5 powodów, dla których nie mogło nam się przydarzyć nic lepszego, niż porażka z Ukrainą
2013-03-25 00:16:24; Aktualizacja: 4 lata temu Fot. Transfery.info
Od meczu z Ukrainą minęło już ponad 48 godzin, ulubiony czas polskich piłkarzy, a więc czas wyciągania wniosków i starania się o to, by w przyszłości nie popełnić takich samych błędów, trwa w najlepsze.
Nie będziemy gorsi. Postanowiliśmy, że znajdziemy kilka pozytywów w tej sytuacji - okazuje się, że wcale nie jest to takie trudne.
1. Nikt nie będzie nas katował powtórkami
Jesteśmy gotowi założyć się, że gdyby Polska ograła Ukrainę - pal licho w jakim stylu - to zwycięską bramkę, trajektorię lotu piłki i komentarz do niej nieśmiertelnego Dariusza Szpakowskiego znalibyśmy na pamięć. Ok, fajnie jest przypomnieć sobie przyjemny moment raz, drugi. Ale uwierzcie nam na słowo, przez najbliższe dwa tygodnie widząc strzał Lewandowskiego, Blaszczykowskiego, czy innego Rybusa mielibyśmy wszyscy dość. A tak - żeby zobaczyć powtórkę piątkowego kabaretu za kilka dni, trzeba będzie szukac kogoś, kto mecz nagrywał.
2. Ostatecznie upadł mit o wielkiej "Trójce z Dortmundu"
Nie będziemy bawić się w przepisywanie tego, co powiedziano w Cafe Futbol, ani rzeczy, które każdy, kto dysponuje zmysłem wzroku pozwalającym na oglądanie spotkania, widział. Łukasz Piszczek już na Euro był wiecznie spóźniony za swoim zawodnikiem i poziomem dostosował się w piątek do beznadziejnego Sebastiana Boenischa. Blaszczykowski jak zawsze próbował coś ciągnąć swoją stroną, ale niejednokrotnie musiał schodzić do środka pola, by mieć trochę swobody w rozegraniu. Lewy natomiast to historia wszystkim znana - już prawie dziesięć godzin w kadrze bez gola i gdyby nie San Marino, to nie zanosiłoby się na jakąkolwiek zmianę takiego stanu rzeczy.
Kto wie, może dzięki temu wiadoma reklama z naszymi rodzynkami nie będzie już atakować nas z lodówki, mikrofalówki czy tostera. Przynajmniej nie tak często.
3. Boruc wraca do bramki = Szczęsny w kilka tygodni dostaje mocno po dupie
Do faktu, że od jakiegoś czasu Wojciech Szczęsny jest w Arsenalu ważnym elementem układanki zdążyliśmy się przyzwyczaić i kwestią czasu było, kiedy w kadrze znów przeskoczy Przemysława Tytonia. Jednak zbyt duża pewność siebie może okazać się zgubna, szczególnie, że Wojtek to raczej poziom Valdesa - i to sprzed kilku lat - niż Buffona czy Casillasa. Coraz częściej i głośniej mówi się o tym, że nasz golkiper zatrzymał się w rozwoju, bo po co ma być lepszy, skoro za rywali ma Vito Mannone i Łukasza Fabiańskiego, który sam chyba jest zaskoczony, że Wenger jeszcze o nim pamiętał. Rozwinęło się za to jego ego, które zaczyna przeszkadzać kolegom z drużyny, co zdążyło już przedostać się z szatni do mediów. Oliwy do ognia dolał też jego ojciec, publicznie krytykując Arsene'a Wengera. Strata miejsca w bramce w klubie, strata także w reprezentacji, gdzie nowy-stary Boruc zdaje się czuć pewnie (z Ukrainą nie można się było do niego przyczepić) - może tak mocne bodźce wreszcie spowodują, że 22-latek odkopie drzemiące w nim rezerwy, których jeszcze niedawno po prostu nie potrzebował.
4. Mamy pełne prawo powiedzieć "sprawdzam"...
...a nasi mają obowiązek pokazywać w kolejnych meczach, co mają w spodniach. To znaczy - widzieliśmy, co pokazał Kuba Kosecki, ale nie o to nam chodzi. Ci mężczyźni zawiedli miliony ludzi. Znowu. Ale niektórzy, a pewnie większość z nich, pierwszy raz w życiu zostali potwornie wygwizdani przez 50 tysięcy ludzi i przy akompaniamencie najgorszym z możliwych, musieli przejść te kilkadziesiąt metrów dzielących ich od szatni. Jeśli faktycznie tymi mężczyznami są, to powinni w każdym kolejnym meczu gryźć trawę, byle tylko udowodnić, że nie są ludźmi bez charakteru, piłkarskimi Kenami.
Bo niestety, na Ukrainę wyszło jedenaście takich laleczek.
5. Jeszcze trochę i nie będzie mogło być gorzej
W rankingu FIFA lecimy w dół w miarę regularnie i co eliminacje, to koszyk będzie coraz słabszy, a co za tym idzie - grupa mocniejsza. Jeśli więc kiedyś odbijemy się od dna, to bijąc silniejszych rywali. Piękny scenariusz na film science-fiction.
(Uzbekistan)
(Jamajka)
(Wyspy Zielonego Przylądka)
...a - przy całym szacunku do tych piłkarzy, bo przecież wychodzi na to, że tworzą zespoły lepsze od naszego z gwiazdami Dortmundu, Arsenalu, czy nawet Tereka Grozny czy Reims, myślicie, że dowolny europejski kibic potrafi wymienić nazwisko jednego z reprezentantów tych trzech krajów (za moment wyprzedzą nas jeszcze pewnie takie potęgi jak Sierra Leone czy Libia)?
***
Jeśli i Wy macie jakieś pomysły - realne, bądź całkiem absurdalne - dlaczego 1:3 na oczach całej Polski to wynik pozytywny, podzielcie się z nami w komentarzach.