Walijczyk to jeden z najbardziej krytykowanych piłkarzy Realu. 26-latek kosztował ogromne pieniądze, a wciąż trudno określać go liderem zespołu. Statystyki i liczba kontuzji także nie przemawiają na jego korzyść. Wychowanek Southampton w rozmowie z "The Telegraph" opisuje głównie różnicę między Anglią a Hiszpanią, ale mimo optymistycznej postawy, wskazuje także największą przeciwność, której do dzisiaj nie pokonał.
- Premier League to najtrudniejsza liga świata. Może ta w Hiszpanii jest najlepsza, ale konkurencja w Anglii wymaga od ciebie niesamowicie wiele. Tam w każdej chwili ostatni zespół może ograć lidera i nie należy tego traktować, jak jakąś niezwykłą niespodziankę - rozpoczął Bale.
- Style gry także różnią się od siebie. Tu najważniejsza jest taktyka, posiadanie. Musiałem się tego wszystkiego nauczyć, ale to uczyniło mnie lepszym piłkarzem - dodał.
- Zawsze chciałem grać na szczycie, ale Real bez wątpienia na nim jest. Cieszę się, bo znakomicie odnajduję się przy obecnej filozofii, granie na środku także najbardziej mi odpowiada. Jeszcze w Tottenhamie rozmawiałem z trenerem Andre Villasem-Boasem na tej optymalnej pozycji na boisku. Choć nie jestem klasyczną "10", mam szereg innych zalet, które czynią mnie dobrym zawodnikiem - kontynuował.
- Dojrzałem, odkąd zameldowałem się w Madrycie. Kiedyś przychodzisz do nowego miejsca, nie masz pełnego komfortu, wtedy wiele się uczysz. Może w drugiej połowie ostatniego sezonu nie grałem tak dobrze, ale jestem z tego zadowolony. Gdy nie idzie, wyciągasz więcej wniosków i stajesz się lepszym - zaskoczył.
- Dowiedziałem się także, dlaczego Brytyjczycy mają tak wielkie problemy w tej lidze. Język to moja największa przeszkoda, brakuje mi swobodnej komunikacji ze wszystkim. Mogę tylko porozumieć się w prostych sprawach. Owszem, są osoby znające angielski, ale to jak najbardziej nie jest komfortowa sytuacja - zakończył.