Okno transferowe w najmocniejszych ligach zostało zamknięte w poniedziałek. Mogłoby zatem wydawać się, że to koniec marzeń Kamila Grosickiego, jeśli chodzi o zmianę klubowych barw, a co za tym idzie - brak wyjazdu na tegoroczne Mistrzostwa Europy.
Do ostatniej chwili wydawało się, że Polak może trafić na zaplecze Premier League, do Grecji bądź Francji, a konkretniej do Dijon. Rozmowy spełzły jednak ostatecznie na niczym.
Grosicki dalej ma oferty. Jedna z nich ma pochodzić rzekomo z Arabii Saudyjskiej, o czym informuje Tomasz Włodarczyk. Czy jednak wyjazd na Półwysep Arabski nie spowoduje, że wypadnie on z orbity zainteresowań nowego selekcjonera Paulo Sousy? Tego zawodnik pewien być nie może, dlatego też nie można wykluczyć, że zdecyduje się na zdecydowanie mniej korzystną - przynajmniej pod względem finansowym - propozycję.
Ta miałaby napłynąć z warszawskiej Legii. Mistrz Polski pyta bowiem o skrzydłowego i stara się nakłonić go do tego, by ten trafił na Łazienkowską. Problemem mogą okazać się jednak jego gaża.
32-latek zarabia bowiem w Anglii 40 tysięcy funtów tygodniowo. To dla stołecznego klubu zdecydowanie za dużo, więc jeśli nie zejdzie on z wymagań, transakcja wydaje się wykluczona. Nawet mając na uwadze fakt, że West Bromwich Albion jest w stanie oddać Grosickiego bez jakiejkolwiek kwoty odstępnego.
Legia szuka w tej chwili zawodnika, który zapewni drużynie Czesława Michniewicza jakość i będzie mógł w kluczowych momentach odmienić losy spotkania. Wydaje się, że skrzydłowy idealnie wpisuje się w tę charakterystykę.
Jeśli do transferu dojdzie, będzie on dla urodzonego w Szczecinie zawodnika powrotem do Polski oraz do „Wojskowych”. Z tą ekipą był bowiem związany w latach 2007-2009. Wspólnie z Legią sięgnął po Puchar Polski.