Życie mistrza świata z 2014 roku na boiskach w Stanach Zjednoczonych bywa frustrujące, do czego przyznał się na łamach niemieckich mediów. 32-latek trafił do Chicago po wielu miesiącach odstawienia od składu „Czerwonych Diabłów”, ale na razie nie może przyzwyczaić się do nagłej zmiany poziomu.
- Chicago Fire kończyło na ostatnim miejscu w tabeli w dwóch ostatnich sezonach, więc nie spodziewałem się, że będziemy zawsze zwyciężać i wygramy ligę z ogromną przewagą.
- Wpływ jednego gracza w piłce nożnej nie jest tak duży, jak w innych dyscyplinach, bo gramy jedenastu na jedenastu. Nie prezentowaliśmy się tak źle podczas nasząej serii meczów bez zwycięstwa, bo potrafiliśmy niemal dorównać Toronto i New York Red Bulls, ale wciąż mamy wiele pracy przed sobą.
- Wszyscy wiemy, że to nie jest taka liga, jak Premier League lub Bundesliga. Oczywiście, że to może być czasem frustrujące na boisku, kiedy rzeczy omawiane z trenerem nie są wprowadzane w życie, ktoś głupio straci piłkę albo nie dostrzega lepiej ustawionego partnera.
- Nie obwiniam za to nikogo, bo to mój problem. Muszę się zaadaptować do tych rozgrywek i poradzić sobie z takimi sytuacjami.
- Jeśli porównasz tę sytuację do Bayernu albo reprezentacji Niemiec, różnica jest ogromna, ale wiedziałem gdzie przychodzę.
- Liga jest interesująca, bo każdy może pokonać każdego i czasem dzieją się niezrozumiałe rzeczy, jak decyzja sędziego, schematy poruszania po boisku albo zagranie kolegi z drużyny.
- To coś zupełnie innego niż w Europie, ale trzeba przyjąć rzeczy takie, jakimi są.
- Nie dostrzega się wszystkiego, co dzieje się na boisku, na przykład dobrego ustawienia kolegi, do którego podanie mogłoby spowodować zagrożenie pod bramką rywala. Tracone jest również zbyt wiele piłek, ale to normalne.
- Jeśli by tak nie było, ludzie woleliby grać w Bundeslidze, Premier League lub LaLiga, ale MLS ma potencjał. Ogromny potencjał – ocenił 32-latek.
Schweinsteiger zdobył w swoich pierwszych sześciu występach w Ameryce dwie bramki.