwszych kolejek. Warto odnotować również fakt, iż jest to ósmy turniej z rzędu dla Korei, czyli występują na Mistrzostwach Świata nieprzerwanie od 1986 roku.

Rosja tymczasem nie mogła dzisiaj liczyć na Alana Dżagojewa, który na początku usiadł na ławce rezerwowych. Najważniejszą postacią, mającą przynieść zwycięstwo, był Aleksandr Kokorin. 23-latek rozegrał dobry sezon w barwach Dinama Moskwa, strzelając dziesięć bramek w 22 spotkaniach, jednak gra na mundialu to o wiele wyższe progi, aniżeli liga rosyjska.

Jednak po pierwszych dziesięciu minutach większe wrażenie zrobiło zdjęcie pięknej tenisistki Marii Kiriłenko, kibicującej swoim rodakom, aniżeli to co działo się na boisku.

 

 

Piłkarze natomiast wciąż się "badali", uważając by nie popełnić żadnego błędy, który już na początku mógł wykreślić kierunek spotkania. Toteż widzieliśmy wiele walki w środku pola oraz asekuracyjnych podań. W takiej grze dobrze czuli się Rosjanie, przewyższając swoich przeciwników pod względem atrybutów siłowych i to oni mieli lekką przewagę.

Nic wielkiego z tego nie wynikało, gdyż piłkarze "Sbornej" nie oddali ani jednego strzału do 15. minuty, podczas gdy to szybcy i zwrotni Koreańczycy raz zagrozili bramce Akinfiejewa.

Jedno z ważniejszych ogniw Korei Heung Min Son nie zachwycał, a jego osiągnięciem po 20 minutach była żółta kartka. Niektórzy szukali już pierwszych wytłumaczeń słabej gry piłkarza Bayeru Leverkusen.

 

 

Rosjanie pierwszą poważniejszą okazję mieli w 21. minucie, jednak Samiedow marnie uderzył piłkę, która poszybowała w kompletnie inną stronę, aniżeli do bramki strzeżonej przez Junga. Już wtedy można było wyciągnąć pierwsze wnioski odnośnie gry "Sbornej".

 

 

Po 25 minutach wciąż większe wrażenie robiła płeć piękna, niż piłkarze, którzy, nie ukrywając, przynudzali swoją grą.

 

 

Pół godziny od rozpoczęcia meczu i statystyki wciąż wyglądały marnie. Rosjanie próbowali głównie dośrodkowań i przez chwilę można było odnieść wrażenie, że ogląda się Manchester United Davida Moyesa.

Później Rosjanie spróbowali podkręcić tempo. Najpierw z rzutu wolnego mocno uderzył Ignaszewicz, a później minimalnie pomylił się Jurij Żirkow. Korea zdecydowała się szybko odgryźć swojemu rywalowi i do szczęścia zabrakło bardzo niewiele. Po uderzeniu Koo, piłka odbiła się od obrońcy i o centymetry minęła lewy słupek bramki strzeżonej przez Akinfiejewa.

 

 

Niestety piłkarze nie postanowili dalej prowadzić wymiany ciosów i później oglądaliśmy pokaz taktycznego rozstawienia zawodników, aniżeli kreatywną, finezyjną grę. Za dużo było schematów, a za mało improwizacji.  Pod koniec z trybun dało się słyszeć gwizdy niezadowolenia, a pierwszą połowę najlepiej podsumowuje ten obrazek.

 

 

Nie mogło być już gorzej. I rzeczywiście, w ciągu minuty po przerwie Rosjanie oddali dwa strzały  – dwa razy więcej niż przez całą pierwszą połowę. Najpierw dyspozycję Junga sprawdził Faizulin, a po rzucie rożnym minimalnie pomylił się Bierezucki. Później uaktywnili się również Koreańczycy. Spore problemy przy interwencjach miał bramkarz Igor Akinfiejew. Nawet wejście na boisko “turniejowego”, jak się wydawało, Dżagojewa nie okazało się zbawienne dla „Sbornej”. Aż w końcu golkiper CSKA Moskwa przeszedł samego siebie:

Czegoś takiego prędko w Rosji mu nie wybaczą. Zwłaszcza, jeśli miałby do czynienia z prezydentem…

 

 

Koreańczycy natomiast wykazali się cierpliwością, ale też prostotą – częste strzały z dystansu w końcu przyniosły efekt. Capello zareagował po raz drugi, wprowadzając na boisko Kerżakowa i Denisowa. Nie miał niczego do stracenia, bo i tak jego piłkarze grali katastrofalnie.

Opłaciło się! Po raz kolejny na tych mistrzostwach wytknie się selekcjonerowi zły dobór jedenastki na mecz. Instynkt strzelecki 32-latka dał o sobie znać. A statystycy natychmiast uwierzyli w zwycięstwo, zwłaszcza, że Capello już potrafił odrabiać straty:

 

 

Nie udało się powtórzyć tego sukcesu. Capello nie otrzymał prezentu na nadchodzące 68.urodziny, a jego zawodnicy skomplikowali sobie drogę do wyjścia z grupy H. Włoch z pewnością jest kolejnym selekcjonerem, który musi poważnie zastanowić się nad wyjściową jedenastką w kolejnych meczach grupowych. A dla Hong-Myunga Bo to z pewnością wielki sukces. Choć jak tutaj być optymistą.

 

 

Katastrofalna pierwsza połowa i o wiele ciekawsza gra po przerwie. Mecz Rosjan z Koreą Południową z pewnością jest pewnego rodzaju hamulcowym w dotychczasowym zawrotnym tempie Mistrzostw Świata. Miejmy nadzieję, że nie spiszemy obu tych zespołów na straty po jednym meczu.

***

Ale po takim, jak się przez długi czas wydawało, fatalnym spotkaniu musimy pamiętać, że są sprawy ważne i ważniejsze...

 

 

AUTORZY: DAWID MICHALSKI I KAROL WOJNAROWSKI