Francuz po odejściu z West Bromwich Albion wciąż zmaga się z oskarżeniami ze strony mediów i organizacji żydowski za cieszynkę, którą wykonał po zdobytej bramce w meczu 19. kolejki Premier League z West Hamem United.
Przypomnijmy, że 34-latek po strzeleniu gola dla "The Baggies" dotknął dłonią przeciwległego ramienia, co odebrano za gest antysemicki zwany - "quenelle", który został wymyślony przez francuskiego komika Dieudonne M'bala M'bala i jest porównywany do nazistowskiego pozdrowienia Hitlera. Piłkarz wielokrotnie tłumaczył się, że w ten sposób chciał pozdrowić właśnie jego i nie miał na celu nikogo urazić.
Niestety tłumaczenia Anelki na nic się zdały, a jego gest pociągnął za sobą dalsze konsekwencje. Najpierw serwis internetowy "Zoopla", którego współwłaścicielem jest żydowski biznesmen Alex Chesterman zapowiedział, że najprawdopodobniej nie przedłuży umowy z klubem. Potem FA postanowiła zawiesić napastnika na pięć spotkania i na koniec sam zawodnik zdecydował się w trybie natychmiastowym zakończyć swoją przygodę z West Bromwich Albion, ale i to nie uwolniło go od dalszych oskarżeń, dlatego ponownie postanowił zabrać głos na ten temat.
- Kto może decydować o tym, że wykonanie "quenelle" powoduje, że człowiek jest od razu rasistą i antysemitą? Niektórzy ludzie powielają ten gest przed synagogami i to jest naganne, ale jak wykona się ten gest w innym miejscu i sytuacji to też się staje rasistą i antysemitą? Dlatego nie potrafię tego zaakceptować. Próbowałem, ale tego nie da się zrozumieć. W ten sam sposób można stwierdzić, że wszyscy księża to pedofile, a muzułmanie to terroryści. Dla mnie jest to ta sama zasada. Uważam, że Ci ludzie, którzy decydują, że "quenelle" jest tylko gestem rasistowskim, wkrótce mogą zakazać nam jeść ananasy. Owszem zgadzam się, że jest to wulgarny gest, ale ja go wykonałem nie z pobudek religijnych, dlatego nie jestem antysemitą ani rasistą - powiedział Anelka.