Bez wstydu, ale i tak z bagażem czterech bramek - Śląsk poległ w Sewilli
2013-08-22 23:25:49; Aktualizacja: 11 lat temu Fot. Transfery.info
Śląsk Wrocław - choć bronił się dzielnie, a momentami heroicznie - uległ Sevilli i staje przed bardzo ciężkim zadaniem w obliczu rewanżu. Wiara w fazę grupową tli się obecnie dla wrocławian bardzo, ale to bardzo nikłym płomieniem.
Gdy w przerwie meczu zastanawialiśmy się wstępnie, co będzie można napisać o tym meczu, bardzo nie chcieliśmy, by trzeba było pisać: "porażka po fantastycznej walce i pressingu, na jaki w starciu z takim rywalem zdobyłaby się mało która polska drużyna". Szkoda, naprawdę szkoda, że jednak musimy to napisać.
Śląska nie powinno się krytykować. Bo i Śląsk osiągnął wynik ponad stan już rundę temu, ale i - nie oszukujmy się - dziś. Zdobyta na 1:0 bramka, kilka świetnych sytuacji, wielkie poświęcenie, bardzo dobra forma Gikiewicza, który momentami był sam w walce ze strzelbami zespołu z Primera Division. Nie wiemy też, czy krytykować Dudu. Z jednej strony jego faul osłabił zespół na prawie całą drugą połowę. Ale z drugiej - gdyby nie on, to 2:1 byłoby pewnie już znacznie wcześniej i opadający powoli z sił Śląsk mógłby skończyć jeszcze gorzej, czyli po prostu - przegrać jeszcze wyżej.
Szkoda, że Plaku nie wykorzystał błędu obrony i bramkarza, wielka szkoda, że swoją setkę w podanie do bramkarza zmienił Sobota. Fakt, mogło być świetnie jeszcze gdy grano jedenastu na jedenastu, a tak pozostaje wierzyć wiarą głupca w to, co w rewanżu - bez choćby Dudu, Stevanovicia czy Paixao - jest właściwie niemożliwe. Ogranie trzema bramkami znakomitego rywala z Hiszpanii na wrocławskim stadionie, prawdopodobnie przy komplecie publiczności.
Wydaje się - mission impossible. Ale jeśli mielibyśmy wskazać na chwilę obecną polski zespół, który może być w stanie pokonać tą Sevillę (już niekoniecznie to potrzebne 3:0, ale choćby 1:0), to chyba na pierwszym miejscu pomyślelibyśmy... właśnie o Śląsku.