Szkoleniowiec jest bezrobotny od lata 2016 roku, kiedy to przestał pełnić funkcję pierwszego trenera Interu. Powodem jego odejścia miał być fakt, że zarząd klubu ze stolicy Lombardii nie sprowadził zawodników, których oczekiwał. Włoch prowadził „Nerazzurrich” w sumie w 77 spotkaniach. To nie była dla niego pierwsza przygoda w Mediolanie, wcześniej „Mancio” prowadził Inter w latach 2004-2008.
W ostatnich miesiącach próbę zatrudnienia Manciniego podjął między innymi West Ham United oraz Paris Saint-Germain. Spekulowało się nawet, że włoski szkoleniowiec zastąpi Garetha Southgate'a na stanowisku selekcjonera reprezentacji Anglii.
Kilka dni temu jeden z włoskich dzienników poinformował z kolei, że przyszli właściciele Milanu kontaktowali się z 52-latkiem, aby objął on ekipę „Diavolo”. Miałby on zastąpić Vincenzo Montellę, który po dobrym początku sezonu zdecydowanie spuścił z tonu.
Mancini pojawił się na trybunach przy okazji ostatniego meczu „Rossonerich” z Bolonią, przez co rozbudził plotki wokół swojej osoby. W rozmowie z „Calciomercato” Włoch przedstawił jednak powody, dla których pojawił się na trybunach w Bolonii i wykluczył możliwość poprowadzenia Milanu w najbliższej przyszłości.
- Nie sądzę, żebym poprowadził Milan. Byłem tam, ponieważ mam przyjaciół w Bolonii i chciałem obejrzeć mecz. Znam Fassone i Mirabellego, ale nie rozmawiałem z nimi od długiego czasu. Nie jesteśmy w kontakcie i zarazem nie jestem przekonany, że mógłbym zostać nowym trenerem Milanu.
- Bologna ma ogromnego pecha w tym sezonie. Liga nie jest jeszcze zakończona i jest szansa na poprawę ich sytuacji - przyznał.