Arabia Saudyjska coraz śmielej sobie poczyna z importem piłkarzy w celu podniesienia renomy rodzimej ligi. Wszystko zaczęło się od spektakularnego zakontraktowania Cristiano Ronaldo przez Al-Nassr. Domino ruszyło, albowiem w tym tygodniu na Bliski Wschód trafiła inna gwiazda ze Starego Kontynentu - Karim Benzema.
Były już napastnik „Królewskich” związał się z Al-Ittihad. Zaraz za nim ten sam klub przygotowywał oficjalne oświadczenie traktujące o zatrudnieniu N'Golo Kanté z Chelsea.
W środę popularny Fabrizio Romano i inni cenieni reporterzy w sprawie ruchów transferowych wydali wyrok, jakoby klamka zapadła. Odejście zawodnika z Chelsea po wygaśnięciu umowy i podpisanie nowej z ekipą z Dżuddy miało być kwestią czasu.
Do ciekawych rewelacji dotarł jednak Santi Aouna. Jak wspomniał, nic jeszcze się nie dokonało. 32-latek nie przeszedł jeszcze testów medycznych, a nawet nie wskazał konkretnego pracodawcy, z którym chciałby się związać na najbliższą przyszłość.
Agent Kanté przebywa w Arabii Saudyjskiej, aby przedyskutować warunki współpracy aż z trzema klubami. Oprócz Al-Ittihad, w grze liczą się również Al-Nassr i Al-Hilal. Wszystkie te kluby są z krajowego topu.
W razie fiaska transferu dwukrotny mistrz Anglii może też zaakceptować propozycję Chelsea. Nie wiadomo jednak nic więcej o potencjalnych zapisach w szablonowym kontrakcie.
Francuski dziennikarz dał jasno do zrozumienia, że przygoda na Stamford Bridge wcale nie musi się zakończyć jeszcze teraz, lecz szanse na kontynuowanie kariery w zachodnim Londynie nadal są małe.
Gdyby mistrz świata z mundialu w Rosji zdecydował się na porozumienie z Al-Ittihad, zarabiałby rocznie 100 milionów euro.