60-latek jest bardzo dobrze znaną postacią w brytyjskiej piłce, zapisując się dla niej jako piłkarz, ale i jako szkoleniowiec. Po fatalnym starcie rozgrywek oraz przejęciu ekipy Newcastle United przez nowych właścicieli, wielu obserwatorów spodziewało się, że Steve Bruce natychmiast pożegna się ze stanowiskiem, strony poszły jednak na pewien układ.
W zeszły weekend Anglik poprowadził zespół, któremu kibicował za młodu w swoim tysięcznym oficjalnym meczu na ławce szkoleniowej. Jak się okazało, przegrane starcie z Tottenhamem było dla niego też tym ostatnim w roli menedżera „Srok”.
Ekipa z St. James' Park poinformowała w oficjalnym komunikacie, że osiągnęła porozumienie z Bruce'em w kwestii rozwiązanie umowy. Tym samym przygoda szkoleniowca z Newcastle United dobiega końca po dwóch sezonach, w których poprowadził zespół do 13. i 12. miejsca w Premier League. Klub podziękował również za dotarcie do ćwierćfinałów Carabao Cup i FA Cup oraz za cały wkład, wnoszony przez menedżera do budowy drużyny.
Sam szkoleniowiec przyznał, że rozstaje się z klubem w dobrych relacjach i podziękował wszystkim, którzy go wspierali.
- Ten klub ma niesamowitych kibiców i mam nadzieję, że nowi właściciele zdołają poprowadzić go w miejsce, w którym wszyscy chcemy go zobaczyć. Życzę wszystkim udanej reszty sezonu i wszystkiego dobrego w przyszłości - stwierdził ustępujący menedżer.
Bardzo prawdopodobne, że nowi właściciele wręczą Bruce'owi wysoką odprawę.
Tymczasowo obowiązki menedżera przejmie Graeme Jones, a wspierać będzie go sztab złożony ze Steve'a Agnewa, Stephena Clemence'a, Bena Dawsona oraz Simona Smitha. Klub dodał jednak, że trwają już prace nad pozyskaniem pełnoprawnego menedżera. Według Sky Sports faworytem jest Paulo Fonseca.