Przedstawiciele urzędującego jeszcze mistrza Niemiec rozglądają się w dalszym ciągu za wartościowym następcą Thomasa Tuchela, który wraz z końcem bieżących rozgrywek pożegna się z zajmowanym stanowiskiem.
W mediach panuje przekonanie, że kandydatem numer jeden kierownictwa ekipy z Allianz Areny jest Xabi Alonso z Bayeru Leverkusen. Z kolei w przypadku fiaska zatrudnienia hiszpańskiego szkoleniowca na faworyta wyrośnie Roberto De Zerbi z Brighton.
Bayern Monachium nie ogranicza się naturalnie wyłącznie do tych dwóch nazwisk i przygotowuje sobie opcje awaryjne. Jedną z nich jest pozostający na bezrobociu od czerwca 2021 roku - Zinédine Zidane.
Christian Falk i Tobias Altschäffl ze „Sport Bilda” uważają, że nazwisko Francuza pojawiło się w orbicie zainteresowań dyrektora Maxa Eberla, który nie przykłada wagi do fundamentalnej nie tak dawno zasady w klubie, że trener musi posługiwać się w mowie biegle językiem niemieckim.
Z kolei problem natury komunikacyjnej pomiędzy 51-latkiem a poszczególnymi piłkarzami miałby rozwiązać Franck Ribéry, gracz „Bawarczyków” w latach 2007-2019, który wszedłby w skład sztabu rodaka.
Mimo wszystko wprowadzenie takiego rozwiązania wydaje się mało prawdopodobne, ponieważ Zidane podkreślał wielokrotnie, że ważna dla niego jest praca nie tylko w warunkach zwiększających szanse na odnoszenie sukcesów, ale też bezpośrednia komunikacja z zespołem. Dlatego w przeszłości odrzucał perspektywę podjęcia wyzwania w Premier League.