Brakuje wszystkiego, ale nie chęci, czyli dramatyczna historia Gwardii Warszawa

2013-09-13 12:28:21; Aktualizacja: 11 lat temu
Brakuje wszystkiego, ale nie chęci, czyli dramatyczna historia Gwardii Warszawa Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

Kiedyś bili się z najlepszymi. Wychowali wielkich sportowców, nie tylko w piłce nożnej, a teraz desperacko walczą o przeżycie. To historia, klubu o wieloletniej tradycji, który teraz może po prostu przestać istnieć.

„Tak niewiele zabrakło…”, „Uratowali honor Stolicy”. Takie, czarno-białe tytuły biły po oczach warszawiaków dzień po zakończeniu sezonu w 1957 roku. Nie dotyczyły jednak one Legii, która w poprzednich dwóch latach wygrała mistrzostwo, ani niezbyt silnej w tamtym okresie Polonii, ale Gwardii, klubu, który na piłkarskiej mapie Polski istniał dopiero 9 lat. W tamtej, nierównej walce z mającym „plecy” Górnikiem, Gwardia od początku stała na straconej pozycji, ale tytuł „Harpagony” przegrały dopiero na ostatniej prostej.  To był pierwszy raz, kiedy o drużynie z warszawskiego Mokotowa usłyszał cały kraj, ale z pewnością nie ostatni. Później przez wiele lat dawała ona radość niezbyt licznej grupie kibiców. Stadion przy ul. Racławickiej w końcu nie wypełniał się zbyt często. Ostatni raz podczas meczów Pucharu UEFA w 1972 roku, z Ferencvaros, kiedy to rodowici warszawiacy na trybunach machali beretami i białymi chustkami na pożegnanie Węgrom. W końcu ich Gwardia gładko się z nimi rozprawiła. Kilka lat później, ta sama publiczność przyglądała się rajdom Romana Koseckiego i bezbłędnym strzałom Dariusza Dziekanowskiego, a młodzi chłopcy na Mokotowskich podwórkach kłócili się o to, kto będzie „Kosą”, a kto „Dziekanem”, a nie „podrzędnymi” gwiazdami zachodniej piłki takimi jak: van Basten czy Gullit. 
 
Filmowa historia
 
Gdyby miał powstać film o Gwardii te wszystkie sytuacje kręcone byłby na taśmie czarno-białej, by oddać klimat tamtych lat. W owym filmie, nagle, obraz zmieniłby się na HD, tak jak cała zmieniła rzeczywistość wokół klubu na przestrzeni minionych lat. 300 kibiców na zniszczonym stadionie, piłkarze-amatorzy, a jako rywal, klub o swojsko brzmiącej nazwie, Jedność Żabieniec. Z trybun słychać obelgi na temat sędziego i drużyny przeciwnej. Jeszcze w poprzednim sezonie tak to wyglądało. - Cóż w tym dziwnego? - można byłoby spytać. Przecież w końcu muszą nadejść chude lata, a i nie takie kluby jak Gwardia błąkały się po niższych ligach. I rzeczywiście nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że sytuacja wciąż się pogarsza. W obecnym sezonie „Harpagony” nie mają, gdzie trenować, ani grać, mimo iż na Racławickiej wciąż stoi stadion i boisko treningowe, a zdesperowani piłkarze, którzy pomocy szukali już wszędzie, proszą naszą stronę, byśmy opisali tą sprawę i jakkolwiek pomogli w tej patowej sytuacji. Czyż nie brzmi to jak kiepski dowcip albo historia rodem z innego wymiaru?
 
 Drużyna Gwardii Warszawa z 50-tych 
 
 
Biednemu zawsze wiatr w oczy
 
24 sierpnia klub zainaugurował sezon 2013/2014 meczem z UKS Siekierki. Spotkanie odbyło się w… podwarszawskiej Zielonce, mimo iż gospodarzem była Gwardia. Powodem takiej sytuacji był z spór z KGP (Komendą Główną Policji), która jest prawnym zarządcą gruntów przy ulicy Racławickiej, o udostępnienie płyty głównej. Piłkarze, główni poszkodowani w tej sytuacji, nie rozumieją tej decyzji. Niestety nie udało nam się skontaktować z policją, by skomentowała całą sytuację. W kuluarach mówi się, że KGP na rękę byłoby pozbycie się „Harpagonów” z tego miejsca, gdyż w miejsce całego kompleksu sportowego ma w przyszłości powstać osiedle mieszkaniowe lub biurowiec. Nie jest to pierwsza tego typu sytuacja. Półtora roku temu KGP w podobny sposób potraktował Gwardię, proponując bardzo wysoki czynsz za użytkowanie terenów klubowych (268 tys. miesięcznie!). Co więcej, KGP nasłało wtedy kontrolę Inspektoratu Budowlanego, co skutkowało zamknięciem hali klubowej. Wracając jednak do teraźniejszości. Brak własnego stadionu podczas premierowej kolejki A Klasy był pierwszym ciosem poniżej pasa dla tego, w końcu słynącego z sekcji bokserskiej, klubu. Kolejny miał nastąpić pięć dni później, 29 sierpnia. PINB (Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego) podjął decyzję o wyłączeniu z użytku obiektu Gwardii, wraz z budynkiem klubu, płytą główną i boczną do odwołania, czyli wykonania niezbędnych napraw przez KGP. Ta informacja spadła na wszystkich związanych z Gwardią jak grom z jasnego nieba. Po udanym początku sezonu pojawiły się głosy, że może nadszedł czas, żeby drużyna zrobiła krok ku lidze okręgowej. Ten optymizm nie trwał zbyt długo. A fragment oświadczenia na nieoficjalnej klubowej stronie, komentujący decyzję PINB, który zamieszczamy poniżej, jest na to najlepszym przykładem: 
 
Dla sekcji piłki nożnej oznacza to poważne problemy w realizacji szkolenia w rocznikach 2001, 1999 i drużynie seniorów. Jeśli w przeciągu kilku dni nie zostanie znalezione alternatywne boisko do prowadzenia zajęć, trzeba liczyć się z najgorszym scenariuszem wydarzeń. Zarząd Klubu ma złożyć odwołanie od decyzji PINB do wyższej instancji, ale odpowiedź i powtórne rozpatrzenie sprawy może potrwać nawet miesiąc. Wszystkie roczniki rozegrają mecze najbliższej kolejki ligowej na wyjeździe. Co dalej z Gwardią?
 
No właśnie, co dalej z Gwardią? To pytanie zadają sobie wszyscy związani z mokotowskim klubem. - Jak można zamknąć boisko? A co się może stać z boiskiem? Ludzie to są kpiny w żywe oczy. Trybuny są zaniedbane, ale krytą można otworzyć, przy odrobinie chęci.-komentuje jeden z piłkarzy „Harpagonów”. Wśród wypowiedzi wszystkich wyróżnia się jedna opinia. – Brakuje pomocy ze strony miasta. – powtarza każdy. Co więcej, pojawiają się również głosy, że tak jak policji, tak i władzom stolicy na rękę jest pozbycie się Gwardii z piłkarskiej mapy Polski, gdyż równałoby się to ze zwolnieniem atrakcyjnych terenów, których sprzedaż byłaby bardzo opłacalna, a i zaoszczędzono by na dotacjach, które w małych kwotach, ale jednak wpływały na konto klubu. Ta bierność jest o tyle zadziwiająca, że WKS, prócz drużyny seniorskiej, prowadzi również dwa roczniki młodzieżowe (rocznik 1999 i 2001). A przecież rada miasta dosyć mocno zaangażowała się w rozwój aktywności fizycznej wśród młodych mieszkańców Warszawy budując niezliczoną liczbę orlików. Czyżby teraz, w kontekście problemów klubu, nagle zapomniano o tej inicjatywie?
 
Oni wciąż walczą
 
- Przetrwaliśmy kolejny atak, ale walczyć trzeba na i poza boiskiem. – wypowiada się jeden z zawodników „Harpagonów” na klubowym forum. Słowa te nie są pustymi frazesami, bo nikt nie zamierza się poddawać. Treningi odbywają się trzy razy w tygodniu na obiekcie szkoły kolejowej w Warszawie, gdzie stan boiska również nie jest zbyt dobry. Nie ma za to większych problemów z frekwencją na treningach (dla niektórych może to dziwne, ale tak, z takimi trudnościami muszą się zmagać w niższych ligach). To spora zmiana w stosunku z poprzednimi rozgrywkami. Mecze ligowe rozgrywane są na wynajmowanych boiskach, albo, tak jak to miało miejsce w przypadku II kolejki, przenoszone na boisko pierwotnych gości, Tak więc 1 września doszło do jednego z najdziwniejszych sytuacji w historii piłki nożnej, gdyż Gwardia rozgrywała swój „domowy” mecz z UMKS-em Piaseczno na stadionie rywala w podwarszawskiej miejscowości. Jak udało się ustalić inne spotkania „u siebie” zostaną rozegrane na boisku OSIR-u Targówek przy ulicy Łabiszyńskiej 20. Wszyscy wierzą, że to jedynie opcja tymczasowa. Zarząd klubu złożył pismo do Wojewódzkiej Inspekcji Nadzoru Budowlanego z wnioskiem o anulowanie decyzji, ale na odpowiedź, niekoniecznie pozytywną, trzeba czekać nawet miesiąc. W tym miejscu trzeba zadać sobie kolejne pytanie. Co jeśli rzeczywiście będzie ona negatywna? Czy wtedy starczy chęci i sił na ciągnięcie tego wszystkiego? Przecież wszyscy Ci, którzy są związani z klubem robią to zupełnie bezinteresownie. Nie mają z tego żadnego zysku, prędzej są obarczeni dodatkowymi kosztami, bo za stroje i inne tego typu rzeczy musieli płacić z własnej kieszeni. Teraz dochodzi również wynajem boisk na spotkania ligowe. Nie można również liczyć na pomoc miasta, które jak wspomnieliśmy wcześniej już dawno odwróciło się od Gwardii. Jednak do nikogo nie dochodzi myśl, że decyzja może być negatywna. Na razie dużo ważniejsza jest liga i najbliższy mecz z FC Lesznowola, wiceliderem A Klasy z kompletem punktów po trzech spotkaniach. Jeśli oni również zostaną pożegnani przez kibiców białymi chusteczkami tak jak to miało miejsce 41 lat temu, ale w trochę innych okolicznościach, to „Harpagony” naprawdę zaczną myśleć o awansie do wyższej lidze, gdzie czekać ich będą „małe” derby Warszawy z Sarmatą, Olimpią albo rezerwami Ursusa.
 
 
 
„Nie pozwólmy im po prostu zniknąć z piłkarskiej mapy Polski”
 
O problemach, z jakimi zmagają się warszawskie kluby pisaliśmy wcześniej. O kłopotach Gwardii też było kilka słów. Jednak pisząc tamten tekst nie zdawaliśmy sobie jednak sprawy z tego, że są one tak duże. Ba, nie wiedzieli również o tym najważniejsi w całej tej sytuacji, czyli piłkarze Gwardii. Jeszcze miesiąc temu spokojnie przygotowywali się do rozgrywek ligowych. Teraz nie wiedzą, jaka będzie ich przyszłość. Całe to zdarzenie jest sztandarowym przykładem tego, jak miasto „dba” o kluby piłkarskie. Kilka lat temu z podobnym trudnościami zmagano się w Sarmacie, kiedy to władze dzielnicy podjęły decyzję o sprzedaży gruntów, na którym mieścił się stadion wolskiej drużyn. Sarmata musiał wtedy zawiesić swoją działalność. Cała ta sprawa miała szczęśliwe zakończenie. Niekoniecznie może być tak w przypadku „Harpagonów”.  A umówmy się, z całym szacunkiem dla Sarmaty, ale upadek Gwardii byłby o wiele większą tragedią. Przecież to klub, który był wicemistrzem Polski, zdobył Puchar Polski, a mowa tu jedynie o sukcesach sekcji piłkarskiej. Nie zapominajmy również, że na ulicy Racławickiej wychowało się wielu znakomitych sportowców, w tym byłych mistrzów olimpijskich takich jak: Jerzy Kulej i Władysław Komar. Przez kilkadziesiąt lat WKS dbał o rozwój fizyczny ludzi w całej Warszawie, a teraz o tym wszystkim zapomniano. Dlatego w tym miejscu apelujemy do wszystkich, którzy mogą dla Gwardii coś zrobić. 
 
„Pomóżcie Im, albo przynajmniej nie utrudniajcie, bo ten klub o kilkudziesięciu letniej historii nie zasłużył na taki koniec”. 
 
P.S. O tym, jaki finał będzie miała ta historia, w miarę możliwości, będziemy informować na bieżąco na stronie.
Więcej na ten temat: Polska Gwardia Warszawa