58-letni szkoleniowiec marzył o zostaniu opiekunem „Dumy Katalonii” od momentu dołączenia do niej najpierw jako piłkarz (1989-1995), a potem asystent w sztabie Louisa van Gaala (1998-1999).
Ronald Koeman spełnił to pragnienie w sierpniu 2020 roku, kiedy to po rozstaniu z reprezentacją Holandii został mianowany na stanowisko trenera ekipy z Camp Nou w miejsce Quique Setiéna.
Od tego momentu nie miał on jednak łatwego życia w klubie, w którym napisał kawał pięknej historii, ponieważ wielu obserwatorów, dziennikarzy oraz kibiców nie było przychylnie nastawionych do pomysłu jego zatrudnienia.
Z biegiem czasu przeciwników 58-latka przybywało, szczególnie w trwających rozgrywkach, w których to FC Barcelona nie prezentowała najlepszej piłki i zanotowała kilka wpadek na czele z poniesieniem bolesnych porażek w Lidze Mistrzów (0:3 z Bayernem Monachium i 0:3 z Benficą) czy na krajowym podwórku z Atlético Madryt (1:2), Real Madryt (1:2) i Rayo Vallecano (0:1).
Ta ostatnia przegrana przelała czarę goryczy w zarządzie zespołu i doprowadziła prezydenta Joana Laportę do podjęcia decyzji o zwolnieniu szkoleniowca, który został poinformowany o tym fakcie tuż po wejściu do samolotu lecącego do Barcelony.
Przyjaciel Holendra i dziennikarz Lluis Canut z „Mundo Deportivo” poinformował, że Koeman został bardzo mocny przybity momentem oraz formą rozstania z ukochanym zespołem do tego stopnia, że rozważa teraz zakończenie trenerskiej kariery.
Gdyby tego było mało to były opiekun Ajaksu Amsterdam, Benfiki, PSV, Valencii, AZ, Feyenoordu, Southampton czy Evertonu nie zamierza pójść drużynie na żadne ustępstwa w kwestii wypłaty mu odszkodowania za przedwczesne opuszczenie ławki trenerskiej ekipy z Camp Nou.
„Duma Katalonii” zaoferowała 58-latkowi wypłatę 7-8 milionów euro, ale ten oczekuje otrzymania pełnego zadośćuczynienia w wysokości 12 milionów euro.