Prażanie byli z góry skazywani na porażkę, kiedy okazało się, że trafili do grupy śmierci z Borussią Dortmund, Barceloną i Interem Mediolan. Mimo to przed meczem wszyscy w klubie zapewniali, że zamierzają powalczyć o swoje, a na boisku San Siro zawodnicy udowodnili, że nie były to słowa rzucane na wiatr. Drużyna wywalczyła cenny punkt, ale to „Nerazzurri” musieli do samego końca gonić wynik.
Gospodarze cudem urwali punkty Slavii zdobywając gola w doliczonym czasie gry, co zaprzepaściło marzenia Czechów o zwycięstwie na inaugurację. Choć wynik 1:1 przed spotkaniem wielu brałoby w ciemno, okoliczności zdobycia tego punkty przyprawiają o rozczarowanie.
- Zasługiwaliśmy na pełne trzy punkty, niestety wracamy do domu tylko z jednym - powiedział po meczu Trpišovský. Szybko dodaje jednak, że wraz z rozczarowaniem pojawia się też duma.
- Jestem niezmiernie dumny z moich piłkarzy. Mogliśmy powiększyć nasze prowadzenie, graliśmy bardzo dobrze, a nasi kibice również byli wspaniali.
- Jasne, że jesteśmy rozczarowani, w ostatnich 10 minutach nie zrobiliśmy wystarczająco wiele. Graliśmy z jajami i daliśmy z siebie wszystko w starciu z ekipą o dużej jakości. Wielki szacunek dla naszych obrońców, przyćmili Lukaku, zawodnika, który kosztował tyle, co nasz cały skład.
Dziennikarze podpuszczali Trpišovský'ego, ale ten podchodzi do sprawy realistycznie i na razie nie myśli o awansie z bardzo trudnej grupy.
- Musimy mieć głowy na karku. Dzisiaj było wspaniale, graliśmy bardzo dobrze, szkoda tylko, że byliśmy o sześć minut od naprawdę wielkiego osiągnięcia. Inter to piłkarski gigant. Nasi zawodnicy są głodni sukcesu, godzinami oglądali grę Interu, by poznać ich ruchy. Potrzebowaliśmy też trochę szczęścia.