Od długiego czasu hiszpańskie media spekulowały na temat przedłużenia przez Iniestę umowy z Barceloną. Po wielu miesiącach oczekiwań Katalończycy potwierdzili osiągnięcie porozumienia, a umowa jest o tyle wyjątkowo, że nie ma określonego czasu jej obowiązywania, co oznacza, że zawodnik może występować na jej mocy tak długo, jak tylko będzie miał na to ochotę.
W ten sposób „Barça” chciała wynagrodzić swoją żywą legendę i obecnego kapitana, ale okazuje się, że historia mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Madrycki „AS” przypomina sytuację z 2006 roku, kiedy to niemal doszło do transferu Iniesty do największego rywala Barcelony - Realu Madryt. „Królewscy” stali wtedy przed wyborem nowego prezydenta klubu, a głównymi kandydatami byli Juan Palacios oraz Ramón Calderón.
Tego pierwszego łączyły świetne relacje z rodziną pomocnika, dlatego też postawił sobie za cel sprowadzenie wychowanka „Dumy Katalonii”, gdy tylko zasiądzie na fotelu prezydenta. Transfer obecnego kapitana „Blaugrany” był jednym z punktów jego programu, a sam Iniesta był rzekomo gotów rozważyć propozycję, zwłaszcza że był rozczarowany po tym, jak rozpoczął mecz finałowy Ligi Mistrzów przeciwko Arsenalowi na ławce rezerwowych.
Ostatecznie w wyborach zwyciężył jednak Calderón, co przekreśliło szanse na przeprowadzkę zawodnika na Santiago Bernabeu. Piłkarz nie ma raczej na co narzekać, ponieważ od tamtej pory sięgnął z Barceloną po wiele trofeów, w tym między innymi sześć z ośmiu zdobytych przez niego mistrzostw Hiszpanii.