Zbigniew Boniek żegna się ze stanowiskiem prezesa PZPN-u. Szczere słowa na koniec

2021-08-18 12:58:30; Aktualizacja: 3 lata temu
Zbigniew Boniek żegna się ze stanowiskiem prezesa PZPN-u. Szczere słowa na koniec Fot. FotoPyK
Rafał Bajer
Rafał Bajer Źródło: Polski Związek Piłki Nożnej

Zbigniew Boniek kończy swoją przygodę jako prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. Nie omieszkał przy tej okazji poświęcić chwili w temacie oceny stanu polskiej piłki.

Na walnym zgromadzeniu delegatów PZPN Boniek miał okazję przemówić po raz ostatni w swojej dotychczasowej roli. Była to dla niego szansa na podsumowanie ośmiu lat pracy, kiedy to stawał na czele dwóch zarządów, decydujących o kolejnych ruchach w polskiej piłce.

Boniek nie ukrywa zadowolenia z tego okresu, podkreślając dokonania swoje oraz swoich współpracowników. Zauważa, że reprezentacja poczyniła niemały postęp, ale dodaje, że wiele do życzenia pozostawia piłka klubowa.

- Zdaję sobie sprawę, że wszyscy czekacie już na wybory, zatem moje przemówienie będzie krótkie, podsumowujące ośmioletnią pracę dwóch zarządów - zaczął Boniek przystępując do mównicy.

- Kiedy osiem lat temu stawałem przed wami jako nowo wybrany prezes PZPN, miałem pewien bagaż kulturalny, doświadczenie piłkarskie. Byłem człowiekiem znanym, który coś dla polskiej piłki już zrobił. Zadawałem sobie wtedy pytanie, co będę czuć jak będę odchodził, bo nie jest to funkcja prosta, trzeba tu łączyć wiele środowisk, pewne koncepcje... Dzięki pracy zarządu i mojemu zaangażowaniu mogę powiedzieć, że odchodzę dumny i szczęśliwy. Zostawiam Związek w bardzo dobrej sytuacji.

- PZPN jest teraz w takiej pozycji, że każdy może nam pozazdrościć. Mamy zdefiniowaną naszą piłkę, rozgrywki, zabezpieczenia na wszystkie programy. Jesteśmy szanowani na arenie międzynarodowej, wszyscy dostrzegają nasze osiągnięcia. W ostatnich ośmiu latach zorganizowaliśmy najwięcej imprez międzynarodowych ze wszystkich federacji europejskich. I mam nadzieję, że nowy zarząd również zrobi wszystko, a ja w tym chętnie pomogę, by zorganizować kolejną wielką imprezę. A potrzebujemy tego, bo to promocja naszej piłki, naszego kraju i naszej polskiej gościnności.

- Widzimy rozbudowywaną infrastrukturę, nowe stadiony, chęć, byśmy stawali się coraz lepsi. Ale tu zaczyna się jeden problem - mamy wielką historię. Tworzyli ją wybitni reprezentanci, nasi piłkarze i to gdzieś w nas ciągle żyje, ciągle się porównujemy, ciągle chcemy więcej i mamy prawo tego oczekiwać.

- Jeżeli chodzi o piłkę reprezentacyjną, z pewną kontynuacją jeździmy na wielkie imprezy, a tam, wiadomo, różne rzeczy mogą się wydarzyć. Byliśmy blisko sprawienia nieprawdopodobnej niespodzianki w 2016 roku, prawie zaszliśmy do półfinału EURO, z szansami na finał. Zawiedliśmy w kolejnych dwóch turniejach, co w piłce jest jednak dość normalne.

- Gdzie widzę rezerwy? Polska piłka potrzebuje przede wszystkim silnej piłki klubowej. Dopóki nie będziemy grali w europejskich pucharach, zawsze będziemy sami do siebie strzelali, szukali alternatywnych rozwiązań, czy to jest problem szkolenia, czy to jest problem taki czy siaki. Tu jest najwięcej do zrobienia. Nie jesteśmy bogatym krajem, jesteśmy krajem normalnym piłkarsko. Musimy szkolić młodzież i to robimy, ale musimy sobie zdać sprawę, że jako kluby profesjonalne nie mamy z tego prawie żadnej korzyści, ponieważ 90 procent tych zawodników wyjeżdża jeszcze zanim zaczną odgrywać wiodącą rolę w swoich drużynach. Kluby nie są w stanie utrzymywać takich graczy, bo mają potrzebę finansową. Musimy się na tym skoncentrować.

- Nie wiem jaka dokładnie jest sytuacja i jak z tego wyjść, ale łatwo tutaj pewne rzeczy wyliczyć. Nie jesteśmy na tyle bogaci, by wygrać Ligę Mistrzów, Ligę Europy czy Ligę Konferencji, ale jesteśmy na tyle bogaci, żeby grać w Lidze Mistrzów, Lidze Europy i Lidze Konferencji. Wystarczy wziąć do ręki kartkę i ołówek - gdyby nasze drużyny tylko grały w tych turniejach co roku, to przychodzi rzędu 200-300 milionów złotych, które co roku byłyby pompowane do polskiej piłki. Bylibyśmy wtedy bogatsi, a polskie kluby nie miałyby potrzeby sprzedawania piłkarzy za wszelką cenę. Potrzebujemy lokomotyw, trzech-czterech drużyn, które reprezentowałyby Polskę na arenie międzynarodowej.

- Bez tego nasza piłka się nie rozwinie, cały czas będziemy myśleli, że to wina szkolenia, że o szkoleniu decyduje jeden człowiek: Malinowski albo Boniek, Klimczak, Rutkowski czy Mioduski... To tak nie funkcjonuje. Znam człowieka, który od kilku lat prowadzi prywatną akademię, na podstawie planów szkoleniowych z Hiszpanii. Ma hiszpańskiego dyrektora sportowego. Zapytałem go: „Wiesiu, ilu twoich graczy gra w Ekstraklasie czy I Lidze?”. Prawie żaden. Udało się z jakimś bramkarzem w wieku 16 lat sprzedać na zachód. Mimo dobrej pracy i pomysłu wyszkolenie piłkarzy nie jest takie łatwe.

- Zawsze mówię, że piłka jest najprostszą grą, dlatego ludziom się podoba, ale zostanie profesjonalnym piłkarzem jest najtrudniejsze, ponieważ gra się nogami, to nie jest takie proste.

Na koniec Boniek dodał, że teraz nie zamierza angażować się w sprawy nowego zarządu bezpośrednio, jest jednak otwarty na współpracę jako wiceprezydent UEFA.

- Tak jak powiedziałem, zostawiam Związek na plusie, w dobrej sytuacji. Niektórzy się bali czy Boniek będzie chciał kimś kierować, czy zostanie wiceprezesem. Odpowiadam: nie. Ja chcę być Zbigniewem Bońkiem, który jak będzie miał coś do powiedzenia, to powie. Jak w 2008 roku startowałem w wyborach, dostałem tylko 19 głosów, wygrał Grzegorz Lato. Powiedziałem mu: bierz rower, pedałuj, to jest teraz twoja sprawa i tak samo mówię do nowego prezesa PZPN, zawsze będzie miał mój numer, może dzwonić. Jestem wiceprezydentem UEFA, coś w tej UEFA mogę, mogę coś załatwić, mogę pomóc. Jeśli tylko będziecie czegoś potrzebowali czy poprosić o poradę, jestem dostępny.