ANALIZA: Maszynka van Gaala powoli się rozkręca

2014-12-01 13:01:20; Aktualizacja: 9 lat temu
ANALIZA: Maszynka van Gaala powoli się rozkręca Fot. Transfery.info
Mateusz Jaworski
Mateusz Jaworski Źródło: Transfery.info

Manchester United pewnie pokonał Hull City 3:0 i utrzymał czwartą pozycję w tabeli Premier League.

SKŁADY I USTAWIENIA
 
Od ostatniego analizowanego przez nas meczu Manchesteru United – porażki 1:2 ze Swansea na inaugurację sezonu (analizę tego meczu czytaj TUTAJ) minęły przeszło trzy miesiące. Z taktycznego punktu widzenia, doszło w tym czasie do bardzo istotnej zmiany – Louis van Gaal porzucił bowiem koncepcję gry w systemie 1-3-5-2, tak świetnie sprawdzającym się w spotkaniach przedsezonowych, i przeszedł na nieco bardziej klasyczne ustawienie z czteroosobową linią defensywną. 
 
Nie inaczej było w sobotnie popołudnie. Holenderski menadżer – wbrew temu, co sugerowały niektóre przedmeczowe grafiki – nie wrócił do wspomnianego 1-3-5-2. United rozpoczęli potyczkę z Hull City w ustawieniu 1-4-2-3-1, z tym że ze względu na wymienność pozycji między czterema ofensywnymi zawodnikami drugiej i pierwszej linii, płynnie zmieniali strefy boiska, w których operowali. Między słupkami oczywiście De Gea. Linia obrony: Young, Rojo, Smalling oraz Valencia i to właśnie ustawienie skrzydłowych na bokach obrony mogło sugerować, że van Gaal chce wykorzystać ich jako wahadłowych, nie zaś jako klasycznych bocznych defensorów. Przed nimi duet Carrick-Fellaini. Pierwszy na „6”, tuż przed środkowymi obrońcami, wyprowadzał futbolówkę ze strefy obronnej i organizował jej rozegranie na wstępnym etapie fazy ataku (w ataku pozycyjnym). Z kolei Fellaini operował nieco wyżej i, co istotne, nie w strefie środkowej, a bliżej prawego skrzydła, gdzie starał się tworzyć przewagę na wahadłowym gości. Dalej, Mata, van Persie i Di Maria. Pierwszy, rzecz jasna, nie zajął miejsca na skrzydle, a poruszał się w środku pola, z rzadka schodząc do boku. Drugi rozpoczął mecz na pozycji cofniętego napastnika czy wręcz ofensywnego pomocnika, w każdym razie zaś za plecami wysuniętego Rooney'a, biorąc aktywny udział w fazie rozegrania, także na własnej połowie. Trzeci natomiast, nominalnie ustawiony bliżej prawej strony, operował na całej szerokości boiska, z naciskiem jednak na środek pola oraz prawe skrzydło właśnie. W tym miejscu trzeba jedynie zasygnalizować, że kontuzji Di Marii spowodowała korektę koncepcji wyjściowej, o czym dalej.
 
Za sprawą Steve'a Bruce'a mieliśmy jednak małe deja vu systemu stosowanego przez van Gaala na początku sezonu. Angielski menadżer już trzeci kolejny sezon korzysta z ustawienia 1-3-5-2(1-1) i przynosi to wymierne efekty: awans do Premier League oraz, jako beniaminek, spokojne utrzymanie i dotarcie do finału Pucharu Anglii. W obecnych rozgrywkach „Tygrysy” spisują się poniżej oczekiwań – zwłaszcza mając na względzie wzmocnienia, jakich dokonali w letnim oknie transferowym – jednak Bruce nie zdecydował się na zmianę systemu, a przynajmniej nie jako ustawienia wyjściowego. W bramce McGregor. Trio defensorów stworzyli Davies, Dawson i Chester. Na pozycjach wahadłowych, w fazie obrony dopełniających pięcioosobowy blok obronny, zaś w fazie ataku operujący na skrzydłach, Robertson i Elmohamady. W drugiej linii Brady, w poprzednim sezonie występujący na pozycji lewego wahadłowego, Livermore (najbardziej cofnięty, jako defensywny pomocnik) oraz Diame. Przed nimi Ben Arfa operujący za plecami Jelavicia.
 
 
OBRAZ I PRZEBIEG MECZU
 
Już w 13' minucie spotkania van Gaal zmuszony był dokonać pierwszej zmiany. Kontuzjowanego Di Marię zastąpił Herrera, przy okazji nieco modyfikując taktykę – dla fazy ataku – obraną od pierwszej minuty.
 
Póki Di Maria był na boisku, wraz z Matą operowali bardzo wąsko, głównie w pasie środkowym. Argentyńczyk szukał jednak gry na całej szerokości boiska, nie unikając przy tym zejść do prawego skrzydła. Jednocześnie, raz po raz zajmował miejsce tuż za plecami Rooney'a i często wchodził w pierwszą linię. 
 
Di Maria ustawiony w pierwszej linii, w poziomie z Rooney'em. Za nimi, na swojej optymalnej pozycji, Mata, natomiast van Persie operuje w drugiej linii, głęboko cofnięty, rozgrywając piłkę w ataku pozycyjnym. W początkowym fragmencie meczu Holender grał właśnie w ten sposób – w drugiej linii lub wyraźnie za plecami Rooney'a jako cofnięty napastnik/ofensywny pomocnik. W ten sposób swoim ruchem tworzył miejsce, w które wchodził Di Maria.
 
Atakujący United ustawieni są bardzo wąsko – Rooney w linii z Di Marią, Mata z van Persiem. W takiej sytuacji skrzydła były pozostawione bocznym obrońcom, których asekurował pozostający przy środkowych obrońcach Carrick.
 
Cofnięty van Persie sprawiał, że momentami ustawienie United w fazie ataku przechodziło w 1-4-3-1-2.
 
Po wejściu Herrery, van Persie momentalnie wrócił do pierwszej linii. Hiszpan zajął natomiast miejsce obok Maty, z którym stworzył duet operujący za plecami napastników. Doszło więc nie tyle do zmiany ustawienia – na powyższych ujęciach widzieliśmy bowiem, że ofensywna czwórka gospodarzy od pierwszej minuty operowała w ustawieniu 2-2 – co do jego uporządkowania i korekty w zakresie podziału ról. Van Parsie partnerował Rooney'owi, zaś Herrera Macie. Mieliśmy zatem w praktyce nie 1-4-2-3-1, które można było jeszcze zaobserwować z Di Marią na murawie, a 1-4-2-2-2, z ofensywnym kwartetem operującym w pasie środkowym i Fellainim wspomagającym Valencię na prawym skrzydle.
 
Mata ustawiony jest bliżej lewej strony, schodząc niekiedy do skrzydła i ścinając stamtąd z powrotem do środka. Herrera odpowiadał za strefę bliżej prawego skrzydła, nie bojąc się schodzenia doń i dołączając do Valencii i Fellainiego. 
 
Heat maps Maty i Herrery. Via Match Zone Daily Mail.
 
Do końca pierwszej połowy - nie uległo to zmianie po przerwie -  stroną dyktującą warunki gry byli gospodarze. Wystarczy tylko odnotować, że do przerwy posiadanie piłki rozkładało się 73,1% do 26,9% dla United. Podopieczni van Gaala wymienili też ponad trzy razy więcej podań (365/393:92/124) i czynili to z większą precyzją od rywali (93% do 74% celnych podań). Ogółem zaś, wliczając drugą połowę: 71,6% do 28,4%; podania: 744/807 (92%) do 187/247 (76%).
 
Taki przebieg meczu był w istotnym stopniu uwarunkowany taktyką przyjętą przez Hull. Goście w fazie obrony przechodzili na ustawienie 1-5-3-2. Linia defensywna nie była jednak znowu aż mocno cofnięta, jak można było się spodziewać. Cechował ją natomiast wysoki poziom dyscypliny taktycznej. Była bowiem zwarta, zachowując niewielkie odległości między zawodnikami nawet podczas przesuwania z jednej strony na drugą. Odległości niekiedy były tak małe, że w niektórych sytuacjach obrońcy gości mieścili się na szerokości pola bramkowego. 
 
Valencia został sam na skrzydle, kryje go środkowy pomocnik Brady, asekurowany przez Robertsona. Liveromore w razie potrzeby, w zależności od rozwoju akcji, może zejść do skrzydła albo przejąć atakującego z głębi pola Herrerę. Zwróćmy ponadto uwagę na to, jak blisko siebie ustawieni są obrońcy Hull. Trio środkowych defensorów, wspomagane przez Elmohamady'ego, odpowiada za trzech atakujących United czekających na dośrodkowanie. Diame kryje 1na1 Matę (a raczej pozoruje krycie).
 
W sytuacjach, gdy United atakowali prawą flanką i więcej niż jednym graczem, do pomocy Brady'emu schodził Liveromore, zaś Robertson trzymał linię ze środkowymi obrońcami.
 
Bruce był gotów „poświęcić” nawet dwóch środkowych pomocników po to, by nie doszło do powstania jakichkolwiek luk w samej linii obrony, np. wobec zejścia Robertsona bliżej linii bocznej, które kreatywni atakujący United mogliby momentalnie wykorzystać. Ceną było jednak stworzenie się luki przed linią obrony, tj. w okolicach 16-25 metra, gdzie gospodarze mieli więcej miejsca.
 
Trzeba jeszcze odnotować, że z dwójki wahadłowych Hull to Elmohamady częściej wychodził z linii obrony i operował w linii z pomocnikami, wobec czego Hull w fazie obrony płynnie rotowało pomiędzy 1-5-3-2(1-1) a 1-4-4-1-1. Wynikało to z faktu, że lewym skrzydłem United wyprowadzało ledwie 22% ataków, pozostawiając na tej flance samego tylko Younga (Valencia miał prawie zawsze wsparcie Fellainiego), który – jako bocznym obrońca – nie mógł grać tak wysoko, jak czyniłby to ustawiony jako skrzydłowy. Jeśli więc United nie miało nikogo operującego w tej strefie, czyli wysoko na lewym skrzydle i, co więcej, z rzadka atakowało tą stroną, nie było potrzeby, by Elmohamady grał taż tak głęboko w linii ze środkowymi obrońcami (którzy byli 3na2 z Rooney'em i van Persiem) i aż tak wąsko. Można nawet stwierdzić, że gdyby w takim wypadku Egipcjanin jednak zajmował miejsce na prawej flance defensywy – pomiędzy prawym półśrodkowym obrońcą a linią boczną – byłby to tzw. błąd overdefending, polegający na nadwyżce zawodników broniących. Innymi słowy, w wyżej zarysowanych okolicznościach nie było potrzeby, by operował on w linii z obrońcami. 
 
Hull w ustawieniu 1-4-4-1-1. Obrońcy operują wąsko, natomiast linia pomocy jest znacznie bardziej rozciągnięta i zabezpiecza skrzydła. Zwróćmy uwagę, że Young znajduje się na własnej połowie i United nie mają dosłownie żadnego zawodnika na połowie Hull na lewej flance. Elmohamady operuje więc bliżej linii wyznaczonej przez pomocników niż przez obrońców. Gdy Fellaini rozegra piłkę do lewej strony, goście momentalnie formują pięcioosobową linię obrony i przechodzą na 1-5-3-2. W analogicznych sytuacjach po drugiej stronie boiska, jako że gospodarze większość ataków wyprowadzali prawym skrzydłem i zawsze mieli na tej stronie przynajmniej jednego zawodnika, Robertson grał praktycznie non-stop w linii z obrońcami i nie wychodził tak wysoko, jak Elmohamady. Jeśli już tak się działo, błyskawicznie jego miejsce zajmował Brady, który jeszcze w ubiegłym sezonie występował na pozycji lewego wahadłowego.
 
I jeszcze jedno ujęcie. Hull w 1-4-4-1-1, z Elmohamadym w drugiej linii. Obrońcy ustawieni są bardzo blisko siebie, znów na szerokości pola bramkowego, natomiast druga linia rozciągnięta jest na niemal całą szerokość boiska.
 
Z drugiej jednak strony, zawodnicy United wykorzystywali - choć niezbyt często - wolne miejsce za plecami Elmohamady'ego, by posłać w tę strefę prostopadłe podanie za linię obrony Hull.
 
Wysoko ustawiony Elmohamady zostawia za plecami sporo miejsca. Oczywiście, United nie mają na skrzydle żadnego zawodnika, ale van Persie urywa się Dawsonowi i otrzymuje podanie od Carricka. Holender jest na spalonym.
 
Gdy jednak Manchester przenosił akcję na lewe skrzydło, a Youngowi pomagał Mata, lub też gdy gospodarze przesuwali się dostatecznie blisko bramki McGregora (tj. w okolice pola karnego), Egipcjanim zawsze wracał do linii defensywnej i Hull ustawiało się w 1-5-3-2(1-1).
 
W fazie ataku natomiast, Hull nie nastawiało się wcale na szybkie kontrataki – goście po odbiorze piłki starali się zawiązać atak pozycyjny i za pomocą serii podań przenieść ciężar gry na połowę Manchesteru. Do wysokości linii środkowej taktyka ta może i się sprawdzała, lecz po jej przekroczeniu podopieczni Bruce'a kompletnie nie radzili sobie z rozegraniem, nie wspominając już o wprowadzeniu futbolówki do strefy ataku. Posyłali więc co rusz długie podania na Jelavicia lub Aluko, który pojawił się na boisku po wędce Bruce'a dla Ben Arfy.
 
 
Wyjmując niezłą sytuację Roberstona tuż po przerwie (a była to akcja typowo indywidualna, rajd z 40 metra do „16”), Hull nie potrafiło stworzyć realnego zagrożenia dla bramki De Gei. Długie podania na głowę Jelavicia to było zdecydowanie zbyt mało, by goście mogli realnie myśleć o jakiejkolwiek zdobyczy punktowej. Z roli kreatora operującego za plecami Chorwata zupełnie nie sprawdził się Ben Arfa, jednak zastrzeżenia trzeba mieć do całej drugiej linii, które nie była w stanie przeprowadzić futbolówki z obrony do ataku, tworząc przy tym sytuacje bramkowe.
 
Szczególnie niekorzystnie wygląda infografika prezentująca podania Hull w strefie ataku. W sektorze przed polem karnym Manchesteru, na 16-25 metrze od bramki De Gei, goście nie potrafili wymienić celnego podania. Na dodatek zanotowali jedynie dwa celne podania wprowadzające w pole karne (oba były dłuższymi zagraniami).
 
Przechodząc do United, podopieczni van Gaala po raz kolejny na Old Trafford zmuszeni byli do gry w ataku pozycyjnym. Trzeba przyznać, że ten element wyglądał zdecydowanie lepiej niż w potyczce z Crystal Palace (1:0), zarazem jednak nie można pominąć faktu, że przy wszystkich bramkach gracze goście popełniali bardzo poważne błędy indywidualne, czym ułatwili Manchesterowi rozstrzygnięcie losów spotkania.
 
Gospodarze płynnie przeprowadzali piłkę z linii obrony do zawodników ofensywnych. Odpowiadał  za to przede wszystkim Carrick, rzadziej natomiast Smalling.
 
 
Manchester wyprowadzał ataki przede wszystkim prawym skrzydłem (49%) oraz środkiem (29%). O ile po lewej stronie Young był przez większość meczu osamotniony, to na prawej flance Valencia mógł liczyć na pomoc Fellainiego, operującego – nieco niespodziewanie – niemal na skrzydle. W ten sposób gospodarze wyciągali środkowych pomocników Hull do boku, by następnie wprowadzić piłkę do środka, w sektor przed polem karnym gości.
 
Hull w ustawieniu 1-5-3-1-1. Brady zajął pozycję Robertsona, który chwilowo operuje w formacji pomocy. United mają na prawym skrzydle Valencię, Fellainiego, do tego Herrera nieco odciąga Daviesa od osi boiska. Odległość pomiędzy Diame a Liveromorem, również nieco odciągniętym do boku przez ustawienie Carricka, jest zbyt duża. Korzysta z tego Rooney, wycofując się z pierwszej linii i otrzymując podanie będąc kompletnie niekrytym. Szybka wymiana piłki z Herrerą i van Persie oddaje strzał. Tym razem broni McGregor.
 
Kluczowa dla losów meczu okazała się właśnie strefa przed polem karnym Hull, pomiędzy liniami obrony i pomocy. Rooney z upływem minut stopniowo coraz bardziej wycofywał się na pozycję drugiego, atakującego z głębi pola napastnika, operując już raczej w pionie, a nie w poziomie względem van Persiego, który to z kolei stał się najbardziej wysuniętym graczem gospodarzy.
 
Kapitan Manchesteru doskonale odnajdywał się pomiędzy obroną a pomocą Hull. Przyczyny? Po pierwsze, jak wspomniano, rozciągnięcie przez United drugiej linii gości. Po drugie, w sytuacji, gdy van Persie zostawał sam przeciwko trzem środkowym obrońcom, cofnięcie się Rooney powodowało konieczność doskoczenia jednego z nich przy jednoczesnej korekcie ustawienia dwóch pozostałych (kryjących RvP). Po trzecie, środkowi pomocnicy Hull mieli problemy z właściwym przesuwaniem i ustawieniem przed obrońcami. Innymi słowy, mieli trudności z zachowaniem właściwych odległości względem swoich obrońców i – jak sygnalizowano – operowali zbyt daleko od siebie, przez co nie zabezpieczali dostatecznie strefy środkowej.
 
Znów Brady cofa się do obrony i pomaga Robertsonowi na lewej stronie. Hull ma pięciu defensorów w polu karnym, przeciwko dwóm graczom United. Herrera zgrywa piłkę do środka, pomyłkę Daviesa wykorzystuje van Persie i przejmuje futbolówkę. W tym momencie dochodzimy do sedna – gospodarze mają trzech niekrytych graczy w pasie środkowym między 16 a 30 metrem. Pomocnicy Hull nie zareagowali właściwie na dłuższe, górne podanie Carricka do Herrery i nie podążyli za akcją, przesuwając się do tyłu i zamykając atakujących United. Dzięki temu Rooney jest sam na 20 metrze i oddaje precyzyjny strzał w prawy dolny róg bramki McGregora. 2:0 i bramka do szatni, game over.
 
Po przerwie Hull definitywnie przeszło na grę czwórką w obronie, miewając krótkie fragmenty w takim ustawieniu w pierwszych 45 minutach (cztery palce pokazywał swoim piłkarzom asystent Bruce'a już przy zmianie Aluko). Miejsce na prawej stronie defensywy zajął Chester, zaś Elmohamady przesunął się do drugiej linii, na prawe skrzydło. Na lewym operował Brady. Hull wyszło zatem na drugą połowę w ustawieniu 1-4-4-2(1-1) w fazie ataku i 1-4-4-2/5-1 w fazie obrony.
 
 
Dzięki temu Manchester nie miał już tyle miejsca w strefie przed polem karnym Hull – środek pola był znacznie lepiej zabezpieczony i zawodników drugiej linii (czterech) nie było już tak łatwo rozciągnąć. Goście lepiej radzili sobie z operującym między liniami Rooney'em. Przy pionowym układzie napastników United nie było potrzeby, by za van Persiego odpowiadało aż trzech graczy. W strefie środkowej Hull miało teraz Diame, Livermore'a, Aluko i nawet Elmohamady'ego. Dająca się zaobserwować przed przerwą dysproporcja została istotnie zniwelowana. Gospodarze nie zyskawili już tak łatwo przewagi liczebnej w strefie środkowej.
 
United zmuszeni byli więc dokonać pewnej korekty w zakresie sposobu konstruowania ataków. Tak jak przed przerwą dominowały serie krótkich podań, często na jeden kontakt, wieńczone zazwyczaj przegraniem piłki do prawego skrzydła i następnie do środka, w drugiej połowie lepiej zabezpieczona przez Hull strefa środkowa nie była już tak łatwa do sforsowania poprzez passing game van Gaala.
 
Jak widzimy na powyższej infografice, United nie tylko wymienili w drugiej połowie mniej podań ogółem oraz podań celnych w strefie ataku – co wynikało także z korzystnego rezultatu – ale również znacznie mniej w strefie przed polem karnym Hull. Zauważmy też, że po przerwie dominowały dłuższe zagrania, zwłaszcza wprowadzające w pole karne. Mniej było małej gry przed polem karnym.
 
Jak wspomniano wyżej, defensywa Hull ustawiała się wcale nie tak głęboko, zostawiając dość miejsca na dłuższe podanie pomiędzy obrońców a bramkarza. 
 
Mała powtórka z mundialu. Rooney tuż przed podaniem cofa się, zabierając ze sobą Daviesa. Van Persie zajmuje miejsce między Dawsonem i Chesterem i rusza na piłkę rzuconą przez Carricka na 11 metr. Szczupak alias RvP i fantastyczna interwencja McGregora. A przy okazji spalony.
 
Manchester w drugiej połowie częściej korzystał z długich podań, próbując w ten sposób sforsować blok obronny rywali – nie tylko na ich połowie, ale również na własnej.
 
 
Trzeba także zauważyć, że po przerwie nieco bardziej wycofany był Mata. Hiszpan operował bliżej Carricka, koncentrując się raczej na wstępnej fazie ataku pozycyjnego niż jego dalszych fazach. Mogliśmy zatem chwilami oglądać United w fazie ataku w ustawieniu 1-4-2-3-1, z Matą obok Carricka i Rooney'em, Herrerą i Fellainim za plecami RvP, oraz 1-4-3-3, z cofniętymi Fellainim i Rooney'em oraz Herrerą wspomagającymi najbardziej wysuniętego van Persiego.
 
 
Wśród atakujących United na wyróżnienie zasługuje przede wszystkim Herrera, który znakomicie odnalazł się operując za plecami van Persiego i obok Rooney'a. Przez hiszpańskiego pomocnika przechodziły niemal wszystkie akcje drużyny z Manchesteru, ten zaś rozprowadzał je z imponującą precyzją. 91% celnych podań (75/82), w tym 92% w strefie ataku (31/34), dwie wypracowane sytuacje bramkowe. No i asysta przy bramce van Persiego oraz asysta "drugiego stopnia" przy golu Rooney'a.
 
 
Wreszcie zafunkcjonował też duet napastników Rooney-van Persie. Wydaje się, że van Gaal jest bliski znalezienia optymalnej formuły, choć niejako zmusiła go do tego dopiero kontuzja Di Marii. RvP daje zespołowi najwięcej, gdy może operować w pierwszej linii, będąc najbardziej wysuniętym zawodnikiem. Typową „9”. O Rooney'u z kolei nie od dziś wiadomo, że najlepiej czuje się ani nie na „9”, ani nie w drugiej linii (Alan Smith pozdrawia), a właśnie ustawiony za napastnikiem. Lekko cofnięty, ale dostatecznie wysoko, by brać udział w każdej akcji ofensywnej i operować dostatecznie blisko pola karnego rywali. Imponujący - zaś dla defensywy Hull bardzo trudny do zneutralizowania - był w szczególności sposób poruszania się obu zawodników: gdy byli ustawieni względem siebie pionowo, van Persie szukał podłączającego się do ataku Rooney'a (bramka na 2:0) i na odwrót, z kolei w poziomie – gdy Anglik cofał się, zabierając jednego z obrońców, Holender momentalnie wychodził do prostopadłego podania.
 
Nie był to jednak mecz idealny w wykonaniu van Persiego. Kapitan reprezentacji Oranje nadal miewa okresy, w których gra zbyt daleko od bramki, angażując się w fazę rozegrania. Przeciwko Hull, jak się wydaje, wyglądało to zdecydowanie lepiej. Van Persie tym razem operował przez zdecydowaną większość meczu w pierwszej linii.
 
PODSUMOWANIE
 
Maszynka van Gaala powoli się rozkręca. Choć minie jeszcze trochę czasu, zanim filozofia holenderskiego menadżera zostanie w pełni wdrożona na Old Trafford, to już widać pewien progres. Manchester z tygodnia na tydzień prezentuje się lepiej, jeśli idzie o utrzymywanie się przy piłce i grę w ataku pozycyjnym. 
 
 
Z drugiej strony, Hull nie było dla United zbyt wymagającym rywalem (tym niemniej, takimi meczami zdobywa się mistrzostwo lub, odpowiednio, małe mistrzostwo). Steve Bruce zbyt późno dokonał korekty w ustawieniu, co kosztowało go utratę dwóch bramek. Niezależnie od tego, na tle żanującego występu w ofensywie, defensywa gości prezentowała się tego popołudnia przyzwoicie.
 
 
MATEUSZ JAWORSKI