Hiszpańska LaLiga od lat dąży do zachowania porządku w numeracji piłkarzy występujących w hiszpańskich zespołach. Tradycyjnie wypracowany został schemat, zakładający przypisywanie zawodnikom pierwszej drużyny numerów od 1 kolejno w górę. Wyższe numery zazwyczaj przybierają młodsi gracze, zaś bramkarze mają zarezerwowaną „jedynkę” i zazwyczaj również 13.
Mustafi wrócił do dobrze sobie znanej Walencji, choć tym razem stanie po przeciwnej stronie barykady - wcześniej występował bowiem w Valencii, a teraz w Levante. Tak późne dokonanie operacji sprawiło, że pojawił się problem ze znalezieniem numeru dla nowego nabytku, bo wolny był tylko... numer 1.
Żaden z bramkarzy nie zdecydował się wcześniej na grę z „jedynką” na koszulce, lecz Mustafi nie mógł przywdziać tego nietuzinkowego jak dla gracza z pola numeru, a wszystko przez przepisy. W związku z tym Levante musiał poprosić Aitora Fernándeza, by ten oddał swój numer 13 Niemcowi.
Sprawę udało się rozwiązać bez większego konfliktu, choć LaLiga musiała zgodzić się na małe nagięcie przepisów, ponieważ 30-letni golkiper wystąpił już w dwóch meczach ligowych obecnego sezonu, a władze ligi niezbyt przychylnie podchodzą do zmiany numerów graczy, którzy zdążyli zagrać w oficjalnym spotkaniu. Zważywszy jednak na wyjątkowość sytuacji, zdecydowano się pójść ekipie „Granotes” na rękę.
Tym samym Mustafi tak czy tak będzie grać z numerem, który w Hiszpanii tradycyjnie przypisywany jest bramkarzom. Teraz liczy na to, że na tym problemy się zakończą i w końcu będzie mógł odbudować formę po niezbyt udanych przygodach w Arsenalu i Schalke 04.