Sędziowanie w wygranym przez reprezentację Francji meczu jest głównym tematem wiadomości piłkarskich po cennym zwycięstwie (1:0) odniesionym przez piłkarzy Didiera Deschampsa w Monachium we wtorkowy wieczór. Było to zwycięstwo, które mogło odcisnąć swoje piętno, ponieważ było niezwykle trudne do utrzymania po taktycznej i fizycznej walce z podopiecznymi Joachima Löwa. Niemcy niejednokrotnie przekraczali przepisy w kwestii agresji, często bez ostrzeżenia.
Benjamin Pavard został uderzony w twarz przez Robina Gosensa w bardzo niebezpiecznym ruchu, przez długi czas pozostawał oszołomiony, zanim wrócił do gry. Na godzinę przed końcem meczu, kiedy Niemcy przegrywali 1:0 i dążyli do wyrównania, Gosens wbiegł w pole karne Francuzów i jego udo zderzyło się z twarzą Pavarda, który upadł pod wpływem siły uderzenia. Był jednak w stanie wstać i wznowić grę wkrótce potem.
- Przeżyłem niemały szok. Byłem odcięty przez 10 czy 15 sekund. Później czułem się już lepiej - powiedział Francuz po meczu na antenie „beIN Sports“.
„Fifpro jest w kontakcie z UEFA, aby dowiedzieć się, dlaczego Benjamin Pavard nie opuścił boiska podczas meczu Francja-Niemcy wskutek zagrożenia wstrząsu mózgu“ - grzmi oficjalny komunikat związku zawodników Fifpro. W zeszłym tygodniu organizacja ta z zadowoleniem przyjęła tak zwaną „Kartę Wstrząsów“ i podkreśliła znaczenie jej wdrożenia przez personel medyczny w celu ochrony zawodników.
Zgłoszenie sprawy miało oczywiście swój skutek, gdyż w środę rano UEFA badała okoliczności urazu Pavarda. Europejski organ musi ustalić, czy zawodnik był zdolny do kontynuowania meczu, ale także czy faul nie zasługiwał na czerwoną kartkę. Robinowi Gosensowi grozi zatem zawieszenie.