Wisła Kraków: Z chaosu wyłania się porządek - przedstawiamy sylwetkę Petera Hyballi

2020-12-02 18:28:32; Aktualizacja: 3 lata temu
Wisła Kraków: Z chaosu wyłania się porządek - przedstawiamy sylwetkę Petera Hyballi Fot. Marcin Kadziolka / Shutterstock.com
Paweł Hanejko
Paweł Hanejko Źródło: Transfery.info| Peterhyballa.org | Transfermarkt | BVB | Dunajska Streda | Sturm Graz | NAC Breda

Dziś Wisła Kraków poinformowała o tym, że jej nowym szkoleniowcem został Niemiec Peter Hyballa. Zastąpił on na tym stanowisku Artura Skowronka, który pożegnał się ze swoją posadą po porażce 1-2 z Zagłębiem Lubin. Kim jest 44-latek?

Pomimo ciekawego okna transferowego i spokojnego, jak na standardy Wisły Kraków lata, od początku sezonu zespół prezentował się poniżej oczekiwań. Cała historia sezonu 2020/2021 zaczęła się dość niepozornie, bo w Ostrowcu Świętokrzyskim. Tam podopieczni Artura Skowronka sensacyjnie musieli uznać wyższość trzecioligowego KSZO i odpadli z Pucharu Polski na etapie przedbiegów.

Już po tamtym meczu znalazło się gros fanów, którzy żądali głowy trenera. Ta jednak wówczas nie spadła. Kolejny raz gorąco zrobiła się we wrześniu, kiedy „Biała Gwiazda” uległa w słabym stylu Wiśle Płock. Pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie rezultat 0-3.

Władze ekipy spod Wawelu nabrały wtedy wody w usta, ale do zmian także nie doszło. Na nie trzeba było czekać do minionej soboty. Wtedy to naprzeciwko krakowian stanęło Zagłębie Lubin, które pokonało Wisłę 2-1. To samo kilka dni wcześniej zrobił z 13-krotnym mistrzem Polski beniaminek z Poznania, Warta.

Decyzja z sierpnia została zatem odroczona w czasie na koniec listopada. Katem w tej sytuacji okazał się trener Martin Ševela. O ironio, ten sam Ševela, który jeszcze niecałe dwa lata temu mierzył się w słowackiej ekstraklasie z nowym szkoleniowcem Wisły Kraków, Peterem Hyballą.

Obaj panowie darzyli się wówczas sporym szacunkiem. Do tego stopnia, że Niemiec zaprosił swojego vis-à-vis na... randkę.

- Martin to bardzo miły facet. Bardzo go lubię. Do tego ma świetną fryzurę. Podobają mi się jego włosy. Jesteście świadkami, zapraszam go w przyszłym tygodniu na kawę. Nie umiem słowackiego, ale może jakoś się dogadamy. Może trochę mnie podszkoli – zażartował Hyballa na pomeczowej konferencji prasowej.

Obecny szkoleniowiec „Miedziowych” nie pozostał mu dłużny.  - Mówią, że jesteśmy braćmi. Mamy podobne fryzury, bo chodzimy do tego samego fryzjera. Oczywiście żartuję, ale może rzeczywiście coś w tym jest, że jesteśmy do siebie w pewien sposób podobni. Ja czuję się jednak o dwa tygodnie starszy od Petera – powiedział.

Do spotkania między nimi prawdopodobnie wówczas nie doszło, a jeśli nawet, nie zostało ono udokumentowane przez żadną ze stron. Okazuje się jednak, że wkrótce obaj dżentelmeni będą mogli nadrobić. Obaj ponownie staną bowiem po dwóch stronach barykady w Lubinie przy okazji jednego ze spotkań Ekstraklasy. O ile oczywiście żaden z nich nie straci wcześniej pracy. Nasza liga bywa bowiem nieprzewidywalna.

ZACZYNAŁ JAKO NASTOLATEK

Jeśli ktoś myśli w tej chwili o Hyballi i stara się znaleźć w pamięci boiskowe akcje z jego udziałem, może się nieźle przeliczyć. Wspomniany szkoleniowiec to bowiem kompletny samouk. On był Nagelsmannem, zanim stało się to modne. Na potwierdzenie wystarczy dodać, że w sezonie 2010/2011 objął Alemannię Aachen w wieku 34 lat, stając się tym samym wówczas najmłodszym szkoleniowcem w historii ligi niemieckiej na szczeblu centralnym. Później z prowadzenia w tej klasyfikacji zepchnął go właśnie obecny trener Lipska.

Początki jego przygody trenerskiej sięgają pierwszej połowy lat 90.. Wtedy to odpowiadał za prowadzenie zespołów młodzieżowych w jego rodzinnym mieście, Bocholt. Na studiach przyjął propozycję pracy w Preußen Münster, odpowiadając za wyniki zespołu do lat 17. Łączył tę fuchę z posadą asystenta trenera pierwszej drużyny w lidze regionalnej.

- W trakcie studiów zauważyłem, że mam smykałkę do trenowania. Dostałem zresztą wtedy pierwszą solidną wypłatę i pomyślałem, że skoro moi rówieśnicy pracują jako kelnerzy, ja mogę realizować swoje hobby. Do tego mogłem finansować dzięki temu moje studia.

44-latek od zawsze kładł duży nacisk na naukę zarówno w swoim przypadku, jak swoich podopiecznych. To jeden z wielu elementów, które łączą go z menedżerem Liverpoolu, Jürgenem Kloppem.

- Kiedyś moim marzeniem było zostanie nauczycielem. Byłem na studiach w tym kierunku i uczyłem się holenderskiego. Później dostałem staż. Wtedy mnie olśniło. To nie dawało mi frajdy. Tym ludziom brakowało motywacji. To dla mnie coś niedopuszczalnego – zaznaczył.

WYJAZD DO AFRYKI

W trakcie studiów otrzymał niespodziewany telefon od niemieckiego emigranta, który miał dla niego nietypową propozycję. Bardzo podobały mu się filmy zamieszczane przez niego w internecie na temat rozwoju młodych zawodników. Zaoferował mu posadę szkoleniowca na drugim końcu świata, a konkretniej w Namibii.

Hyballa nie analizował tego zbyt długo. Uznał, że na horyzoncie pojawiła się dla niego szansa, z której nie sposób byłoby nie skorzystać. Wsiadł więc w pierwszy samolot i udał się do Afryki. Tam miał trafić do Ramblers Windhoek.

Niemiec przyznał później w jednej z rozmów, że ten wyjazd był czymś, co w znaczący sposób ukształtowało jego oraz kolejne lata jego życia.

- To było nieprawdopodobne. Nagle znalazłem się 11 tysięcy kilometrów od domu i musiałem sobie radzić, nie znając języka. Wiele nauczyłem się od tamtejszych ludzi. Oni nie przejmują się małymi problemami. Żyją z dnia na dzień. To był mój drugi dom. Ten wyjazd dał mi mnóstwo siły i energii do dalszego funkcjonowania - przyznał w rozmowie z portalem Transfermarkt.

KARIERA TRENERSKA

Po powrocie z Afryki szkoleniowiec otrzymał propozycję pracy w Wolfsburgu. Na początek zaproponowano mu, by poprowadził zespół do lat 17. Jednak już po sezonie dostrzeżono jego nieprzeciętne umiejętności i przeniesiono do starszego rocznika. Tam funkcjonował do 2007 roku, po czym zgłosiła się po niego sama Borussia Dortmund.

To właśnie na Signal Iduna Park jego kariera wydawała się nabierać rozpędu. W jednym z wywiadów chwalił go legendarny zawodnik BVB, Larsa Ricken. Hyballa odpowiadał wtedy za koordynowanie grup młodzieżowych.

- Bardzo się cieszę, że Peter będzie nadal pracował dla Borussii Dortmund. Kiedy on jest z nami, wiem, że gracze są w dobrych rękach. Wyniki jego pracy mówią zresztą same za siebie - przyznał.

To właśnie spod ręki 44-latka wyszedł obecny defensor Chelsea, Antonio Rüdiger, ale przede wszystkim też bohater finału Mistrzostw Świata w Brazylii, Mario Götze. To właśnie za jego czasów Niemiec najpierw debiutował w drużynie do lat 19, a następnie w pierwszym zespole.

Do tej pory ma on dobre relacje z napastnikiem obecnie PSV. To samo tyczy się jego brata, już niegrającego w piłkę Fabiana, który również w tamtym czasie trenował w Dortmundzie. Jego kariera potoczyła się jednak nieco inaczej.

Później Hyballa otrzymał ofertę z Austrii. Tam współpracował najpierw z juniorami Salzburga, by następnie otrzymać propozycję ze Sturmu Graz, gdzie był zatrudniony blisko przez rok.

W kwietniu 2013 roku podjęto decyzję o zwolnieniu go. Wtedy w taki sposób wypowiadał się o nim ówczesny dyrektor generalny klubu, Gerhard Goldbrich

- Poprzedniego lata Peter wystartował z ogromnym wigorem i chęciami do pracy. Wyglądało to pozytywnie. Później jednak gdzieś to wszystko zanikło. Krok po kroku tracił zapał. Niedawno daliśmy mu drugą szansę, ale nie podołał jej. Presja narzucana na klub jest tak duża, że musieliśmy go zwolnić - powiedział.

Po nieudanej przygodzie Hyballa wrócił do ojczyzny, gdzie zaoferowano mu posadę w Bayerze Leverkusen. Podobnie jak w Dortmundzie, miał odpowiadać za rezultaty młodych zawodników. W prowadzonej przez niego drużynie grali między innymi Julian Brandt oraz Benjamin Henrichs, a będąc asystentem Saschy Lewandowskiego w pierwszym zespole, spotkał także Heung-min Sona.

Następnie trafił do Holandii, z której zresztą wywodziła się jego matka. On sam wielokrotnie przyznawał, że może określić się kimś, kto w połowie jest Niemcem, a w połowie Holendrem. Tam podjął się misji trenowania NEC Nijmegen.

Choć początkowo prowadzony przez niego zespół spisywał się nieźle, ostatecznie spadł z ligi. Nie było to jednak dla nikogo zaskoczeniem, ponieważ drużyna nie dysponowała zbyt mocną kadrą i borykała się z kłopotami finansowi (jak zresztą obecnie Wisła Kraków), a mimo to Hyballa nie zamierzał rezygnować ze swojej filozofii: grania wysokim pressingiem i atakowania rywala. Przez jakiś czas zdawało to egzamin. Opowiadał o tym zresztą w rozmowie ze Sky Sports w styczniu 2017 roku.

- W Nijmegen mamy problemy finansowe, ale staramy się myśleć pozytywnie. Przez cztery starcia mieliśmy kłopot z obsadzeniem pozycji bramkarza i trzeba było szukać kogoś niedoświadczonego. Ja chcę zawsze grać ofensywnie. Gdybym miał takich piłkarzy, jak Liverpool Kloppa, grałbym, jak on - przyznał.

W Holandii zresztą miał okazję współpracować ze znanymi z polskich boisk zawodnikami. Mowa o Wojciechu Golli, który gra teraz dla Śląska Wrocław, a także Michaelu Heinlocie, byłym obrońcy Zagłębia Sosnowiec.

***

Po krótkim okresie pracy w niemieckim związku zgłosiła się po niego Dunajska Streda. Tam miał przejąć schedę po odchodzącym do reprezentacji Węgier, Marco Rossim. To właśnie tam jego kariera w dorosłej piłce rozkwitła na dobre.

I choć wszystko zaczęło się od porażki w Lidze Europy z Dynamem Mińsk, prowadzony przez niego zespół z meczu na mecz spisywał się coraz lepiej. To właśnie pod jego wodzą osiągnął największy sukces i na koniec sezonu 2018/2019 uplasował się na drugim miejscu w ligowej tabeli, ustępując tylko Slovanowi Bratysława.

W kolejnych rozgrywkach prowadzony przez niego zespół ponownie przystąpił do eliminacji Ligi Europy, gdzie los przydzielił mu Cracovię. W dwumeczu padł wprawdzie remis, ale to Hyballa i jego podopieczni mogli cieszyć się z awansu, a Michał Probierz i spółka musieli obejść się smakiem.

Wtedy też 44-latek zarzucił polskiemu trenerowi archaiczny styl gry, który jego zdaniem był powodem tego, że „Pasy” odpadły z europejskich pucharów. Ponadto nazwał polski zespół drużyną „koszykarzy”.

Jego przygoda ze słowackim klubem zakończyła się dosyć niespodziewanie na początku tego roku. Władze doszły do wniosku, że niezbędna jest w tym przypadku zmiana. Hyballa nie pozostawał jednak długo bez pracodawcy. Kilka tygodni później zadzwonili do niego działacze NAC Breda.

Tam trenował zespół w siedmiu spotkaniach, po czym nie przedłużono z nim kontraktu. Powodem nie były jednak wyniki, a odmienna wizja prowadzenia klubu klubu. U 44-latka wszystko bowiem musi być na tip-top. To człowiek, który lubi wyzwania oraz porządek, czego w Holandii brakowało. Ta potrzeba braku chaosu zresztą w pewien sposób gryzie się z jego stylem wizualnym.

- Postrzegam Petera jako trenera z pasją. Szkoda, że nasza współpraca trwała tak krótko. Niestety nie zgadzamy się w kwestiach dotyczących przyszłości. Czeka nas ważny sezon, więc zdecydowaliśmy się na ten niepopularny krok - powiedział po zwolnieniu prezes NAC Breda, Mattijs Manders.

W trakcie przygody z zespołem zaplecza Eredivisie, Hyballa nigdy nie gryzł się w język, przez co skonfliktował się z ówczesnym dyrektorem sportowym klubu, Tomem van den Abbeelem.

- Ja chcę, żeby ten klub zawsze wygrywał, bo to nie żaden przytułek dla przypadkowych zawodników. Natomiast teraz pojawiają się tu zawodnicy z różnych krajów, o których nikt nigdy nie słyszał. Tak być nie może. Bądźmy poważni - mówił na jednej z konferencji prasowych.

JURGEN KLOPP

Borussia Dortmund ukształtowała Niemca (lub Holendra), podobnie jak Namibia. W pierwszym zespole pracował wówczas Jürgen Klopp. Obaj żyją od wielu lat w dobrych relacjach.

Łączy ich wiele cech. Hyballa, jak Klopp, lubi wchodzić w polemikę z dziennikarzami, ale zawsze robi to z klasą, przez co jest przez nich lubiany i szanowany. Do tego łączy ich też mimika, styl wypowiadania się. Nawet wizualnie są w pewien sposób podobni.

Ponadto, Hyballa ma podobnie pozytywne podejście do życia, o czym zresztą w 2017 roku powiedział w wywiadzie dla Sky Sports.

- Borykamy się w NEC z problemami, ale staram się myśleć pozytywnie. Taka jest też idea Jürgena Kloppa. Zawsze jest szczęśliwy i szuka pozytywów. Zawodnicy, kibice i dziennikarze o tym wiedzą. Myślę, że może pomagać to w zdobywaniu punktów - przyznał wówczas we wcześniej już przytaczanym wywiadzie.

Analogii między oboma panami można znaleźć więcej: obaj pracowali w Dortmundzie, Klopp ma za sobą doświadczenia ze szpitala, a Hyballa z biednego państwa w Afryce, obaj kładą duży nacisk na sferę edukacji. Hyballa pokusił się nawet o napisanie kilku książek.

Jedną zresztą wręczył zresztą Louisowi van Gaalowi na pomeczowej konferencji prasowej w styczniu 2011 roku, kiedy to jego Alemannia Aachen uległo Bayernowi Monachium 0-4 w ramach 1/4 finału Pucharu Niemiec.

MNIEJ BARCELONY, WIĘCEJ DRYBLERÓW

W Polsce niemieccy trenerzy kojarzą się z reguły ze starą szkołą, którą do Polski sprowadził Franciszek Smuda: wysoki pressing i katorżnicze przygotowania do sezonu. I w tym przypadku Hyballa jest zaprzeczeniem tej drugiej tezy. Jeśli więc ktoś spodziewał się, że zawodnicy Wisły Kraków będą na treningach tylko biegać, grubo się myli.

44-latek często zresztą podkreślał, że dla niego bardzo ważna jest praca z piłką. Mówił wielokrotnie, że to podstawa i jeśli ktoś sobie z tym poradzi, to może zdziałać w futbolu naprawdę wiele.

- Przebiegnięcie piętnastu okrążeń, zdaniem niektórych, może być jakąś formą ulepszenia możliwości piłkarza. Pytanie zatem, czy stajesz się dzięki temu inteligentniejszym zawodnikiem? Praca z piłką daje nam więcej - mówił.

Hyballa zasługuje na miano trenerskiego Marcina Lutra. Obecnie ogromny nacisk kładzie się bowiem na to, by wymieniać, jak największą liczbę podań. Można rzec, że ten trend zapoczątkowała FC Barcelona za czasów Pepa Guardioli. Wtedy to bowiem zaczęto skupiać się na utrzymaniu przy piłce.

Były trener Dunajskiej Stredy twierdzi natomiast, że jest to opcja niepraktyczna.

- Za dużo jest obecnie filozofii Barcelony, a za mało dryblujących. Wszyscy chcą mieć graczy, jak ci z Katalonii, a zapomina się o ważniejszych sprawach, zabijając przy tym indywidualne poczynania. Kiedy masz naprzeciw siebie dobrze zorganizowaną obronę, atak pozycyjny może nie wystarczyć. Potrzebujesz dryblerów. Oni są kluczowi - przyznaje w wywiadzie dla Transfermarkt.de.

- Mam swoją filozofię pracy. Chodzi o odzyskanie piłki po stracie w cztery do pięciu sekund.

***

Adam Nawałka mierzył szafki i wymieniał stoły, natomiast Hyballa przyznał swego czasu, że nienawidzi tego, jak ktoś z piłkarzy przybija z nim "piątkę".

- Moim zdaniem musisz zdać sobie sprawę, że trener jest szefem. Gracze testują twoje limity. Nie ma tu znaczenia, ile masz lat i czy byłeś wcześniej zawodowym piłkarzem. Kiedy wchodzą do szatni, zawodnicy muszą wstać i uścisnąć mi dłoń. To kwestia szacunku. Robię to z każdym. To zrelaksowane pokolenie "dawania piątek" nie jest dla mnie. Działa mi to na nerwy - twierdził dziesięć lat temu.

Niemieckie media określiły go swego czasu psychologiem wśród trenerów. Hyballa stara się bowiem stosować różne formy motywacji wobec swoich podwładnych.

- Lubię porównywać trenerów do kucharzy, oni też nie mogą podawać codziennie frytki. jeśli by tak robili, to ludziom by się znudziło. ja też nie mogę wchodzić do szatni i codziennie wrzeszczeć i pokazywać plakat motywacyjny. ważna jest różnorodność. Czasami emocje, innym razem spokojna mowa, analiza wideo, taktyka. Kluczem jest rozpoznawanie właściwych momentów - powiedział.

- Myślę, że trener jest łącznikiem, musi łączyć kwestie taktyczne, psychologiczne i pedagogiczne i być o tym całkowicie przekonany. I to wielka sztuka - mówił.

O jego bezkompromisowości może świadczyć sytuacja, w której udział wziął były zawodnik Korony Kielce, Erik Pačinda. Słowak przyznał w mediach, że trener chyba go nie lubi, bo na niego nie stawia. U Hyballi jednak takich spraw się przez media nie załatwia. Skrzydłowy z marszu został zawieszony i przeniesiony do rezerw. Dla przykładu.

LEGIA WARSZAWA

Polska nie powinna być Hyballi obca. Tym bardziej że gościł w naszym kraju kilka razy. Przy okazji meczów z Cracovią oraz za namową Legii Warszawa za kadencji Romeo Jozaka.Hyballa był bowiem zapraszany po to, by spotkać się z trenerami akademii stołecznego klubu w latach 2017/2018.

Wówczas pisano o nim w taki sposób:

"Peter Hyballa, mimo młodego wieku, zdobył już ogromne doświadczenie we współpracy z topowymi drużynami Bundesligi. Jako asystent pracował w Bayerze Leverkusen, a także szkolił młodzież w Borussii Dortmund i Red Bull Salzburg. W Niemczech uchodzi za jednego z najzdolniejszych trenerów młodego pokolenia, którego szczególną specjalizacją jest współpraca z młodymi zawodnikami.

Jako trener współpracował z takimi piłkarzami, jak chociażby Heung Min Son, Emre Can, Julian Brandt, Antonio Rüdiger, reprezentujący dziś barwy Tottenhamu, Livepoolu, Leverkusen czy Chelsea. Jednak za najbardziej znanego wychowanka trenera Hyballi uchodzi Mario Götze, z którym szkoleniowiec współpracował w czasach jego gry w BVB" - czytamy.

LUŹNY STYL

Patrząc na jego zdjęcia, można dojść do wniosku, że jego styl to kompletny nieład, totalne zaprzeczenie jego etosu pracy. Hyballa raczej stroni od garniturów. W takich wprawdzie zdarzało mu się występować, ale bardzo rzadko. Zamiast tego woli luźne stroje. Nie powinno zatem nikogo dziwić, jeśli będzie nam dane oglądać go w skórzanej kurtce bądź dżinsowych spodniach lub w dresie.

Wyznaje on zasadę, że najważniejsza w doborze stroju jest wygoda. To zresztą dosyć ważne, ponieważ Hyballa lubi "grać" wspólnie z zawodnikami. Zdarzało się, że brał udział w rozgrzewce bądź żywiołowo reagował na grę swoich podopiecznych, motywując ich przy tym w ekspresyjny sposób.

***

Były podopieczny Hyballi, Kristián Koštrna (ex. Dunajska Streda) w rozmowie z Transfery.info.:

- Spotkałem się z trenerem jakieś dwa lata temu. Współpracowaliśmy razem w Dunajskiej Stredzie. Jest szkoleniowcem młodym i pełnym pasji oraz ambicji. To człowiek, który nienawidzi odpuszczać. Uwielbia wygrywać. 

- Preferuje on ofensywny styl gry. Chce, żeby jego drużyny grały i dominowały rywala, a także stwarzały jak najwięcej szans i odzyskiwały futbolówkę zaraz po stracie piłki. 

- Trener Hyballa jest jednocześnie zabawny i poważny. Szatnia to dla niego świętość. To co się w niej wydarzy, nigdy nie może wyjść na światło dzienne. Inaczej jesteś spalony w jego oczach. Uwielbia budować atmosferę w zespole. Ma do tego predyspozycje.

- To na pewno bardzo wymagający trener. Zawsze chce, żebyś dawał z siebie wszystko na treningu. Albo tak robisz, albo nie ma dla ciebie miejsca w drużynie. Potrafi wyciągnąć to, co najlepsze z piłkarza. Chce, żeby kibice kochali jego i zespół, dlatego preferuje ofensywny styl gry.

- Tak naprawdę ciężko powiedzieć mi o jego słabościach. Nie doświadczyłem ich, bo szło nam za jego kadencji dobrze. Sprawiał, że rozwijaliśmy się indywidualnie. To bardzo dobry człowiek, ale i trener. Wierzę, że w nowym klubie sobie poradzi. Chciałbym go jeszcze kiedyś spotkać na swojej drodze.